Didier Reynders, wywodzący się z Belgijskiego liberalnego Ruchu Reformatorskiego (MR) jest od grudnia 2019 r. komisarzem Europejskim ds. sprawiedliwości. Z tej pozycji krytykuje m.in. reformę sądownictwa w Polsce. Ostatnio ostrzegał przed planowaną przez rząd PiS komisją ds. badania wpływów rosyjskich. Według niego jest „szkodliwa dla interesu publicznego”. Tymczasem on sam musiał się mierzyć wielokrotnie z podejrzeniami o korupcję czy konflikt interesów. Jak twierdzi Belgijski dziennikarz śledczy Philippe Engels w swojej książce „Klan Reyndersa” (Le Clan Reynders, 2021 r.) za politykiem o „najdłuższej karierze w powojennej Belgii” (był m.in. ministrem finansów, obrony, spraw zagranicznych i wicepremierem) ciągnie się cały sznur skandali. Weźmy choćby moment, gdy Reynders miał zostać komisarzem UE. Belgijskie media w postaci gazet „L’Echo” oraz „De Tijd” ujawniły, że podczas gdy ówczesny minister spraw zagranicznych starał się o stanowisko w Brukseli, były agent służb specjalnych Nicolas Ullens de Schooten poszedł do prokuratury złożyć na niego doniesienie. Jak twierdził De Schooten, który był pracownikiem służb w latach 2007-2018 „sumienie mu tak nakazało”. W prokuraturze zeznał, że nieprawidłowości odkrył już w 2015 r. i był zastraszany. Według jego adwokata Alexisa Deswaefa „usiłowano go uciszyć metodami niegodnymi państwa prawa”. De Schooten otwarcie oskarżył Reyndersa o korupcję
Chodziło o cały szereg afer. Pierwsza to tzw. afera „Kinszasagate” wokół budowy ambasady Belgii w Kinszasie, stolicy Demokratycznej Republiki Konga (DRK). Jak pisze Engels w swojej książce - „w grudniu 2011 r. w chwili gdy wciąż trwała Arabska Wiosna, Japonia walczyła ze skutkami katastrofy w Fukushimie, a Belgię trapił kolejny kryzys polityczny, Reynders , wówczas minister spraw zagranicznych, uznał, że najważniejszym zadaniem jest budowa ambasady”. W Kinszasie. Reynders udał się więc do DRK w towarzystwie swojej prawej ręki, byłego dyrektora kolei (NMBS) Jeana—Claude’a Fontinoy, nazywanego w Belgijskich mediach „człowiekiem cienia”. W 2014 r. rusza budowa. Fontinoy udało się zdobyć dotąd niedostępny grunt w najbardziej prestiżowej lokalizacji. Według de Schootena dzięki „procederze korupcyjnemu”, czyli przyjmowaniu łapówek za korzystne rozstrzyganie przetargów i przyznawanie kontraktów odpowiednim firmom. W proceder korupcyjny mieli być zaangażowani handlarze bronią i jeden z kandydatów na prezydenta DRK. Łapówki zostały następnie wyprane poprzez sprzedaż tanich antyków i dzieł sztuki po wysokich cenach. Proceder, który jak twierdzi Engels w swojej książce został wymyślony przez Fontinoya i był stosowany przez niego także przy okazji prywatyzacji prestiżowych budynków publicznych, gdy Reynders na początku lat 2000 jako minister finansów nadzorował mienie państwowe. W sprawie ambasady w Kinszasie śledztwo, po tym jak chwilowo nabrało tempa, zostało umorzone.
Kolejnym skandalem było tzw. „Fortisgate”. Z jego powodu Reynders miał nawet rozważać porzucenie polityki. W 2008 r. w następstwie kryzysu finansowego Belgijska grupa bankowo-ubezpieczeniowa Fortis zbankrutowała. Fortis został podzielony przez rządy Holandii, Belgii i Luksemburga, a francuski BNP Paribas kupił belgijskie operacje po tym, jak zastrzyk gotówki w wysokości 11,2 miliarda euro nie uspokoił inwestorów. Drobni akcjonariusze byli jednak przeciwni sprzedaży i poszli do sądu. Afera wybuchła, gdy pojawiły się oskarżenia, że rząd premiera Yvesa Leterma próbował wpłynąć na sąd gospodarczy, który zamroził czasowo proces likwidacji upadłej spółki oraz na prokuratora Paula Dhaeyera, który miał wydać opinie w tej sprawie, a okazywał zrozumienie dla drobnych akcjonariuszy. Jak twierdził prokurator kilkakrotnie dzwonił do niego „wysłannik premiera”, który twierdził, że rząd „jest zaniepokojony jego zachowaniem”, a później, by uważał, bo „czasami statki toną z tymi co znajdują się na pokładzie”. Didier Reynders miał być jednym z ministrów, który miał otrzymywać poufne informacje na temat postępowania sądowego. Fortisgate doprowadziło do upadku rządu Leterme’a 19 grudnia 2008 r. Potem była komisja parlamentarna, która odnotowała „problematyczne kontakty między politykami a przedstawicielami sądownictwa”. Do podobnych wniosków doszedł Sąd Najwyższy. Fortis nazywa się dziś Ageas, a sprawa się przedawniła.
Reynders znalazł się także w samym środku tzw. „afery Kazakhgate”, która można powiedzieć, była aferą francusko-belgijską. Centralną postacią jest jednak kto inny: belgijsko-kazachski biznesmen Patoch Chodiew, oskarżany o korupcję w związku z umową zawartą w 1996 roku między Belgijską firmą Tractebel a Kazachstanem. Tractebel zapłacił rządowi Kazachskiemu 30 mln euro aby uzyskać dostęp do tamtejszych pół gazowych. 55 mln euro popłynęło dodatkowo do kieszeni pośredników. Jednym z nich był Chodiew. Belgia miała zbudować i zarządzać infrastrukturą gazową, czerpiąc zysk z tranzytu. Gaz nigdy nie popłynął. Za to Chodiew, właściciel firmy wydobywczej zarejestrowanej w Belgii, i miliarder, zaczął mieć problemy z prawem. Podobnie jak dwóch współpracujących z nim Kazachskich biznesmenów. Kiedy wyglądało na to, że nie unikną wymiaru sprawiedliwości, Belgijski parlament w rekordowym tempie przyjął ustawę, która pozwalała wszystkim oskarżonym o korupcję i oszustwa finansowe zapłacić grzywnę zamiast odsiedzieć wyrok. Wywołało to oburzenie w Belgii, bo nie było wątpliwości, że ustawa została napisana dla Chodiewa i pod presją prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego, utrzymującego bliskie relacje z Walońskimi liberałami. Sarkozy właśnie finalizował sprzedaż 45 helikopterów do Kazachstanu i obawiał się, że afera wokół „Kazachskiej trójki” zatrzyma transakcję. Chodiewa bronił w Belgii dwukrotny przewodniczący Senatu Armand De Decker, z zawodu adwokat, partyjny kolega Reyndersa, który zresztą miał ich ze sobą zapoznać – to znaczy de Beckera i Chodiewa, tak brzmi w każdym razie zarzut, któremu Reynders oczywiście stanowczo zaprzecza. 10 lat śledztwa, postępowań. I nic. „Trzech Kazachskich biznesmenów zmanipulowało dwa państwa założycielskie UE dla swoich osobistych korzyści i nikt nie jest zszokowany” – czytamy w „Klanie Reyndersa”. Chodiew zapłacił 525 tys. euro kary.
Była także afera wokół odmrożenia funduszy Libijskich w 2012 r. Belgia odmroziła część pieniędzy przechowywanych przez Libię Kaddafiego w banku Euroclear w Brukseli. Wydaje się, że bez formalnej zgody ONZ i bez kontroli, choć środki te mogły być wykorzystywane na opłatę dostaw broni w kontekście wojny domowej w Trypolisie. Didier Reynders , wówczas minister spraw zagranicznych, zawsze utrzymywał, że to nie on wydał rozkaz uwolnienia tych środków. Zamiłowanie do praworządności komisarz Reynders wykazywał także przy innych okazji, niewymienionych w książce Philippe’a Engelsa. W 2012 r. odwiedził saudyjskiego księcia Nayefa Al Shaalana, skazanego w 2007 r. przez francuski sąd zaocznie na dziesięć lat więzienia za handel kokainą i podejrzanego o powiązania z organizacjami terrorystycznymi w Syrii. A w kwietniu 2017 r. Belgia opowiedziała się za wejściem Arabii Saudyjskiej do Komisji Praw Kobiet ONZ, rzekomo pod presją Reyndersa. Dziennikarze śledczy z Belgijskiego portalu „Apache” oskarżyli komisarza UE także o kontakty z Rosją, za pośrednictwem stowarzyszenia „Bruno Lussato i Marine Fedier” zajmującego się konserwacją dzieł sztuki i prowadzącego muzeum w Belgijskim Uccle. Organizacją kierował według „Apache” do 2018 r. oligarcha Oleg Deripaska a Reynders należał do „kręgu przyjaciół” stowarzyszenia. Dziś kieruje nim jego współzałożycielka Tatyana Monaghan, sekretarz generalna Rosyjskiej Izby Handlowej w Brukseli, oraz asystentka Deripaski.
A Nicolas Ullens de Schooten? W końcu został przesłuchany przed tzw. Komisją R, nadzorującą pracę służb, i jak twierdził jego adwokat, powiedziano mu, by nie zajmował się już „sprawami politycznymi”. W 2021 r. przeszukano jego mieszkanie i zabezpieczono komputery w ramach postępowania „wyjaśniającego naruszenie tajemnicy zawodowej”. W marcu b.r. były agent służb zastrzelił swoją macochę w sporze o spadek po ojcu, arystokracie. Obecnie przebywa w areszcie. Na koniec pozwolę sobie zacytować byłego już adwokata De Schootena, Alexisa Desweafa: „Belgia często pozwala sobie na potępianie zachowań sprzecznych z rządami prawa w innych krajach. Dlaczego nie robi tego tu?”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650977-didier-reynders-za-komisarzem-ue-ciagna-sie-skandale