„Niemcy chcą po prostu dowalić obecnemu rządowi na jeszcze kilku płaszczyznach, bo wszystko, co mogłoby zaszkodzić polskim władzom, uważane jest za pozytywne” - mówi prof. Wojciech Polak, historyk z UMK w Toruniu.
Zmasowany atak w niemieckiej prasie
Najpierw dziwaczne śledztwo niemieckiego wywiadu wskazujące na polski ślad w uszkodzeniu gazociągów Nord Stream. Później artykuł w „Welt am Sonntag”, w którym Philipp Fritz grzmi, że „skończył się rabat, z którego rząd w Warszawie korzystał w pierwszych miesiącach po rosyjskiej inwazji na Ukrainę”, jak również - że Polska „nie wykorzystała swoich pięciu minut”.
Skąd ten zmasowany atak ze strony naszego zachodniego sąsiada - podobno, przynajmniej zdaniem niektórych środowisk politycznych w Polsce - jednego z najbliższych sojuszników? O komentarz w tej sprawie poprosiłam prof. Wojciecha Polaka.
Niemcy zaczęli ofensywę. Chyba z jednej strony doszli do wniosku, że najlepszą obroną jest atak – dlatego, gdy Polska wysyła – na przykład - jakże słuszne i uzasadnione roszczenia reparacyjne, zachodni sąsiad odpowiada: wy wysyłacie roszczenia, a u was to się dzieje tamto, siamto. Tak jak wytykają sobie dzieci w piaskownicy, bo to jest reakcja trochę w tym stylu
— mówi portalowi wPolityce.pl historyk.
Drugi aspekt to zbliżające się wybory parlamentarne w Polsce. Niemcy chcą po prostu dowalić obecnemu rządowi na jeszcze kilku płaszczyznach, bo wszystko, co mogłoby zaszkodzić obecnym władzom, uważane jest za pozytywne
— ocenia.
„Ta sprawa powinna zostać wyjaśniona przez polski rząd”
Mój rozmówca zwraca uwagę, że jeżeli chodzi o nasz rzekomy udział w uszkodzeniu gazociągów Nord Stream, Niemcy złamały zasady NATO, prowadząc na terenie naszego kraju działania wywiadowcze.
Wywiad niemiecki podobno doszedł do wniosku, że rurociąg Nord Stream uszkodzili Ukraińcy przy walnej pomocy Polski. Po pierwsze – jest to totalna bzdura, bo wytypowali jakiś jeden jacht, który rzekomo miał brać w tym udział, a tymczasem na Bałtyku było wtedy kilkaset rozmaitych statków i tutaj wykazanie, udowodnienie czegoś jest w praktyce niewykonalne
— wskazuje prof. Polak.
Ale mamy tutaj bardziej pikantny element sprawy – wychodzi bowiem na to, że Niemcy prowadzili działania wywiadowcze na terenie Polski. To złamanie postanowień NATO, ponieważ sojusznicy nie mają prawa prowadzić działań wywiadowczych przeciwko sobie. Ta sprawa powinna zostać wyjaśniona przez polski rząd i powinien zostać wystosowany protest przeciwko wywiadowczym działaniom Niemców na terenie Polski. To jest jawne bezprawie
— podkreśla.
„Niemcy próbują rozładowywać swoje kompleksy”
Jednak najsilniejszy atak nastąpił chyba właśnie w „Welt am Sonntag”. Niemiecki dziennikarz Philipp Fritz, wychodząc od sytuacji wokół ustawy powołującej komisję weryfikacyjną do zbadania rosyjskich wpływów oraz od wyroku TSUE, przypisuje polskiemu rządowi właściwie wszystkie najcięższe grzechy przeciwko praworządności i demokracji, wzywa Brukselę do twardej reakcji i przekonuje, że nie skorzystaliśmy z pozytywnej roli związanej z pomocą udzieloną Ukrainie.
Mamy komisję weryfikacyjną, która jest uważana za wielkie łamanie praworządności. Wydaje mi się, że Niemcy próbują chyba rozładowywać w ten sposób swoje kompleksy, bo sami są najbardziej niepraworządnym, łamiącym wszelkie zasady systemu demokratycznego w Europie
— zwraca uwagę prof. Wojciech Polak.
Kolejny „argument” – że Polska nie wykorzystała swoich „5 minut” dla Ukrainy. Tymczasem Polska na pomoc Ukrainie wydała olbrzymie pieniądze. Nie liczymy ich, nie dopominamy się o zwrot, robimy to z dobrego serca, a w całą akcję, także z dobrego serca, włączyła się zdecydowana większość obywateli Polski
— ocenia.
Dlatego wytykanie nam, że straciliśmy już szansę na wsparcie finansowe czy moralne Europy, bo to, co mieliśmy dostać na pomoc Ukrainie już dostaliśmy. A co myśmy dostali? Jakieś grosze, pieniądze, które właściwie niczego nie pokrywają
— dodaje historyk.
Wychodzi tu zresztą jakaś perfidia, bo Niemcy nie udzielili Ukrainie w praktyce żadnej pomocy wojskowej. Trochę złomu, który podesłali, w zasadzie nie ma żadnego znaczenia. Liczba uchodźców, którą przyjęli, także jest zupełnie nieporównywalna z Polską. Nawet pomoc humanitarna pozostawiała wiele do życzenia, nie wspominając o tym, że Berlin utrudniał pomaganie innym krajom, na przykład uniemożliwiając przewóz pomocy wojskowej drogą powietrzną
— podkreśla mój rozmówca.
I można tylko zadać sobie pytanie, jak oni w ogóle śmią nam cokolwiek wypominać w tej sprawie? Jest to skrajna, absolutna bezczelność. Na dodatek szereg akcji przeciwko Polsce Niemcy realizują poprzez UE i jej instytucje. Czepianie się ciągle tego Sądu Najwyższego, naszego ustroju sądowego, rzekomego łamania praworządności czy praw tzw. osób LGBT. Wszystko to robione jest z inspiracji niemieckiej i nie ma to żadnego uzasadnienia
— zauważa.
Polska to kraj demokratyczny i praworządny, podczas gdy praworządność w Niemczech jest na poziomie wręcz tragicznym. Nie mają wolnej prasy, rząd ingeruje w kwestię rynku wydawniczego z taką brutalnością jak w państwie totalitarnym. Niemcy mają inwigilację, kontrolę obywateli, jak nigdzie indziej. Zabieranie dzieci rodzinom przez Jugendamty– nierzadko bez żadnego uzasadnienia. Można podawać tu cały szereg innych przykładów, jak bardzo autorytarnym i niedemokratycznym państwem są Niemcy. Tym bardziej powinni zamilknąć. Polska jest wzorem demokracji w Europie i na świecie
— podsumowuje historyk z UMK.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/650273-polak-jak-niemcy-smia-wypominac-nam-cokolwiek-ws-ukrainy