Nie ma najmniejszej potrzeby, żeby powstał sequel (czy nawet kilka) „Dnia świra”. Marek Koterski mógłby oczywiście taki sequel nakręcić, ale dzień świra mamy codziennie. W działaniach opozycji i Donalda Tuska. Zresztą Adaś Miauczyński, bohater filmu (grany przez Marka Kondrata), mimo wszystkich swoich szajb, nie zasługuje na porównanie z przewodniczącym Platformy Obywatelskiej.
Adaś nie zasługuje na porównanie z Donkiem choćby z tego powodu, że ten drugi w życiu nie zrobiłby pierwszorzędnego dziubka synowi (w filmie – Sylwusiowi, w rzeczywistości Tuska - Michasiowi). Słynny dialog brzmiał tak: - Musisz przyznać, że jak tatuś zrobi dziubek, to nie ma ch…a we wsi”. - Co prawda, to prawda, że na twój dziubek nie ma bata. Jest zaje…y”.
Dziubek to sprawa drugorzędna, choć wywołuje pytanie, co Donald Tusk i PO są w stanie zrobić w sposób oryginalny czy skuteczny. W każdym razie są w stanie, bo robią to nagminnie, odwrócić futro każdego kota na drugą stronę, a nawet uczynić z każdego kota największego przyjaciela myszy. Także wtedy, gdy mysz znajdzie się już w brzuchu kota. Koronnym przykładem na to, że Donald Tusk i PO każdej doby mają dzień świra (choć nie dzień świstaka) jest ich zachowanie wobec Unii Europejskiej (Komisji Europejskiej). W sprawach (dziedzinach) nieobjętych zasadą przyznania Tusk i PO przekazują wszelkie prawa i kompetencje Unii, zaś w sprawach, gdzie zasada przyznania obowiązuje, domagają się jej nieprzestrzegania. Zasada przyznania zawarta jest w artykule 5. punkt 1. TUE: „Granice kompetencji Unii wyznacza zasada przyznania”.
Gdy powstał problem napływu na polski rynek zbóż (i innych produktów) z Ukrainy, Tusk i PO domagali się od rządu Mateusza Morawieckiego działań sprzecznych z zasadą przyznania. Handel jest bowiem wyłączną kompetencją Unii (obok unii celnej, reguł konkurencji, polityki pieniężnej, kwestii roślin i zwierząt morskich w ramach polityki rybołówstwa).
W sprawach „praworządności” czy wymiaru sprawiedliwości Tusk i PO oddali Unii 200 proc. kompetencji mimo, że w tej sprawie obowiązują co najwyżej kompetencje dzielone. Ale one w żaden sposób nie dotyczą na przykład organizacji sądów w Polsce czy sposobu wyłaniania Krajowej Rady Sądownictwa. Co oznacza, że w tych dziedzinach dla Tuska i PO miarodajna jest „zasada świra”.
„Zasada świra”
„Zasada świra” polega na tym, że w politycznej walce nie obowiązują żadne zasady albo obowiązuje ich odwrotność. Dlatego z ogromną łatwością przychodzi Donaldowi Tuskowi (oraz tabunowi jego poddanych w partii) zaprzeczanie temu, co sam mówił i robił. Nawet w tak drastycznych kwestiach jak polityka wobec Rosji i relacje z Władimirem Putinem (o polityce energetycznej nawet nie wspominając).
„Zasada świra” umożliwia wszystko, co tylko można wymyślić, podobnie jak pozwala wszystko uzasadnić. Bez cienia poczucia, że popada się w sprzeczności, a tym bardziej w śmieszność bądź obciachowość i żenadę. Dzień świra obowiązuje Tuska i PO przez 365 dni w roku (w roku przestępnym – 366). A „zasada świra” (jej częścią jest „doktryna Neumanna) jest ponad syntaktyką, semantyką i logiką.
W dni świra (a innych nie ma) nie sposób sensownie o niczym debatować, gdyż wszystko podlega „zasadzie świra” uniemożliwiającej zastosowanie jakichkolwiek racjonalnych i uznanych narzędzi prowadzenia debaty. Sami politycy PO chyba o tym wiedzą, dlatego nie przychodzą na przykład do TVP Info (z tego samego powodu chcą ja zlikwidować), gdyż inni politycy nie uznają „zasady świra” i w ten sposób nie ma o czym rozmawiać.
„Zasada świra” pozwala zachować dobre samopoczucie, gdyż jest systemem zupełnym, nie potrzebuje kontaktu ze światem, nie ewoluuje i nie zmienia reguł. W tym sensie „zasada świra” jest systemem doskonałym. Tym bardziej że funkcjonuje w myśl „całej prawdy całą dobę”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/645640-w-platformie-obywatelskiej-dzien-swira-jest-kazdego-dnia