Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, wśród publicystów zatroskanych o przyszłość Polski jako suwerennego bytu politycznego, coraz dobitniej pojawiają się refleksje i apele o wykorzystanie wielkiej historycznej szansy, jaka pojawiła się dla naszego kraju w czasie konfliktu na wschodzie. Dostrzeganie i wykorzystanie peryferyjnego czy semiperyferyjnego położenia Rzeczpospolitej jest naturalną konsekwencją rosyjsko-ukraińskiej wojny.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Budzisz: Kwestia polsko-ukraińskiego państwa federacyjnego
Unia Lubelska 2.0. Mamy szansę przetrwać, gdy jesteśmy razem
Obawy doktora Zakrzewskiego o wykorzystanie polskiego terytorium
Obecne położenie naszego kraju tuż przy unijnym rdzeniu (Niemcy) z jednej strony a obok najbardziej agresywnego imperium współczesnego świata z drugiej strony (Rosja, jej białoruski satelita i jej ukraińska ofiara) skłania nas do postrzegania swojego kraju jako wyjątkowego i nie jest to przypadłość wyjątkowa ani w polityce, ani w historii.
Friedman
Gdy półtorej dekady temu George Friedman w książce „Następne sto lat” przewidywał wzrost znaczenia Polski jako tamy przed rozlewem rosyjskiej agresji nawet w naszym kraju uznano to za polityczną fantastykę. Tymczasem niedawna wizyta premiera Japonii w Warszawie i deklaracja wsparcia finansowego dla RP w związku z kosztami pomocy, jakie ponosimy we wspieraniu Ukrainy, jest właśnie potwierdzeniem założeń amerykańskiego geopolityka, który przewidział nawet to japońsko-polskie zbliżenie na kanwie sprzeciwu wobec Kremla. W rozdziale poświęcionym Rosji Friedman dokładnie przewidział obecne wydarzenia. Jego zdaniem Niemcy, wobec zagrożenia rosyjskiego zagrożenia, będą blokowały wsparcie NATO dla Europy Wschodniej (!), dlatego Waszyngton postawi m.in. na Polskę, dla powstrzymywania Rosji. Brzmi znajomo? Autor „Następnych stu lat” przewidział nawet, co do roku, pojawienie się na scenie politycznej czynniku Trójmorza:
Około 2015 roku powstanie nowy blok narodów, przede wszystkim byłtych sowieckich satelitów, w połączeniu z państwami bałtyckimi. Będzie on o wiele bardziej energiczny niż kraje Europy Zachodniej, mający znacznie więcej do stracenia i wspierany przez Stany Zjednoczone, a jego rozwój będzie zdumiewająco dynamiczny. (tłum. własne z anglojęzycznej wersji).
Polska jako „marchia”
Nie jest niczym nowym w historii, że na obrzeżach jednej cywilizacji rośnie nowa siła, której udaje się skutecznie odpowiedzieć na zewnętrzne zagrożenie. „Historiozof wszechczasów” Arnold Toynbee do opisania tego procesu zaczerpnął ze słownictwa średniowiecznego cesarstwa, nazywając takie państwa „marchiami”, czyli politycznymi podmiotami ze zwiększoną decyzyjnością i swobodą niż inne części cywilizacji.
W terminach geografii politycznej narody, państwa czy miasta wystawione na takie parcie zaliczane są do ogólnej kategorii „marchii”, czyli prowincji pogranicznych, a najlepszym sposobem przestudiowania - na drodze empirycznej - tego właśnie rodzaju parcia jest bliższe przyjrzenie się, jaką rolę odegrały wystawione na ów napór marchie w dziejach ich własnych wspólnot, w porównaniu z rolą, odegraną przez bardziej osłonięte terytoria, położone we wnętrzu posiadłości tych samych wspólnot.
Brytyjski profesor odnotował, że mechanizm wzmacniania się peryferiów w obliczu sprostania zagrożeniu zewnętrznemu, jest obecny w historii przynajmniej od pięciu tysięcy lat. Wśród peryferyjnych „marchii”, od których wychodziło odrodzenia całej cywilizacji, a na pewno wzmocnienie takiej prowincjonalnej siły, wymieniał m.in. „Górny Egipt, który w obliczu nubijskich najazdów wykształcił wiele schematów wzmacniających i obronnych. Starożytna Asyria miała być taką marchią dla Babilonu, choć ostatecznie zwróciła się przeciwko niemu. Z bliższych nam przykładów „marchią” dla swojej cywilizacji okazała się np. osmańska Turcja. Tak opisywał on sytuację zalążków imperium Wysokiej Porty:
Wraz z rozpadnięciem się tego sułtanatu w XIII w. po Chrystusie Karamanowie zdawali się mieć najlepsze, Osmanowie zaś najgorsze widoki na przyszłość spośród wszystkich seldżuckich spadkobierców. Karamanowie odziedziczyli samo jądro uprzedniej domeny Seldżuków z jej stolicą Qóniyah (Konya, Ikonium), Osmanowie natomiast znaleźli się w posiadaniu bezwartościowych obrzeży.
W nowożytnej Europie „marchiami” okazywały się Portugalia i Hiszpania, które odparłszy ataki Saracenów, wykorzystały peryferyjne położenie, by stać się mocarstwami. Leżąca na pograniczu europejsko-tureckim Austria stworzyła imperium sięgające aż do Bałkanów po odparciu ekspansji osmańskich sułtanów, choć tutaj - jak twierdzi Toynbee - anachroniczne rozwiązania ustrojowe monarchii Habsburgów uniemożliwiły poradzenie sobie z wewnętrznymi nacjonalizmami.
Słowem: i z historycznego (Toynbee), i z politycznego (Friedman) punktu widzenia peryferyjne państwa mają potencjał wzrostu pozycji na arenie międzynarodowej, jeśli odpowiednio przeciwstawią się naporowi zewnętrznemu. Trudno żeby ten mechanizm geopolityczny, który działał przez tysiące lat, z jakiegoś względu miał nie dotyczyć Polski, której położenie spełnia wszystkie warunki do stworzenia silnego bloku, lokalnego mocarstwa.
Czy jesteśmy gotowi?
Rzeczpospolita jako zwornik Trójmorza i dysponent bezpieczeństwa militarnego regionu to aspiracje, które są - lepiej lub gorzej - realizowane przez obecną władzę, a od 24 lutego 2022 roku wspierane przez Waszyngton. Wydaje się więc, że przeszkodą na drodze wzmocnienia „marchii” („wschodniej flanki NATO”?) stoją bardziej wątpliwości wewnętrzne. Część nadwiślańskich elit, liderów opinii i społeczeństwa - i jest to część poważna - w samo istnienie takiej możliwości po prostu nie wierzy. W liberalnych ośrodkach podobna dyskusja nawet nie istnieje, jest zablokowana przez autocenzurę tak jak zablokowana była perspektywa wyrwania się z bloku sowieckiego w rozmowach establishmentu PRL. Zewnętrzne okoliczności i dość jednoznaczne mechanizmy polityczne są po stronie wzmocnienia pozycji Polski, a przeciwko - jak zwykle - ociosane zaborami, socjalizmem i liberalizmem mózgi egzaminowanego przez historię narodu, a raczej jego niezbyt rozgarniętej części.
POZNAJ NIEZWYKŁĄ HISTORIĘ UKRAIŃSKIEGO ŻOŁNIERZA Z POLSKĄ FLAGĄ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641822-rzeczpospolita-jako-marchia-toynbee-i-friedman-maja-racje