„PiS prawdopodobnie uzyska około 40 proc. głosów, ale najpewniej pozostała część opozycji, pomijając Konfederację, razem będzie miała większość mandatów. Co innego jednak mieć najwięcej mandatów, a co innego być w stanie sformować rząd. Perspektywa Tuska jako premiera byłaby dla wielu zniechęcająca, trudno sobie wyobrazić też Trzaskowskiego na tym stanowisku. A zatem to, że opozycja będzie prawdopodobnie miała więcej mandatów niż PiS, nie wnosi nic nowego w porównaniu z wyborami z 2019 roku” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.
wPolityce.pl: Jak podsumowałby pan politycznie sytuację poszczególnych partii po okresie zimowym?
Prof. Henryk Domański: Jeżeli chodzi o sukcesy to uważam, że dotyczy to PSL-u, ponieważ cały utrzymuje poparcie powyżej 5 proc. To potwierdza, że to partia, która w dalszym ciągu się liczy.
Wciąż są jednak i sondaże, gdzie PSL jest poniżej progu wyborczego.
Tak, ale to nie jest sytuacja jaka miała miejsce powiedzmy kilka lat temu, czyli gdzie PSL oscylowało zdecydowanie poniżej pięciu procent i wszyscy się dziwili, jak to się dzieje, że jednak wchodzi do parlamentu. Natomiast jeżeli chodzi o inne parcie polityczne, to w gruncie rzeczy tutaj te dystanse między nimi są bardzo stabilne. Nie widzę żadnych oznak, żeby wzrosły notowania Konfederacji, aczkolwiek należy podkreślić, że poparcie dla Konfederacji utrzymuje się mniej więcej na stabilnym poziomie w okolicach 7-9 procent, co świadczy o tym, że istnieje w polskim społeczeństwie zapotrzebowanie na partię, która jest jednak trochę antyukraińska, a momentami prorosyjska. Jeśli chodzi o PiS, to od stycznia bardzo silnie, o jakieś 5-4 proc., wzrosły notowania rządu jeżeli chodzi o tak zwane nastroje społeczne. Mam na myśli odpowiedzi na pytania, które zadaje CBOS, w rodzaju: „Jaki jest pana/pani stosunek do rządu premiera Morawieckiego?”, „Jak pan/pani ocenia obecną sytuację gospodarczą?”. Ta sytuacja wynika ze stabilizacji - ceny paliwa nie rosną, sprawy związane z cenami energii nie okazały się zabójcze dla Polski. To w zasadzie jest najistotniejsza rzecz dla rządzących, że udało się wyjść z zimy obronną ręką.
Jeżeli chodzi o PiS, to mówi pan o stabilny notowaniach dla tej partii, ale przed początkiem zimy dużo było takich głosów, że ta partia może wyjść bardzo poobijana po tej porze roku, ze względu m.in. na brak węgla, wzrost cen energii. Tymczasem w serii ostatnich sondaży widać wręcz lekkie wahnięcie w górę dla tej partii.
To jest chyba związane ze wspomnianą poprawą oceny sytuacji społecznej, gospodarczej w Polsce.
Jak wobec tego zarysu sytuacji po zimie będzie pana zdaniem przebiegała nadchodząca kampania wyborcza? Ile komitetów wyborczych wystawi opozycja?
Najbardziej prawdopodobny jest ten wariant startu Polski 2050 z PSL-em. Podejrzewam, że KO i Lewica wystartują oddzielnie. Zatem byłaby lista Polski 2050 i PSL-u, Lewicy, KO i oczywiście czwarta Konfederacji. Natomiast to, co zmieniło się w ostatnich miesiącach i na co warto zwrócić uwagę, to mocne osłabienie pozycji Donalda Tuska jako polityka, któremu można zaufać i który gwarantował odniesienie sukcesów opozycji. W tej chwili coraz gorzej rysuje się jego sytuacja po różnych wystąpieniach i wysuwanych wobec niego zarzutach, również przez zwolenników PO, że nie ma tutaj spójności i jest zaprzeczanie samemu sobie. Jest też wewnętrzny konflikt w ramach PO między Trzaskowskim a Tuskiem, co również osłabia notowania PO. Z rozmaitych doniesień wynika, że zarysowuje się scenariusz, w którym Tusk miałby zostać podmieniony na Trzaskowskiego. Miałoby to zarówno zalety jak i wady z punktu widzenia PO, ale ludzie pewnie i tak by w to nie uwierzyli i myśleli, że po ewentualnej wygranej opozycji i tak premierem będzie Tusk, albo przynajmniej że będzie rządził z tylnego fotela. Do obrazu sytuacji po zimie dodałbym jeszcze jedną, istotną rzecz – zupełnie na drugi plan zeszła kwestia pozyskania środków z KPO. W ogóle się o tym nie mówi, tak jakby ludzie już byli przekonani, że i tak nie dostaniemy tych pieniędzy przed wyborami, bo nie chce tego Unia Europejska.
Wcześniej pojawiało się sporo głosów, że to może być centralna kwestia kampanii wyborczej, wręcz kluczowa, przez którą PiS może przegrać. Pewnie opozycja będzie próbowała jeszcze do niej wracać, a tych pieniędzy najpewniej nie będzie chociażby dlatego, że jak wszystko na to wskazuje Trybunał Konstytucyjny nawet nie podejmie kwestii nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
Polacy uważają, że trzeba być w Unii Europejskiej, ale z drugiej strony widzą, że ona realizuje interesy, które niekoniecznie są zbieżne z interesem Polski. Widać takie bardziej realistyczne postrzeganie UE. Na pewno PO będzie posługiwać się tematem KPO, bo trudno w tej chwili znaleźć inny poważniejszy temat, poza jakimiś błędami dotyczącymi polityki rolnej i importu zboża z Ukrainy, ale tutaj musimy dostosować się do decyzji UE, żeby podtrzymać bezcłowy import zboża z Ukrainy, zatem rząd może łatwo zneutralizować ten temat – że to nie wina rządu, tylko UE rzuca kłody pod nogi.
Jak w takim razie przedstawił pan sytuację PiS-u przed kampanią wyborczą? Zaznacza pan, że prawdopodobnie będzie się mierzył z czterema listami opozycji, licząc w to Konfederację.
To nic nie zmienia w porównaniu w 2019 rokiem, PiS prawdopodobnie uzyska około 40 proc. głosów, ale najpewniej pozostała część opozycji, pomijając Konfederację, razem będzie miała większość mandatów. Co innego jednak mieć najwięcej mandatów, a co innego być w stanie sformować rząd. Perspektywa Tuska jako premiera byłaby dla wielu zniechęcająca, trudno sobie wyobrazić też Trzaskowskiego na tym stanowisku. A zatem to, że opozycja będzie prawdopodobnie miała więcej mandatów niż PiS, nie wnosi nic nowego w porównaniu z wyborami z 2019 roku.
Mając większość opozycja może jednak postarać się stworzyć swój rząd koalicyjny. Chyba że uważa pan, iż PiS nawiąże koalicję z którąś z partii opozycyjnych lub poradzi sobie w sprawie wyciągania szeregu posłów z poszczególnych partii na swoją stronę, o czym niedawno mówił chociażby Ryszard Terlecki w wywiadzie dla „Sieci”.
Teoretycznie można sobie wyobrazić sytuację, że rząd tworzą KO, Lewica, PSL i Polska 2050. Przeciwko temu scenariuszowi przemawia jednak postać Donalda Tuska, a również lekko zniechęcająca osoba Rafała Trzaskowskiego. Czy można sobie wyobrazić innego premiera z opozycji? Władysława Kosiniaka-Kamysza?
Może właśnie tak, nazwisko lidera PSL-u jako premiera gdzieś się tam pojawia jako jeden z możliwych scenariuszy.
No powiedzmy, ale mimo wszystko trudno sobie wyobrazić rząd koalicyjny formacji opozycyjnych. Wszystkim partiom opozycyjnym musiałoby tak samo zależeć na pokonaniu PiS-u, a ja twierdzę, że tak wcale nie jest – to PO na tym zależy. To znaczy, że po wyborach możemy pozostać w takim stanie niepewności, kto będzie rządził, bo wówczas wszystko będzie mogło się zdarzyć.
Czy widzi pan na przykład taki scenariusz, w którym PiS zawiązuje koalicję z PSL-em i Polską 2050?
Akurat koalicja z PSL-em to jest najbardziej prawdopodobny scenariusz, a poza tym mogą być te indywidualne transfery posłów do PiS-u, o czym pan wspominał. Warto zwrócić uwagę, że partie opozycyjne nie chcą obecnie mówić o ich rządzie, który mógłby powstać po wyborach, co prawdopodobnie świadczy o tym, iż zdają sobie sprawę z wielu problemów, które powodowałoby powstanie koalicyjnego rządu partii opozycyjnych.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/641388-prof-domanski-trudno-sobie-wyobrazic-rzad-obecnej-opozycji