„Amerykanie patrzą na nas jak na partnerów, nie jak dotąd na klientów, i to jako na partnerów wiarygodnych i myślących podobnie” - mówił Artur Wróblewski w rozmowie z portalem wPolityce.pl. Specjalista ds. międzynarodowych ocenił symbolikę nadchodzącej wielkimi krokami wizyty prezydenta Joe Bidena w Polsce i dokonał analizy stosunków polsko-amerykańskich w kontekście perspektywy ich rozwoju.
Artur Wróblewski pytany jak należy odczytywać symbolikę wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena w Polsce w przededniu rocznicy rosyjskiej inwazji, mówił o docenieniu przez USA roli Polski i wschodniej flanki NATO w kontekście wojny na Ukrainie.
Symbolika wizyty
Odczytuję to jako reafirmację zobowiązania do pomocy Ukrainie, pomocy dla regionu, w którym jesteśmy, pomocy dla flanki wschodniej i generalnie dla NATO. Jest to wsparcie i symboliczne pokazanie jedności w ramach piątego artykułu traktatu waszyngtońskiego, ale w szczególności jeśli chodzi o region, w którym jest problem. To jest jednoznaczna deklaracja że USA (wbrew opinii sceptyków i defetystów, że nikt nie będzie umierać za Warszawę, jak kiedyś Francuzi mówili „ne pas mourir pour Danzig”) to nie Francja, czy ententa przez II wojną światową, że nie będzie polityki ustępstw, tylko polityka siły, zaangażowania, wierności zobowiązaniom - to potwierdzenie tej polityki
— mówił Artur Wróblewski.
Kontekst historyczny
Należy pamiętać, że Amerykanie zawsze wskazywali na bezczynność Anglii i Francji jako przyczynę wybuchu II wojny światowej, że wzięła się ona z tego że w kontekście wojny domowej w Hiszpanii i asertywności Niemiec i Włoch Hiszpania padała, a faszyści Franco zwyciężyli - to był pierwszy krok do wojny światowej. Potem mieliśmy bezwład i bezczynność Ligi Narodów jeśli chodzi o Abisynię i interwencję w latach 1935-36 wojsk włoskich, wtedy też nikt nie zareagował, a potem w 1937 roku był incydent na moście Marco Polo - wkroczenie Japończyków do Chin, i wtedy też świat stał bezczynnie (głównie Wielka Brytania i Francuzi) - to spowodowało, że mieliśmy II wojnę światową
— dodał.
Różnice cywilizacyjne
Dziś bezczynność w sytuacji konfliktu ukraińskiego też by nas nieuchronnie doprowadziła do wojny światowej, bo mamy do czynienia z innym schematem myślowym, kodem kulturowo-cywilizacyjnym, czyli Rosją, która nie jest piękna, nie ma głębokiej duszy, jak chce redaktor Adam Michnik, tylko jest zawsze brutalna. Dostojewski był np. słynnym „polakożercą” i to zawsze był kraj, który miał aspiracje imperialne. Problem Rosji jest inny niż z kulturą anglosaską. Kultury rosyjskiej nikt nigdy nie pożądał na masową skalę, nikt jej nie chciał, nikt nie zapraszał do niczego Rosji i się nią nie fascynował, tak jak kulturą anglosaską i Amerykanami. Natomiast symetryści chcą wprowadzić znak równości między nimi, że są jakieś niedookreślone interesy rosyjskie i amerykańskie i Rosjanie nie chcą dopuścić, aby Amerykanie skolonizowali świat
— zaznaczył Wróblewski.
Problem polega na tym, że kolonizacja świata przez kulturę anglosaską odbywała się pełzająco i samoczynnie, a ludzie akceptują i chcą współpracy z USA, natomiast o żadnej akceptacji i fascynacji świata kulturą rosyjską nie ma mowy - ani Gruzini ani Ukraińcy. Wszyscy znający Rosję widzą, że to spadkobiercy kultury Hunów i Mongołów, wciąż zdziczałej, nie opartej na zasadach humanizmu. Tam nigdy nie było renesansu humanistycznego i oświeceniowej rewolucji politycznej, jest za to kontynuacja przemocy huńsko-mongolskiej i widzimy to też dziś - w kompletnej pogardzie prawa i prawa międzynarodowego w Rosji. Dlatego właśnie popieramy i stoimy razem ze Stanami Zjednoczonymi, z kulturą zachodnią po jednej stronie
— ocenił ekspert.
Teraz mamy kolejny moment „shaping the world”, czyli kształtuje się nam nowy porządek i ład polityczno-gospodarczy na dekady do przodu, na kilkadziesiąt lat. Bardzo dobrze, że Amerykanie, Polacy, Brytyjczycy rozumieją to oraz bronią naszych wspólnych wartości i standardów przed agresją rosyjską. Tylko dzięki tej koalicji nie mamy appeasementu. Dzisiaj bronimy naszego stylu życia, bronimy się przed tym by nie powtórzyła się kolejna wojna światowa i Amerykanie, którzy mają genialnych strategów i konceptualistów, rozumieją to dobrze. Dlatego Biden przyjeżdża do Polski, aby pokazać Rosji, że będzie prowadził politykę „big stick” - czyli wielkiego kija, jak T. Roosevelt sto lat temu, a nie polityki ustępowania przed agresją, kłamstwem, łajdactwem, złodziejstwem i mordercami. Grupa Wagnera jest dobrym przykładem takiej grupy morderców. Można zobaczyć filmy, na których wagnerowcy roztrzaskują młotami cywili, torturują ludzi. Nie możemy nawet porównać tych morderców z naszymi standardami cywilizacyjnymi
— kontynuował.
Ameryka to najlepszy sojusznik
Artur Wróblewski twierdząco i z dużym przekonaniem odpowiedział na pytanie czy Stany Zjednoczone już na trwałe rozpoznały w Polsce głównego sojusznika i punkt oparcia w swojej polityce w Europie Środkowo-Wschodniej.
Absolutnie! Ja nie przypuszczam, ja to wiem. Amerykanie oceniają nas może jeszcze trochę z tym poczuciem pewnej wyższości, bo jesteśmy biedniejsi, na dorobku, i słabsi, nie mieliśmy tej szansy po ‘45 roku, którą otrzymali inni. Jednakże Amerykanie patrzą na nas jak na partnerów, nie jak dotąd na klientów, a po drugie jako na partnerów wiarygodnych i myślących podobnie. Jest to pokrewieństwo mentalne, myślimy podobnie, odczuwamy podobnie. Natomiast USA mimo wydania miliardów na odbudowę Niemiec, na ich cywilizowanie, widzą w nich trochę nieokrzesanych Hunów i jest tu problem komunikacji między nimi. Istnieje niemiecka elita, która akceptuje przywództwo amerykańskie ale jest też masa społeczeństwa, nie do końca przewidywalna. Polacy natomiast tego nie mają. Pamiętajmy, że Polacy nie tylko Pułaski i Kościuszko, którzy bronili Ameryki, a potem w wojnie secesyjnej, po właściwej stronie stał gen. Krzyżanowski. My również poprzez naszego Haima Salomona - Żyda z Leszna, ale przywiązanego do Polski, finansowaliśmy Waszyngtona i rewolucję amerykańską. My zawsze się tam za oceanem przewijamy w pozytywnym świetle, a dziś dlatego że z sukcesem tworzymy transformację gospodarczą, jesteśmy przewidywalni, stoimy zawsze po właściwej stronie wartości
— zauważył politolog.
Jesteśmy dla USA bardziej wiarygodnym, pewniejszym partnerem niż inne kraje, które mają ten luksus parasola, amerykańskiej pomocy powojennej czy pamięć lądowania w Normandii - tam ludzie tego nie cenią. My cenimy wsparcie USA, potrafimy się odwdzięczyć. Kupujemy też dużo sprzętu amerykańskiego, ktoś powie, że kupujemy sobie licencję ubezpieczeniową na życie. To jest prawda! Ale również prawdą jest, że kupując Himarsy, Apacze, pociski do Patriotów, Lockheed Martin rozważa utworzenie centrum regionalnego w Polsce, więc my także możemy skorzystać z pomocy USA. Lepiej z mądrym stracić niż z głupim zyskać
— skwitował.
Na innych sojuszników nie bardzo możemy liczyć. Z tymi śmiesznymi francuskimi Caracalami, które oddają niektóre kraje - bo nie działają poprawnie, popadlibyśmy tylko w kłopoty. Amerykanie, mimo że korzystają na nas, bo wydajemy 4,8 mld na Patrioty i 10 mld na Himarsy, to jesteśmy i tak zawsze do przodu, bo z zadajemy się z pierwszą ligą w polityce międzynarodowej. Powinniśmy więc iść dalej w tym kierunku, bo jest on dla nas ważny egzystencjalnie. Zobaczymy czy nie popadniemy w kłopoty po wyborach, bo pewne opcje polityczne będą rezygnować z tworzenia dużego hubu lotniczego w Polsce i nastąpi zatrzymanie rozwoju naszych portów w Szczecinie, drożności rzek na Odrze - aby zmniejszyć naszą konkurencyjność względem zachodniego sąsiada. Pamiętajmy jednak, że jeśli będziemy słabi gospodarczo, to Amerykanie będą nas mniej poważnie traktować niż np. Izrael czy Wielką Brytanię, gdzie jest społeczeństwo bogate, które jest w stanie wydawać pieniądze w USA i vice versa
— podsumował Artur Wróblewski.
CZYTAJ TEŻ:
pn
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/634083-tylko-u-nas-wroblewski-o-wizycie-bidena-w-polsce