Ostatni wpis ambasadora USA o nazistowskiej okupacji Krakowa i popis dziennikarski TVP pokazują jak bardzo dużo jeszcze Polska ma do zrobienia, by odkłamać historię, pilnować, by żaden fałszywy, czy politpoprawny bełkot nie zamazywał prawdy. Lata pracy Niemców i Austriaków sprawiły, że świat uwierzył, że to nie oni wraz z Sowietami wywołali II Wojnę Światową i dopuścili się ludobójstwa, tylko jacyś nie wiadomo skąd pochodzący naziści. Dlategi ambasador Mark Brzeziński, który służy za przewodnika po Polsce dla pana Douglasa Emhoffa - męża wiceprezydent Kamali Harris, błysnął na Twitterze wiedzą i złotą myślą
Wspólnie z @SecondGentleman zwiedziliśmy Fabrykę Schindlera – muzeum ukazujące życie w Krakowie podczas nazistowskiej okupacji. To ważna lekcja o zachowaniu człowieczeństwa w przerażającym okresie historii
Ten wpis to kolejny dowód na to, że Niemcy i Austriacy dobrze wykonali swą robotę chowając się za jakimiś nazistami. Aż strach pomyśleć co też pan Brzeziński mógł panu Emhoffowi, który ma żydowskie pochodzenie, nawygadywać.
To nie pierwszy raz gdy wysocy oficjele amerykańscy wykazują się niewiedzą, bezmyślnością, ignorancją. Prezydent Bararack Hussein Obama, podobnie jak były szef FBI James B. Comey, publicznie mówili o polskich obozach śmierci. Słowa Marka Brzezińskiego są jednak o tyle szokujące, że ma polskie pochodzenie, jest ambasadorem w Polsce i powinien dogłębnie znać historię kraju swych przodków, w którym posłuje i poziom wyczulenia na prawdę o jego dziejach. Nie podejrzewam ambasadora o złą wolę czy niewiedzę, ot bezmyślnie powtarza bełkot języka politpoprawności.
Jednak żadnej głupiej, fałszującej historię wzmianki, komentarza, uwagi nie powinniśmy puszczać płazem i na wpis ambasadora stanowczo powinni zareagować nasi oficjele. Oprócz „lekcji człowieczeństwa”, o której wspomniał ambasador przyda mu się lekcja historii i zwykłego myślenia. Pan Brzeziński powinien w końcu zrozumieć, że napis na bramie niemieckiego obozu zagłady Auschwitz: „Arbeit mach frei” nie jest w języku nazistowskim, tylko niemieckim. To Niemcy rozumiane jako zbrodnicze państwo i Niemcy rozumiani jako zbrodniczego państwa usłużni obywatele, konkretni wykonawcy okupowali Polskę i dokonywali w niej zbrodni, a nie tylko jacyś członkowie Narodowo Socjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej - NSDAP, czyli bliżej nieokreśleni naziści.
Nikt na świecie nie mówi, że to Demokraci zrzucili na Hiroszimę i Nagasaki dwie bomby atomowe i zabili 200 tysięcy japońskich cywilów. A to przecież Demokrata Harry Truman i jego składająca się z członków Partii Demokratycznej administracja podjęły decyzje o zagładzie dwóch miast i wydały rozkaz przeprowadzenia ataku. Dobrze rozumiemy, że zrobiły to Stany Zjednoczone i Amerykanie. Pan ambasador Brzeziński chyba nie chce, by świat zmienił opowieść o ataku atomowym, inaczej ją interpretował i odpowiedzialnością obciążał jego rodzimą Partię Demokratyczną. Podobnie to Niemcy okupowały Polskę, a nie członkowie NSDAP.
Rozwińmy dalej tę analogię. Amerykańscy oficjele, choć nie tylko oni, beznadziejnie głupio tłumaczą, że jak mówią o polskich obozach śmierci, to posługują się tylko skrótem myślowym. Że chodzi im po prostu o geograficzne określenie miejsca, w którym się one znajdowały. Panie ambasadorze, gdy będzie Pan rozmawiał z ludźmi, którzy takie kretynizmy i kłamstwa opowiadają, to niech im Pan wytłumaczy, że bomby atomowe, które zmiotły z powierzchni Ziemi Hiroszimę i Nagasaki nie były japońskie tylko dlatego, że je na Japonię zrzucono. One były amerykańskie. Jak się Pan uprze, to może Pan nawet twierdzić, że były to bomby atomowe Partii Demokratycznej, ale na pewno nie japońskie. Myśli Pan, że ci co opowiadają brednie o „polskich” obozach to sądzą, że w Pearl Harbor to amerykańskie, ewentualnie hawajskie bomby i torpedy uderzyły w USS Arizona i zatopiły go? Taki skrót myślowy, co? A może oni jednak naprawdę myślą, że obóz i więzienie w Guantanamo, to kubańskie są?
Skoro ambasador Brzeziński wspomniał o tajemniczych nazistach, to na wszelki wypadek chcielibyśmy też przestrzec Go przed powielaniem dość powszechnego błędu. Ten wynika z kolei ze skuteczności sowieckiej propagandy i sowieckich fałszerzy historii. Otóż nazizm, czyli narodowy socjalizm to nie żadna ideologia prawicowa, lecz jak najbardziej lewicowa, na co nawet sama nazwa wskazuje. Sowieci, bolszewicy mieli swój socjalizm internacjonalistyczny, a Niemcy nacjonalistyczny. Ot zwykłe różnice w tej samej rodzinie. Podobnie faszyzm - włoska odmiana socjalizmu.
Największy propagandzista nazizmu, piewca jego zbrodni Joseph Goebbels w swych „Dziennikach” pisał o ideologii nazistowskiej, iż składa się ona z dwóch komponentów - socjalizmu i nacjonalizmu. Pisał, iż ważniejszy był ten pierwszy, i gdyby trzeba było z czegoś zrezygnować, to zrezygnowano by z nacjonalizmu. Rozumiało to wielu Francuzów, Belgów, Holendrów tak ochoczo zasilających szeregi SS.
Pan ambasador powinien zrozumieć, że mówienie prawdy o niemieckiej i sowieckiej napaści na Polskę w 1939 roku i okupacji ma nie tylko znaczenie godnościowe, historyczne, polityczne, ale tez prawne i praktyczne. To nie nardowi socjaliści są winni nam wielkie reparacje za zbrodnie, grabieże zniszczenia, tylko Niemcy, ewentualnie do spółki z Austriakami. To nie jacyś naziści mają nam oddać skradzione dzieła sztuki tylko Niemcy i Austriacy. A Amerykanie mają nam w tym pomóc.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/632280-wpis-ambasadora-demokraci-zrzucili-bomby-atomowe-na-japonie