Paweł Palczowski (ur. ok. 1570) rozkodował specyfikę polityki państwa moskiewskiego na ponad 200 lat przed Astolphem de Custine (1790-1857), który dziś uchodzi za protoplastę kremlinologii czyli badań nad mechanizmami władzy w tak specyficznym ośrodku politycznym jaki jest Moskwa - carska, komunistyczna czy postsowiecką.
Dlaczego Palczowski został zapomniany a Custine postawiony na piedestale? Powodów jest kilka, m.in. praca Francuza jest jednak rozleglejsza, ale też jest to - właśnie - praca Francuza a nie Polaka, którego z góry lekceważy się jako rusofobicznego. Dodatkowym aspektem jest i nieumiejętność wyeksponowania polskiego dorobku pisarzy politycznych, a samego Palczowskiego dyskredytował profesor, gwiazda PRLowskiej historiografii, Jarema Maciszewski, nazywając Palczowskiego po prostu propagandystą dworu Zygmunta III. Komunistyczni badacze nie za bardzo mogli cenić Palczowskiego, gdyż oprócz krytycznego stosunku do Rosji klasyfikował on wschodniego sąsiada jako teren do kolonizacji, czyli właściwie zrównywał Moskowię z dzikimi Indianami obu Ameryk, które były poddawane kolonizacji przez Hiszpanię i Portugalię. Tymczasem Palczowski widział kawał świata, a konkretnie zachodniej Europy, sam też widział Moskwę nie tylko z perspektywy dworcu ale także głębokiej prowincji, towarzysząc wojskom I dymitriady. Tak powstała jego praca „Kolęda moskiewska”.
Poznanie Moskowii
Zwolennik wypraw na Moskwę miał do państwa carów stosunek krytyczny zwłaszcza z tego powodu, że dostrzegał tam ogromne zasoby naturalne, kompletnie niewykorzystane przez władze. Nieumiejętność zarządzania państwem i czerpanie benefitów z bezkresnych ziem jedynie przez wąską grupę oligarchów czy też sam dwór. Brzmi znajomo? 400 lat przed Gazpromem a więc w ogóle przed znajomością wartości takich zasobów jak gaz czy ropa, Palczowski twierdził że skarby natury w Rosji się po prostu marnują.
In summa ta ziemia we wszystkich przyległościach we wszystkich dostatkach i bogactwach opływa. Co z tego samego łacno każdy zrozumieć może, iż acz Moskwa barzo są źli gospodarze, dlatego że nie są pewni, jeśliż starania i pracej swej zażywać będą, gdyż hospodar według wolej swej jednemu wszystko weźmie, choć jeszcze z pola nie sprzątnął, drugiemu da, i acz oprócz tego nie są do handlów i kupiec- twa sposobni, jednak przecie wszystkiego mają dostatek, tak żywności, jako i inszych rzeczy potrzebnych.
XVII-wieczny pisarz polityczny i żołnierz zauważył tym samym i problem własności, a raczej jej braku, w państwie carów. Prawda, że sam Kucharzewski mógłby się tą refleksją poszczycić?
Jest w tej koncepcji i głębsza myśl - terytorium powinno być gospodarowane przez państwo i naród jako zasób, którego zmarnowanie jest niestosowne i przenosi prawo do eksploatacji na inne kraje.
Nie zstąpić sam Pan Bóg z nieba ani też anioła nie ześle, który by sam za nas pracując, państw nam nabywał i one gotowe próżnującym oddawał, ale przez środki wszystkie rzeczy sprawuje i chce tego po nas, abyśmy się też do wszystkiego przykładali i to, co może być z nas, czynili, a za tym błogosławieństwa Jego świętego i pożądanych w rzeczach skutków oczekiwali i one otrzymali.
Słowem: do roboty, narodzie.
Rosja dziadowska
Palczowski będąc na dworze carów podczas misji dyplomatycznej dostrzegł także ciekawy zwyczaj - władca po rozmowie z przedstawicielami przedstawicieli Zachodu umył ręce dla rytualnego podkreślenia, że gardzi innymi krajami i uznaje je za nieczyste oraz niegodne. Putinowski pies witający Merkel, która przecież tych zwierząt się boi, to tylko przedłużenie starej, jeszcze przedKGBowskiej tradycji.
Gdy Palczowski opisuje biedę cywili i żołnierzy rosyjskich powracają nam świeże obrazy z obecnej inwazji na Ukrainę.
Ostrożniej u nas chłop na kiermasz idzie, a niż tam drugi żołnierz na wojnę jedzie. Bo jeśliż ma ręczną broń, nie ma rusznicy, nie ma łuku, nie ma drzewka; jeśliż też ma łuk abo rusznicę, nie ma ręcznej broni, i tak rozumie, że jedno drugiemu zawadza i że dosyć na jednej broni. Więc się wlecze bez czapki w siermiędze, w kurpiach, a jeśli jaki znaczny, to bębenek do siodła przypnie, sam bez pasa, rękawy opuści, że będą wisiały aż do ziemie: kiedyby kto przypadł, a ujął go za nie, to by chłopa i bez broni z szkapy zwalił. Ta zaś abo nędzna, chuda, abo bojaźliwa, abo twardousta, a siedzi na niej jak żuraw, na siedle wysokiem, żeby go tym łacniej było strącić.
Zygmuntowski autor zauważał także, że obawa przed Rosją jest wynikiem nieracjonalnych i źle skalkulowanych strachów. Pisarz twierdził, że to Moskwa bardziej bała się Rzeczpospolitej niż odwrotnie i zauważał takie mechanizmy, które Lenin później nazwał pieriedyszką, czyli kreowanie takiego wrażenia w relacjach międzynarodowych, by zyskać na czasie, potrzebnym w dobie kryzysów.
iżeśmy się my Moskwy po te czasy zawżdy bali, a oni nas barziej. Jednak w tym mędrzszy byli niżli my, że miasto bojaźni serce wielkie i jakieś lekkie nas poważenie nam po sobie pokazowali, despekty nam wielkie wyrządzali, któreśmy co raz to połykali, i owszem, posły do nicheśmy słali, o pokój ich prosząc, a oni się z nim drożyli, choć im czasem ów pokój był daleko potrzebniejszy niż nam.
Dezinformacja, Zachód i następne wojny
Autor zauważał przy tym, że Moskale do perfekcji dopracowali propagandę i dezinformację, mając w Europie system informowania ówczesnej, nazwijmy to, opinii publicznej o rzekomych sukcesach Kremla. „Mogą tam i takowe rzeczy pisać i malować, których nigdy nie było” - czyż te słowa nie pasowałyby i do dzisiejszej wojny.
Ale nade wszystko polski szlachcic z pogłębioną refleksją patrzył na totalną nędzę Moskwicinów, despotyzm, kompletny prymitywizm praw i obyczajów i marnotrawstwo potencjalnych bogactw skłaniał komentatora politycznego do wniosku, że dzicz moskiewską trzeba traktować jak każdą inną, co w realiach XVII-wiecznych oznaczałoby konieczność kolonizacji na wzór hiszpańskich czy angielskich podbojów? Co by radził Palczowski zrobić z dzisiejszą dziczą rosyjską - tego nie wiem. Zachowując jednak aktualność innych spostrzeżeń można się obawiać, że mocarstwa, które po skutecznej obronie Ukrainy, zachowają głos decydujący w sprawie pokoju z różnych powodów potraktują Moskowię wyjątkowo łagodnie. Aż do następnej krwawej i zbrodniczej wojny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/628987-palczowski-czyli-dlaczego-z-rosji-nic-nigdy-nie-bedzie