Nie mogę pojąć, co takiego się stało, że Władysław Frasyniuk broni Dariusza Rosatiego, który dopuścił się skandalicznego czynu zagrażającego zdrowiu i życiu innych osób, zjawiając się Sejmie na głosowanie mimo swojego zakażenia Covidem-19?
Muszę się przyznać, że pewnych rzeczy nie rozumiem. Wśród tych ciągle dla mnie niepojętych spraw są obecne sympatie Władysława Frasyniuka. Nie mówię o istotnej reorientacji poglądów politycznych. Wędrówka, która zaprowadziła go tak daleko, że dawni koledzy z podziemnej „Solidarności” stali się dziś śmiertelnymi wrogami. Jakby nie wystarczyło mu, skoro już zapałał szczerym uczuciem i przekonaniem do Platformy Obywatelskiej, czy szerzej, do obecnej opozycji, że obóz władzy jest rywalem politycznym.
Skąd ta nienawiść?
Dlaczego patrzy jednak na nich jak na nienawistnych wrogów? Starają się przecież - z lepszymi i gorszymi rezultatami - w wielu obszarach realizować, a nawet pielęgnować wartości, o które „Solidarność”, walczyła. Choćby takie, jak udział Kościoła katolickiego w życiu polskiego społeczeństwa, znaczenie rodziny – jako związku kobiety i mężczyzny – dla trwałości wspólnoty narodowej, czy kultywowanie bohaterów naszej trudnej przeszłości. Tej starszej i nam współczesnej, której jedną z ważnych postaci jest właśnie sam Władysław Frasyniuk. Człowiek, który przez wiele lat uchodził – nie bez powodu przecież – za personę sztandarową, nie tylko dla dolnośląskiej „Solidarności”.
Nie wierzę, aby Władysław Frasyniuk nie dostrzegał niebezpieczeństwa, jakie stworzył Dariusz Rosati swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Postąpił tak wyłącznie z powodów politycznych zakładając, że jego głos może zaważyć na odwołaniu ze stanowiska ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Czyżby Władysław Frasyniuk popierał decyzję Dariusza Rosatiego, skoro potępiał dziennikarzy, którzy jego zdaniem zachowali się karygodnie? Ośmielili się pytać Dariusza Rosatiego, dlaczego przyszedł do Sejmu, będąc zarażony korona wirusem?
Nie wierzę, aby Władysław Frasyniuk nie znał komunistycznej przeszłości Dariusza Rosatiego, kiedy dla perspektywy zrobienia kariery w bankowości, podjął współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Aby nie widział przefarbowania się Dariusza Rosatiego dekadę temu na obrońcę praworządności i demokracji, dzięki czemu znalazł swoje nowe gniazdko polityczne w Platformie Obywatelskiej.
Obrona jako dewiacja
Nie kwestionuję prawa każdego do zmiany swoich poglądów politycznych – co nie znaczy, że pochwalam – ale nie powinno to prowadzić do anomalii, a obronę Dariusza Rosatiego przez Władysława Frasyniuka traktuję jako dewiację.
Podobnie jak stanie murem przez Bogdana Borusewicza za prof. Tomaszem Grodzkim, poprzez torpedowanie przez długie miesiące wszczęcia procedury pozbawienie marszałka Senatu immunitetu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/627088-gdzie-sa-kumple-z-tamtych-lat-przypadek-frasyniuka