Choć Gorbaczow nie udźwignął złożonego planu Andropowa, polegającego na przebudowie i wzmocnieniu Związku Sowieckiego, choć Sowiety się rozpadły a imperium się cofnęło, to jednak kilka założeń „Pieriestrojki” i „Głasnosti” zostało zrealizowanych. Jednym z nich było uśpienie czujności Zachodu wobec mocarstwowych planów Kremla oraz przekonanie Niemiec i Francji do wypchnięcia USA z Europy z jednej strony i uzależnienie ich od syberyjskich surowców z drugiej. I nie można powiedzieć, że „nikt nie mógł tego przewidzieć”, bo takie zdeterminowane i głęboko przemyślane głosy się pojawiały. Amerykańska sowietolog Amy Knight już w 1988 roku zauważyła w jak wielkim stopniu to KGB koordynuje rzekomą demokratyzację ZSRS, zaś w pracy wydanej w 1997 roku („Szpiedzy bez maski”, wydanie polskie 2001) opisywała nawet przejmowanie prywatnego biznesu przez tajne służby w byłych państwach satelickich, także w Polsce.
Ale bezpośrednio do CIA swoje memoranda na temat błędnego odczytania Gorbaczowowskich reform składał Anatolij Golicyn, w Polsce znany z pracy „Nowe kłamstwa w miejsce starych”, które Antoni Macierewicz polecił przetłumaczyć na język polski w 2007 roku. Golicyn, dawniej analityk KGB, zbiegł z placówki w Helsinkach w 1961 roku i przez resztę życia - jak wielu dysydentów - był aktywny w zwalczaniu komunistyczych wpływów. Od końca lat 80-tych przez kilka lat słał alarmistyczne pisma do CIA, wykazując że zachodnie wywiady przestały wystarczająco intensywnie monitorować działania postsowieckich służb i że dyplomacji Ameryki i Europy źle rozumieją intencje Kremla.
Golicyn uważał, że ZSRS był już u swego kresu tak drastycznie słaby, że wystarczyłoby pchnąć je palcem, by raz na zawsze zakończyć przygodę z sowieckim eksperymentem. A jednak
Zaślepienie Zachodu i jego kręgów wywiadowczych i politycznych na sowiecką strategię, bezkrytyczna akceptacja autentyczności zwodniczej, kontrolowanej pseudodemokracji i poparcie dla „pierestrojki” dały Sowietom znaczącą przewagę i pogorszyły sytuację.
Byłego oficera KGB martwiły spory między Europą i USA w ich podejściu do Rosji. Jego zdaniem rozdźwięk między tymi siłami usypia czujność na nowe strategie Kremla.
Istnieje pilna potrzeba cichych konsultacji między Stanami Zjednoczonymi a ich europejskimi sojusznikami w sprawie niebezpieczeństw związanych z nową sytuacją.
Z dzisiejszej perspektywy, po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, widać jak precyzyjnie Golicyn ocenił zagrożenie dla świata w przypadku, gdy Waszyngton odpuści swoją rolę „szeryfa” i złagodnieje wobec wrogów Zachodu, zwłaszcza Moskwy.
Chociaż Stany Zjednoczone są politycznie nieprzygotowane na polityczną ofensywę komunistów, zwiększyły swoją siłę militarną i środek odstraszający działa. SDI i zaawansowana technologia amerykańska uczyniłyby kraj jeszcze bezpieczniejszym: stąd sowiecka kampania mająca na celu ich osłabienie. Siła militarna Stanów Zjednoczonych i NATO to główne atuty Zachodu, które powstrzymują sowieckie awanturnictwo i które mogą zahamować obecną ofensywę polityczną. Żadne złudzenia co do „liberalizacji” w krajach komunistycznych nie powinny mieć wpływu na te zasoby wojskowe. W przeciwnym razie Stany Zjednoczone staną się w oczach krajów komunistycznych „papierowym tygrysem”, uruchamiając łańcuch ryzykownych i nieprzewidywalnych wydarzeń.
Golicyn alarmował wprost - to co wyrabiają zachodni analitycy to po prostu „ślepota”.
Ta ślepota zakończy się rozczarowaniem wraz z upadkiem fałszywych długoterminowych oczekiwań USA i może zapewnić ostateczne zwycięstwo sowieckiej strategii konwergencji środkami politycznymi.
Liczne pisma i memoranda dysydenta zostały wydane zbiorczo w książce pt. „The perestroika deception”, ale jego ostrzeżenia, jak i cały nurt sceptycyzmu wobec przekształceń politycznych w Moskwie, zostały zlekceważone. Agenci wpływu podsuwali zachodnim komentatorom bajeczki o „egzotycznej”, „nierozumianej”, „fascynującej” i „demokratyzującej się ” Rosji. Nawet taka prasa jak „Daily Telegraph” czy „Washington Post” jeszcze dekadę temu publikowały sowicie opłacaną wkładkę poświęconą współczesnej Rosji, w której uzasadniano różne ekspansywne postępowania Moskwy bajeczkami o stabilności czy bezpieczeństwie i ładzie międzynarodowym. Dziś tymi fazesami agentury wpływu mówi Olaf Scholz czy Emmanuel Macron.
Świat zalały też artykuły czy nawet książki o Władimirze Putinie, gdzie jego wady były opisywane na podstawie koncesjonowanych informacji, pubklikowanych np. przez przyjaciela Putina Sergieja Roldugina. Dziennikarze z Europy i USA byli zachwyceni mogąc opisać ulubione filmy Putina czy jak złamał on procedury bezpieczeństwa podczas zamieszek antykomunistycznych w Dreźnie w 1989 roku. Obumarła sowietologia, nie narodziła się poważna kremlinologia i Rosję zaczęto traktować jak mniej lub bardziej zwyczajne państwo (choć mało demokratyczne). Dzisiaj nadal w opisywaniu celów i intencji Kremla dominuje podejście oparte na przeniesieniu zachodniej racjonalności i gry interesów na zideologizowane myślenie czekistów, którzy - jak się okazuje - nie patrzą na świat oczami tzw. „ekspertów”.
Stąd też tyle fatalnych postaw wobec Putina takich krajów jak Niemcy czy Francja albo katastrofalny w skutkach reset Baracka Obamy. Ale nadal istoty rosyjskiego imperium - niszczenia dla nienawiści, z samej istoty rosyjskości, ekspansji paranoicznej, opartej na spiskach i złej ocenie zagranicy, na wyobrażonych cnotach „russkogo mira” - w debatach to nadal ustępuje racjonalnym kalkulacjom co się Rosji opłaca, a co nie. Ludzie postpolityki sami nie rozumieją jaki wpływ na ludzkie działania ma ideologia - w tym wypadku rosyjska, kremlowska. I znowu - wystarczy tego kolosa na nogach z łajna pchnąć palcem, by upadł z łoskotem. Ale znowu - daruje mu się winy i pozwoli po tej wojnie jako tako żyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/625828-nieznane-ostrzezenia-golicyna-czyli-jak-zachod-dal-sie-uspic