Warto czytać przestępcze kodeksy honorowe, bo wtedy łatwo się dowiedzieć, że honorowy szuler nigdy nie zrobi tego, co pozbawiony honoru polityk.
Jaki scenariusz nie zostałby zrealizowany, przechlapane powinni mieć wszyscy poza Donaldem Tuskiem. O to chodzi w przeciągających się rozmowach o tzw. jednej liście. Nikt poza Tuskiem nie może mieć udziału i zasług w razie sukcesu, wszyscy poza Tuskiem będą winni w razie wyborczej porażki. To wszystko wygląda jak gra z szulerem, który zna dziesiątki sposobów znakowania kart lub ich ustawiania w talii, żeby wygrał on sam albo ktoś, kto jest z nim w zmowie. Tym razem wspólnika raczej nie będzie, więc nie do końca zrealizowany zostanie scenariusz, jaki od 40 lat znamy z filmu „Wielki Szu” Sylwestra Chęcińskiego.
Dobry szuler gra tak, żeby tylko najważniejsze partie były dla niego wygrane, nawet jeśli wszystkie byłyby możliwe do ustawienia. Dobry szuler potrafi się sam ograniczać. I nigdy nie odbija mu palma, choćby mógł wygrać dużo więcej niż wygrywa. Dobry szuler chce funkcjonować przez wiele lat, a poza tym w jakimś stopniu szanuje innych szulerów oraz ma litość dla kompletnych naiwniaków. Owszem, potrafi im dać lekcję, ale jeśli zaczynają coś rozumieć i są gotowi zejść z drogi samounicestwienia, to szuler może nawet być dla nich nauczycielem życia.
Problemem jednej listy jest to, że tu chodzi tylko o jedną rozgrywkę, więc nie trzeba przestrzegać zasad honorowych, bo drugiej takiej okazji przez wiele lat może nie być. Można być więc nawet kimś gorszym niż szulerzy, bo oni zasady mają. I w ogóle honorni przestępcy je mają, wystarczy wspomnieć lwowski Złodziejski Kodeks Honorowy. Szczególnie ważne w kontekście, o jakim tu mowa są punkty 5., 7., 9., 15., 17., 18., 19. i 21. tego kodeksu. Punkt 5 stanowił: „Część dochodu należy przeznaczyć na pomoc osobom w potrzebie z ferajny lub własnej dzielnicy (to buduje szacun i zaufanie). W punkcie 7. wymagano: „Długi, w tym dług wdzięczności musi zawsze być spłacony i to z nawiązką”.
Punkt 9. Lwowskiego Złodziejskiego Kodeksu Honorowego głosił: „Złodziej winien szanować swoją matkę, być szarmanckim wobec kobiet w tym i prostytutek, u których zawsze można znaleźć metę w potrzebie”. W punkcie 15. zapisano: „Nie wolno uwodzić kobiety kolegi po fachu w czasie odbywania przez niego kary więziennej”. Punkt 17. stanowił: „Nie wolno okradać starych, niedołężnych, kobiet w ciąży, dzieci”, a dopełniały go punkt 18.: „Nie okrada się swoich ani osób które okazały złodziejom szacun i zaufanie” oraz 19.: „Nie okrada się w swojej okolicy (bo to się zawsze obraca przeciwko wszystkim z ferajny)”. Ostatni punkt - 21. mówił, że „niepisanych umów z innymi gildiami lub psiarnią należy przestrzegać”.
Politycy opozycji, szczególnie ci spoza KO (PO), mogliby się sporo nauczyć z lwowskiego Złodziejskiego Kodeksu Honorowego, w tym czytelnych zasad moralnych. A wtedy na cały pomysł z jedną listą musieliby spojrzeć jako na szulerkę bez zasad. Donald Tusk ich potrzebuje tylko po to, żeby w razie porażki obarczyć ich odpowiedzialnością za nią. Mówiłby wtedy, że wszystko działo się za późno, za płytko, bez stosownego zaangażowania, bez zaufania do partnera, bez odpowiedniej dawki nienawiści wobec PiS, bez stosownego wkładu własnego itp. Mówiono by, że KO (PO) zrobiła wielki gest, bo przecież sama mogła wygrać, a została wykorzystana, w dodatku bez słowa wdzięczności.
Gdyby jakimś cudem jedna lista doprowadziła do wygranej opozycji, byłyby zdawkowe podziękowania Tuska, ale zaraz potem niekończący się spektakl chwalenia jego geniuszu, przypominania kłód rzucanych pod nogi przez późniejszych koalicjantów, festiwal małostkowości i żądania stosowanego nagrodzenia (pieniędzmi z subwencji i ewentualnymi stanowiskami czy innymi konfiturami) najbardziej zasłużonych, czyli Tuska&Co., a wreszcie zgłoszono by prawo posiadania pakietu kontrolnego przez Tuska i PO.
Przewodniczący PO oraz tacy jego kumple jak Izabela Leszczyna, Radosław Sikorski, Tomasz Siemoniak czy Borys Budka muszą dobrze wiedzieć, że proponują kolegom z opozycji szulerski numer. Ale ponieważ nie znają kodeksu honorowego obowiązującego także szulerów, nie respektują zasad i chyba nie zamierzają szanować partnera. Chcą go po prostu oszwabić (wybór tego czasownika nie jest przypadkowy). Ale oficjalnie jest serce na dłoni i wszelkie melodramatyczne środki wyrazu. Nauka z tego taka, że warto czytać przestępcze kodeksy honorowe, bo wtedy łatwo się dowiedzieć, że honorowy szuler nigdy nie zrobi tego, co pozbawiony honoru polityk.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/625162-lwowski-zlodziejski-kodeks-honorowy