„Jeśli on [Putin] pozwala wysadzać budynki w Moskwie i w Wołgodońsku, żeby mieć pretekst, to trzeba być naprawdę ślepym, żeby nie sądzić, że kogoś, kto wszedł mu tak w paradę jak żaden inny polityk do czasu ataku na Ukrainę i Wołodymyra Zełenskiego, to tym pierwszym wrogiem był Lech Kaczyński” - powiedział publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl Stanisław Janecki w „Salonie Dziennikarskim”, wspólnej audycji publicystycznej tygodnika „Idziemy”, Radia Warszawa i portalu wPolityce.pl transmitowanego na antenie TVP Info.
CZYTAJ TAKŻE:
Grabowski: Jachira gra taką rolę, jak kiedyś Palikot
Kolejnym tematem rozmowy była awantura w Sejmie wokół uchwały, w której Rosję określono jako państwo terrorystyczne. Opozycja storpedowała przyjęcie tej uchwały ze względu na poprawkę, która pojawiła się tuż przed mającym się odbyć głosowaniem i w której zaznaczono, że Rosja jest odpowiedzialna także za zestrzelenie samolotu Malaysia Airlines Boeing 777 oraz katastrofę smoleńską. Goście odnieśli się m.in. do zachowania posłanki Koalicji Obywatelskiej Klaudii Jachiry.
To, co zrobiła Jachira, było powtórzeniem numeru, który zrobiła Agnieszka Pomaska podczas tzw. „puczu sejmowego”. Poszła do Jarosława Kaczyńskiego i zaczęła prowokować
— stwierdził Stanisław Janecki.
Ewidentnie Klaudia Jachira gra podobną rolę jak kiedyś Palikot i inne persony, które miały doprowadzić wyłącznie do destrukcji, do ośmieszenia, sprowokowania jakiejś reakcji, którą później można by nagłośnić. To ewidentna rozgrywka tego rodzaju. A przed audycją spojrzałem jeszcze w badania z 9 kwietnia b.r. i 48 proc. Polaków uważa, że Rosja jest zamieszana w zamach smoleński, odpowiada za ten zamach
— ocenił z kolei socjolog z Fundacji Mamy i Taty Marek Grabowski.
Duży udział w tym wyniku mają również zwolennicy opozycji, bo jednak pewien zdrowy rozsądek podpowiada, że coś takiego nie mogło się wydarzyć sama z siebie
— dodał.
Opozycja, wiedząc, jakie są nastroje społeczne, w jakiś taki rozpaczliwy, histeryczny, bardzo nieciekawy sposób próbuje jakoś to odmienić, ugrać chociażby to niezadowolenie, złość, prowokować
— wskazał Grabowski.
Krysztopa: Hańba polskiego parlamentaryzmu
Sam kształt tej poprawki powinien być absolutnie akceptowalny również dla opozycji. Nie było tam np. frazy o „zamachu smoleńskim”. Natomiast jeżeli chodzi o tryb wprowadzenia tej poprawki, to mógł wywołać niepokój opozycji. Były jakieś ustalenia na komisji, wszyscy dogadali się co do kształtu tej rezolucji, no i w ostatniej chwili pojawia się poprawka
— ocenił z kolei redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność” Cezary Krysztopa.
Jeżeli chodzi o Klaudię Jachirę, to jest to hańba polskiego parlamentaryzmu. Nie pierwsza i nie ostatnia, zawsze każdy Sejm miał swojego pajaca i ten również najwyraźniej go ma. Gdyby Klaudia Jachira znajdowała się poza Sejmem, to moglibyśmy ją ignorować, nie zauważać, na co jak najbardziej się zachowuje. Niestety, znajduje się w Sejmie
— dodał.
Janecki: Specyficzna wersja syndromu sztokholmskiego - syndrom moskiewski
Rejwach wokół poprawki, którą zgłosił Antoni Macierewicz, i wielkie oburzenie, pokazuje, że w Polsce funkcjonuje specyficzna wersja syndromu sztokholmskiego, który ja nazywam syndromem moskiewskim. Absolutnie funkcjonuje to również w elitach opiniotwórczych i elitach politycznych – pewnych rzeczy, jeśli chodzi o Rosję, nie ruszamy
— ocenił publicysta tygodnika „Sieci” i portalu wPolityce.pl Stanisław Janecki.
Mamy ewidentne dowody na wszelkie inne zbrodnie, ale nie może być tak, że rację będą mieli nasi polityczni przeciwnicy, bo się okaże, że to, co im przypisywano, że buduje się sztuczny mit oparty na fikcji, jest niestety faktem, i co my biedni w opozycji zrobimy
— stwierdził.
To jest konsekwencja ich zaniechań i błędów. Jeżeli oddaliśmy śledztwo smoleńskie Rosji. Uznaliśmy, że lot ten był lotem prywatnym i cywilnym, choć był lotem wojskowym. Oddanie tego śledztwa było katastrofalnym błędem
— ocenił Grabowski.
Prosta sprawa. Putin kazał mordować w różny sposób wszystkich, którzy sprzeciwili się jego polityce, jego linii. Począwszy od tego prezentu, jaki zrobili mu w jego urodziny 7 października, mordując Annę Politkowską, potem mord na Litwinience i wszystkie inne zbrodnie
— podkreślił Janecki.
Jeśli on pozwala wysadzać budynki w Moskwie i w Wołgodońsku, żeby mieć pretekst, to trzeba być naprawdę ślepym, żeby nie sądzić, że kogoś, kto wszedł mu tak w paradę jak żaden inny polityk do czasu ataku na Ukrainę i Wołodymyra Zełenskiego, to tym pierwszym wrogiem był Lech Kaczyński
— podsumował dziennikarz.
Prawo i Sprawiedliwość osiąga 40 proc. w sondażu Social Changes
Prowadzący zapytał swoich gości także o najnowszy sondaż Social Changes, w którym Prawo i Sprawiedliwość zdobywa 40 proc. poparcia, a przewaga nad Koalicją Obywatelską wynosi 12 punktów.
Jest to pewien sukces, wynik chyba najwyższy od dłuższego czasu. Powstaje jednak pytanie, dlaczego on ciągle nie może przebić pewnego sufitu. I widziałabym w tym takie pole do zastanowienia wśród ludzi, którzy zajmują się kampanią wyborczą, która właściwie już się zaczęła. Nie chcę publicznie udzielać takich rad, ale myślę, że pewne rzeczy są do przemyślenia i w tej sytuacji, która jest, ten wynik mógłby być znacznie wyższy
— oceniła Teresa Bochwic.
To już 4. tydzień umacniania się pozycji Prawa i Sprawiedliwości. Jeszcze miesiąc temu PiS miało 35 proc., dosyć stabilne. 3 tygodnie temu skoczyło na 38, kolejny tydzień to potwierdził. Teraz jest 40. Jestem o tyle pewien, że wynik nie jest przypadkowy, że jednocześnie zmalał odsetek osób niezdecydowanych
— podkreślił Marek Grabowski.
Wyborcy, którzy porzucili PiS przeszli do dwóch grup: jedna to grupa niezdecydowanych, bo prowadząc badania jakościowe widzimy, że oni po prostu nie zagłosują na Tuska, to jest niemożliwe, żeby zagłosowali na tamtą stronę. Część przeszła do Hołowni, ale wróciła, bo Hołowni wynik spadł. Część wyborców przeszła do „raczej nie pójdę na wybory”. Jeśli uwzględnimy te wszystkie elementy, to widzimy, że te 40 proc. jest jak najbardziej realne
— powiedział socjolog.
Moim zdaniem PiS ma potencjalne 42-45 proc., bo tak wskazuje większa, dłuższa analiza
— podsumował.
Mamy w przestrzeni publicznej sondaże, które potwierdzają już chyba wszystkie możliwe tezy przedwyborcze. Pozwolę sobie więc pozostać ostrożny w ostatecznym stwierdzeniu, czy jest to sondaż przełomowy, czy też nie, aczkolwiek, jeżeli taka tendencja na różne sposoby by się potwierdziła, bo różne sondażownie, im bliżej wyborów, to wydają się coraz bardziej wiarygodne, więc podejrzewam, że jeśliby się taka tendencja potwierdziła, to można byłoby rzeczywiście mówić o jakiejś zmianie
— stwierdził Cezary Krysztopa.
Ale ja myślę, że jeśli jakaś zmiana nastąpi i będzie zauważalna w sondażach, to możemy jej oczekiwać raczej wiosną. Bo zima zweryfikuje wiele wyobrażeń na temat tego rządu i czynników, które wpływają na naszą sytuację i sytuację rządu. I może wtedy by jakaś zauważalna zmiana nastąpiła
— dodał redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”.
Są dwa elementy, które wpływają na tę poprawę. Po pierwsze: bardzo dobre zamknięcie sprawy związanej z rakietą w Przewodowie. W 24 godziny została wyjaśniona, rozegrano to spokojnie, ale czujnie, opozycja się trochę gubiła w tych narracjach
— wskazał Grabowski.
Druga sprawa to kwestia węgla. Obiecywano, że ten węgiel się pojawi, tej obietnicy długo nie dowożono, jednak gdy samorządy, również związane z opozycją, zobaczyły, że to uderza w lokalnych działaczy, w pewien sposób się zbuntowały i weszły we współpracę z rządem. Myślę, że jak już trochę tego węgla się pojawiło, w domach zaczęło być ciepło, to nastąpiło takie „uff”
— zauważył.
W sprawie Przewodowa zadziałała jedna rzecz, fundamentalna zupełnie: Polska jako poważne państwo i polscy przywódcy jako poważni politycy. Uruchomienie całego systemu wszystkich najważniejszych polityków na świecie, łatwość dostępu do nich, konsultacje z Polską, poleganie na polskim opisie sytuacji pokazało, że to nie są ludzie lekceważeni, traktowani niepoważnie. Polska daje sobie radę, jest wiarygodnym sojusznikiem. Takie rzeczy bardzo działają na opinię publiczną
— stwierdził Stanisław Janecki.
Ale opozycja nie śpi. Widziałam wczoraj w TVN24 zapowiedź reportażu o tym, jak to w Polsce nie ma węgla. Pokazywane były puste komórki i zrozpaczone babcie
— zwróciła uwagę Teresa Bochwic.
Można wiedzieć, że węgiel jest, ale przecież w niektórych telewizjach zobaczymy, że go nie ma. W ogóle
— dodała b. przewodnicząca KRRiT.
Jeżeli wprowadziło się histerię, że węgla nie ma, to, że ten węgiel jest, to oczywiście mamy jakąś zmianę. Ale istotny będzie również element ceny. A ta cena jest, jaka jest, dlatego, że ten węgiel musiał być sprowadzony drożej, szybciej. Również dlatego, że nie wydobyły go polskie kopalnie, a nie wydobyły go, bo rząd poddał się presji Unii Europejskiej na zamykanie kopalń, dlatego ten argument również będzie obecny
— ocenił Cezary Krysztopa.
Sprzedaż w Niemczech skradzionego z Polski obrazu
Na koniec krótko poruszono temat „Kompozycji” Kandinsky’ego skradzionej z Polski w latach 80. i wystawionej na aukcji w Berlinie.
Jest przepis, że po 30 latach kradzione przechodzi na rzecz kradziciela, żeby nie używać niedobrych słów. I okazuje się, że Niemcy tak po prostu robią. Jeszcze 10 lat biedacy poczekali, jeszcze 10 lat do 30 i już spokojnie można było wystawić na aukcję
— podkreśliła Bochwic.
Przepis niemieckiego prawa sankcjonuje wielką grabież dzieł sztuki w całej Europie, a Polsce w szczególności. Wiele tych dzieł jest ukrywanych, być może z „Portretem Młodzieńca” Rafaela, czyli najcenniejszą polską stratą jeśli chodzi o sztukę. Takich rzeczy nie można sprzedać, ale te mniejsze prace można sprzedać
— zauważył Janecki.
Niemcy nie zareagowali już w 1988 r., gdy po raz pierwszy to skradzione dzieło pojawiło się na aukcji w Monachium, ostemplowane pieczęciami Muzeum Narodowego w Warszawie i nikt nawet nie zapytał, skąd to pochodzi
— przypomniał publicysta.
Strasznie biedni są ci Niemcy. Cały czas o coś Polacy się ich czepiają
— ironizował Krysztopa.
Cały czas się mówi, że w Polsce panuje jakaś antyniemiecka histeria. A ja mam wrażenie, że to raczej proniemiecka histeria, a cała reszta wynika z jakiejś rzeczowej oceny faktów, również z historii Niemiec
— podkreślił.
Na mojej okładce, która ostatnio stała się przedmiotem jakiegoś dziwnego ataku. Nie ma na niej żadnego Hitlera, swastyki czy podobnych rzeczy, a określenie „Lebensraum” to koncepcja pochodząca jeszcze z XIX w.
— powiedział redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”.
Problem kradzieży i handlu polskimi dziełami sztuki jest olbrzymi, myślę, że to naprawdę zadanie na najbliższe lata, żeby ostro to przycisnąć. Chodzi o to, aby być konsekwentnym
— stwierdził na koniec Marek Grabowski.
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/624703-awantura-o-uchwale-janecki-przejaw-syndromu-moskiewskiego