Posadami samorządu lubuskiego pod przywództwem marszałek sejmiku wojewódzkiego Elżbieta Polak, nie była w stanie wstrząsnąć afera mobbingowa w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego, mająca podglebie związane z regułą „praca za sex”. Nie zachwiała katastrofa wywołana rzekomą rtęcią zatruwająca Odrę. Czy posady te nadwyręży kolejna afera – jak wiele wskazuje najpoważniejsza z dotychczasowych – pokaże czas. Można jednak założyć, że tak jak dotychczas, uwikłani w naganne sprawy, wysocy urzędnicy, kontrolowani przez władze sejmiku, stracą posady. Raczej pewne pozostaje, że inni mogą tracić swoje stanowiska, ale marszałek jest nietykalna.
Pierwsze sygnały, płynące z organów ścigania mówią o kilku absolutnie bulwersujących wątkach. Jednym z nich są wstrząsające doniesienia o możliwym procederze handlu ludźmi. A z pewnością bezwzględnym wykorzystywaniu i okrutnym traktowaniu obywateli Gwatemali, jednego z najbardziej biednych państw Ameryki Środkowej. Ludzie ci byli wabieni do przyjazdu do naszego kraju wysokimi zarobkami. Zamiast tego otrzymywali niską nędzną pensję i żyli w prymitywnych warunkach.
Sednem sprawy na poły kryminalnej, wiążącej ją pośrednio z samorządem jest to, że właścicielką zielonogórskiej agencji pośrednictwa pracy, zajmującej się ściąganiem obywateli Gwatemali do Polski, była żona dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy.
W sobotę „Gazeta Lubuska” informowała o kolejnej aferze w województwie. Jak przekazano, chodzi o Wojewódzki Urząd Pracy i głośną aferę handlu ludźmi z Gwatemali. Firma o nazwie „Easttrees”, ( w swobodnym tłumaczeniu: Wschodnia gałąź, Wschodnie drzewo), której prezesem jest Małgorzata Koska- Stępak, w sposób oczywisty pozostawała w konflikcie interesów z WUP, na czele którego stal do wczoraj jej mąż Waldemar Stępak.
Według publikacji „Gazety Lubuskiej”, Szef WUP, pytany o te kwestię, odparł, że „żona Małgosia faktycznie prowadzi agencję, ale konfliktu interesów nie widzę”. Ten konflikt interesów musiał być znany najwyższym władzom sejmiku, bo jak podkreśla „Gazeta Lubuska” opisująca aferę, dyrektor WUP, jako urzędnik był nadzorowany przez wicemarszałka sejmiku wojewódzkiego Łukasza Poryckiego z PSL, pozostający w koalicji z PO. Dodajmy, że to prezes firmy „Easttrees dla przybyszy z Ameryki Środkowej była jedynym pracodawcą i to ona kierowała ich do pracy w różnych częściach Polski.
Znając te informacje, jakiś czytelnik mógłby zapytać, a konsekwencje polityczne poniesie ktoś? Od tych, którzy o tym decydują, spodziewam się takiej odpowiedzi.
Powiedzmy prawdę. Czy marszałek województwa musi o wszystkim wiedzieć, co się dzieje na powierzonym jej terenie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/624011-mobbing-rtec-nieludzkie-traktowanie-najemnych-cudzoziemcow