„Wszyscy jednoznacznie wypowiedzieli się, że nie ma w tej sytuacji winy Ukraińców, ponieważ mówimy o wypadku wynikającym z wojny wywołanej przez Rosję. Ukraina próbuje się bronić i niestety takie rykoszety mogą się przytrafić. Oby ten w Przewodowie był pierwszym i ostatnim” - mówi portalowi wPolityce.pl były minister spraw zagranicznych, od 2019 r. europoseł PiS Witold Waszczykowski.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Czy istnieje obawa, że tragedia w Przewodowie doprowadzi do pogorszenia relacji polsko-ukraińskich?
Witold Waszczykowski: Nie, w żadnym wypadku nie powinno się tak stać! Co prawda mieliśmy przez chwilę pewne zawahanie w postawie prezydenta Zełenskiego, który utrzymywał, że to rakieta rosyjska, ale dzisiaj widzimy, że strona ukraińska deklaruje pełną współpracę. Są gotowi współpracować na poziomie eksperckim w śledztwie prowadzonym przez Polskę.
Wszyscy jednoznacznie wypowiedzieli się, że nie ma w tej sytuacji winy Ukraińców, ponieważ mówimy o wypadku wynikającym z wojny wywołanej przez Rosję. Ukraina próbuje się bronić i niestety takie rykoszety mogą się przytrafić. Oby ten w Przewodowie był pierwszym i ostatnim.
Zatem nie ma ryzyka, że nastąpi kryzys w relacjach i nasze relacje z Kijowem nadal pozostaną partnerskie?
Nie widzę takiego kryzysu. Jeśli strona ukraińska być może weźmie jeszcze udział w jakimś zadośćuczynieniu rodzinom tych ofiar, to raczej nie widzę materiału na jakikolwiek kryzys.
A relacje między Ukrainą a Stanami Zjednoczonymi? W ostatnim czasie media coraz częściej piszą o pewnych napięciach, a w kontekście eksplozji w Przewodowie mówi się, że prezydent Zełenski złagodził swoje stanowisko właśnie po wypowiedzi prezydenta Bidena.
Rozumiem, że strona ukraińska w pierwszej chwili mogła być zagubiona. Rosjanie zaatakowali salwą ok. 100 pocisków czy rakiet. Podobną liczbą odpowiedziała Ukraina. Zresztą ta sytuacja nadal trwa. Rosjanie w dalszym ciągu ostrzeliwują Ukrainę, a ona się broni.
Przy takim natężeniu działań można się pomylić i przez jakąś chwilę nie być pewnym, który to pocisk eksplodował czy przeleciał na naszą stronę.
Jeszcze w tym tygodniu, dzień czy dwa po tej tragedii w Parlamencie Europejskim - a potwierdził to sam Josep Borrell - przedstawiciel komórki wywiadowczej Komisji Europejskiej utrzymywał, że oba scenariusze są brane pod uwagę: upadek antyrakiety ukraińskiej, jak i ostrzał przez stronę rosyjską. Jeszcze dwa dni po incydencie taki scenariusz był więc brany pod uwagę w Parlamencie Europejskim.
W ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się sugestie, teorie i doniesienia medialne o tym, że Stany Zjednoczone lub też - Waszyngton wraz z liderami z Europy Zachodniej - chcą „dogadać się” z Rosją, wypracować porozumienie pokojowe, dlatego postawa Ukrainy, zwłaszcza w kontekście ostatnich wydarzeń i obstawanie przy stanowisku dotyczącym tragedii w Przewodowie mogą nie być na rękę Stanom Zjednoczonym. Jak ocenia Pan tego rodzaju sugestie?
Ukraina w tej chwili - co wiem bezpośrednio od polityków ukraińskich, którzy w ostatnich dniach licznie odwiedzali Parlament Europejski - nie chce podejmować jakichkolwiek rozmów, których celem miałoby być wyłącznie wstrzymanie ognia.
Ukraina jest zainteresowana natomiast procesem pokojowym, który doprowadziłby do wycofania się Rosjan ze wszystkich okupowanych obszarów, włącznie z Krymem.
Ukraińcy mają przy tym świadomość, że rozmowy prowadzące do wstrzymania ognia na linii obecnego frontu byłyby dla strony ukraińskiej niezwykle niekorzystne, ponieważ legitymizowałyby rosyjską okupację, zdobycze Rosji w wyniku agresji, dawałyby armii najeźdźców jakąś pauzę, chwilę oddechu, czas na zwiększenie wojsk czy możliwość jakiejś kontrofensywy za kilka tygodni czy miesięcy.
Rozmowy o całkowitym rozwiązaniu pokojowym - tak. O tymczasowym wstrzymaniu ognia - nie.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/622862-kryzys-w-relacjach-z-ukraina-b-szef-msz-w-zadnym-wypadku