Co z niej za przywódca, to aż żal patrzeć. Ursula von der Leyen po tym jak, będąc ministrem w rządzie Merkel, zniszczyła niemiecką armię (czego nie musimy mieć jej za złe) zabrała się za dewastowanie autorytetu Komisji Europejskiej. Ja wiem, instytucje UE nie są święte i tego autorytetu wśród ludzi normalnych też nie miały zbyt wielkiego, ale jednak człowiek stojący na czele instytucji łączącęj 447 milionów ludzi mogłaby zachowywać chociażby pozory uczciwości i dobrej woli. Ileż ta kobieta ma już wpadek i niestosowności na koncie. Dzieje się Brexit - pierwszy wyłom w UE od początków jej istnienia? Przewodnicząca pisze list, że w zamian za to będzie szybki internet i tekturowe słomki. Wybory antyestablishmentowe we Włoszech? Urzędniczka uspokaja, że ma na Rzym ten sam bicz co na Warszawę i Budapeszt. Łukaszenka pcha sprowadzonych przez siebie nielegalnych imigrantów na polską granicę, a pani z Brukseli - wciąż trzymając pieniądze dla Polski zapieczętowane w szufladzie zgadza się przekazać 700 tysięcy euro dla tychże statystów białoruskiego KGB - w kosztach budowy muru zabezpieczającego wchodnią granicę tak drogiej jej serduszku Unii Europejskiej - nie chce partycypować.
Teraz zapewniła, że Polskę wesprze po tym, jak rakieta ze wschodu uderzyła w wioskę na wschodzie kraju. Ale w czym pomoże? Zabezpieczyć kraj? Wzmocnić bezpieczeństwo? Podtrzymać polską społeczność w wysiłkach na rzecz pomocy broniącej się Ukrainie? Nie, a skąd - ona w imieniu UE może zadeklarować pomoc w śledztwie, czyli tak naprawdę rączki brukselskie położyć na sprawie, uzyskać dostęp do tak delikatnych informacji, którymi jako żywo i przyjaciel Moskwy z Berlina byłby szczególnie zainteresowany. Grandę na grandzie z tą kobietą mamy.
Tymczasem sprawy przybierają obrót coraz poważniejszy. Na Ukrainie zdarzają się w całym kraju wielogodzinne przerwy w dostawach prądu, temperatura spada poniżej zera, zaczął sypać śnieg, są kłopoty z ogrzewaniem i gazem - zwłaszcza w kilkumilionowym Kijowie jest to problem poważny. Ukraińcy biedowanie mogą wytrzymać, ale mając za sąsiada Unię z gębą lejącą frazesami o humanitaryzmie i praworządności byłoby nieco kompromitująco nie opracować energetycznego rozwiązania dla Polski i Ukrainy. Oto Bruksela aspirująca do mocarstwowości za Waszyngtonem i Pekinem martwi się o wybuch w polskiej wiosce, o sędziego Tuleję i Żurka, a o miliony ludzi zaangażowanych w walkę z nowym totalitaryzmem, nazizmem XXI wieku - uśmiecha się ze złożonymi dłońmi i oczkami niewinnie spoglądającymi w dal i emanuje swoją bezradnością.
Każde imperia czy władze większych państw dochodziły do momentu, gdy ich elity jawiły się już nie jako groźne czy głupie, ale po prostu śmieszne. Przerysowywali to później literaci, jak Józef Ignacy Kraszewski robiąc z Augusta III Sasa grubego niedorajdę, zajmującego się wycinaniem figurek z papieru i pytaniem ministra Bruhla „czy mamy pieniądze”. Kpili z Nerona że dla zabawy podpalał Rzym i grał na harfie, a cesarz Heliogabal przebierał się za kobietę i kazał swojemu czarnoskóremu niewolnikowi bić władcę i traktować go jak kobietę.
Nieadekwatność reakcji elit do dramatycznych wyzwań - oto definicja degeneracji władzy wszystkich czasów. Urszulka wypełnia ten obrazek w sposób wręcz modelowy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/622609-papierowe-wycinanki-i-zlota-harfa-ursuli-von-der-leyen