Nawet Dmitrij Miedwiediew nie jest taki dowcipny jak Donald Tusk, a żartów robi dużo i śmiechu jest co niemiara.
„Żyd” przeciwstawiony „geniuszowi” będzie się ciągnął za Donaldem Tuskiem do końca jego politycznej aktywności, a zapewne nawet dużo dłużej. I to jest przykład cynizmu oraz wyrachowania byłego premiera, a obecnie przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Oraz dowód desperacji, bo numery tego rodzaju potrafią robić wyłącznie desperaci. I tu Tusk mógłby podać rękę desperatowi Dmitrijowi Miedwiediewowi, kiedyś prezydentowi Rosji. I u Miedwiediewa, i u Tuska cynizm miesza się jednak z uczestnictwem w konkursie na największe pośmiewisko świata. Ale o tym za chwilę.
Tylko tak wyjątkowy pajac jak Miedwiediew może grozić zalaniem Wielkiej Brytanii przez wywołane wybuchem wielkie fale. Tylko skończony bęcwał może przerzucać się na kolejne państwa, które on razem ze swoim właścicielem Putinem w jakiś sposób załatwią. I pomyśleć, że w grudniu 2010 r. honory rosyjskiemu pajacowi składał przyjmujący go Bronisław Komorowski, wtedy prezydent. Także wtedy kuriozalną i żenującą rozmowę z nim przeprowadził Tomasz Lis. Dla Telewizji Polskiej, bo taka ona wtedy była, a sprawcą, że właśnie taka się stała, był w dużym stopniu Donald Tusk. Ten, który w ogóle się telewizją nie interesował.
Było nawet gorzej: 9 maja 2013 r. „Wiadomości” rozpoczęła etiuda będąca takim hołdem dla niezwyciężonej Armii Czerwonej (czy jaka tam ona wtedy była), że nie było czegoś bardziej żałosnego i wiernopoddańczego w dziejach telewizji publicznych w demokratycznym świecie. Tusk Donald nawet ust wtedy nie otworzył, ale jak miałby to zrobić, skoro w tej telewizji śpiewano mu sto lat i krytykowano tak dzielnie, że wazelina wylewała się ze studiów i spływała ulicami.
Teraz Tusk opowiada o publicznej telewizji, w której on nie będzie tylko „geniuszem”, a Jarosław Kaczyński tylko „Żydem”, taka będzie niezależna, gdyby odzyskał władzę. No, można się ześmiać z wrażenia. Nawet pajac Miedwiediew nie jest taki zabawny. A to tylko początek. Bo ześmiać się można było także z deklaracji: „Całe swoje życie poświęciłem Polsce. Na tym polega miłość do Ojczyzny”. Wprawdzie ta Ojczyzna nic o tym nie wie, ale może jakaś inna doceni i się odwdzięczy. A właściwie już się odwdzięczyła, więc pewnie doceniła.
Żart o poświęceniu był najbardziej odjechany, ale i w mniejszych sprawach Donald Tusk daje radę rozbawić publiczność. Oto zadeklarował pomoc w odwołaniu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry: „Jeśli tak dajecie do zrozumienia, że to Ziobro uniemożliwia, by ustąpić w sprawie sądów, kamieni milowych, to proszę bardzo: odwołajmy go wspólnie. (…) Nie ma żadnego problemu. Złożymy wniosek o wotum nieufności przed najbliższym posiedzeniem Sejmu i pomożemy wam odwołać tego człowieka. Także w waszym interesie”.
Nawet Miedwiediew nie jest taki dowcipny, a żartów robi dużo. Zbigniew Ziobro mógłby się odwdzięczyć Tuskowi za ten przypływ wielkoduszności i pomóc mu przypomnieć sobie, jak to było z reklamówką wypchaną euro. Po co ma chłop się martwić, czy znajdzie się to nagranie bardzo widowiskowej sceny odbierania kasy przez latorośl. W optymistycznej wersji Zbigniew Ziobro mógłby nawet zaproponować wspólne oglądanie nagrania. Byłoby dużo weselej niż z pomaganiem w odwołaniu ministra sprawiedliwości.
Jakby mało było scen z siatką ze znanej sieci handlowej, można by jeszcze wspólnie, przy dobrym winie i kubańskich cygarach posłuchać nagrania rozmowy Donalda Tuska z Janem Kulczykiem. Tam żartów musiało być co niemiara. Pan Donald jest przecież taki fikuśny. Ciekawe, co wtedy mówił o swojej miłości do Ojczyzny? Można być pewnym, że boki będzie można zrywać. A i Ojczyzna będzie pod wrażeniem, że ma takiego miłośnika.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/622074-tusk-odwolanie-ziobry-i-nagranie-z-siatka-pelna-euro