Gdy analizowałem zeznania Marcina W., jego biznesowe powiązania z ekonomicznymi przyjaciółmi Platformy Obywatelskiej i szczegóły dotyczące korupcyjnego dealu, poraziła mnie łatwość z jaką, u schyłku rządów PO-PSL, można było „załatwić” pewne sprawy. Nawet jeśli tylko 10 proc. słów współpracownika Marka Falenty opiera się na prawdzie, to obraz Polski, który się z tych słów wyłania, może przyprawić o mdłości.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tajemnica reklamówki. „O co naprawdę chodziło w rzekomym fakcie przekazania korzyści majątkowej synowi Donalda Tuska?”
Czy byle oszust i łapówkarz mógłby dziś, z taką swobodą, opowiadać o skorumpowaniu obozu rządzącego? Czy tak prosto przekonywałby o reklamówce pełnej pieniędzy dla najbliższej osoby dzisiejszego premiera? To oczywiste, że nie. Tymczasem ze słów Marcina W. wyłania się obraz Polski schyłku rządów PO-PSL. Ale to nie reklamówka z pieniędzmi najbardziej mnie przeraziła. Fragment, który wiele mówi o naszym kraju w 2014 roku dotyczy dealu dotyczącego ustawy regulującej jakość węgla sprowadzanego do Polski. Zdaniem Marcina W. ustawę tę „załatwił” sobie Marek Falenta, a następnie przeszła ona przez Sejm. Może nie w takiej formie, jaką wymarzyli sobie węglowi magnaci, ale przeszła i weszła w życie. To porażający, łatwy do sprawdzenia fakt. Podobnie jak słowa Marcina W., o dealu (jeszcze wtedy państwowego) „Ciechu” z dostawcami rosyjskiego węgla. Dla Marcina W. Jest jasne, że łapówka miała na celu dopięcie tego układu. Państwowa spółka może kupić rosyjski węgiel od Falenty, ale trzeba za to dać w łapę. Dużo i bardzo bezczelnie. W tle tego dealu widzimy konkretne rozwiązania prawne, które w błyskawiczny sposób przeszły przez Sejm. Te rozwiązania przeżyły zatrzymanie Marcina W. Na kilka dni przed wpłynięciem ustawy do Sejmu, dymisję złożył Donald Tusk i szybko odnalazł swoje miejsce w Brukseli.
„Ciech” zaś trafił w ręce wielkiego holdingu Jana Kulczyka. Wszystko sprawnie, bez przeszkód i zgodnie z oczekiwaniami. Koniec tematu? Tak nam się jedynie wydawało. Oto bowiem, po latach, dowiadujemy się, że „sprawność” mogła mieć swoją cenę. Podobnie jak przychylność polityków. Piszemy „mogła”, gdyż, w przeciwieństwie do Donalda Tuska, Marcin W. Nie jest dla nas wyrocznią. Analizowaliśmy w tygodniku Sieci drogę ustawodawczą tajemniczej ustawy węglowej, wiemy, że w zmienionej formule, weszła jednak w życie. Naszego materiału nie da się przemilczeć.
Dlaczego? Bo o Polsce za rządów Donalda Tuska wiemy już o wiele więcej niż w 2016, czy 2018 roku. Zobaczyliśmy tę Polskę nie tylko na taśmach. Widzieliśmy ją na posiedzeniach komisji śledczych ws. Amber Gold, afery VAT, czy reprywatyzacyjnej. To Polska opleciona korupcją, podejrzaną niemocą najważniejszych instytucji. Taka Polska spod stolika eleganckiej knajpy, w której panowie, przy cygarach i koniaku, rozdają karty, pieniądze i władzę.
Tej Polski nie ma, ale czy na zawsze? Zadajmy sobie to pytanie dziś i w przyszłym roku, gdy bitwa o Polskę rozpocznie się na nowo. Tym razem przy urnach wyborczych.
CZYTAJ TAKŻE: Solidarna Polska chce wyjaśnień od Tuska ws. ustaleń „Sieci”: Czy mamy do czynienia z korupcją w zamian za ustawę?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620304-reklamowka-marcina-w-czyli-polska-tuska