„Cała historia polityczna KLD, a potem Platformy Obywatelskiej, zaczyna się od siatek z pieniędzmi. Opisał to już Paweł Piskorski. Zanim weszła ustawa o finansowaniu partii, to wszystko było przecież w dużej części w szarej strefie lub całkiem nielegalne. Te słynne siatki z kasą to była codzienność” - powiedział publicysta „Sieci” i wPolityce.pl Stanisław Janecki w „Salonie Dziennikarskim” - wspólnej audycji publicystycznej portalu wPolityce.pl, radia Warszawa, tygodnika „Idziemy”, transmitowanej na antenie TVP Info.
CZYTAJ TAKŻE:
Janecki: Dlaczego o żadnej innej partii w Polsce nie mówi się, że można przynieść jej siatkę z pieniędzmi i coś załatwić?
Jacek Karnowski zapytał swoich gości także o oświadczenie Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry oraz o to, czy zeznania Marcina W. można oceniać jako wiarygodne.
Po pierwsze ta sprawa miała być wyjaśniona do września 2014 r. Donald Tusk zobowiązał ówczesnego szefa MSWiA do wydania raportu do września 2014 r. W momencie, kiedy odchodził do Brukseli, miał się z tego rozliczyć. To mówi wiele o tym, jak wiarygodny jest sam Donald Tusk
— wskazał Janecki.
Jeśli chodzi o wiarygodność Marcina W., to żaden urzędnik z MS czy prokurator nie powiedział, że jest to wiarygodne. Nie powiedział także, w jaki sposób weryfikowano te zeznania. Prokuratura – o co zresztą ma pretensje opozycja i jej gazety – nie ogłasza komunikatów, w jaki sposób weryfikuje zeznania
— dodał.
Istotne jest co innego. Cała historia polityczna KLD, a potem Platformy Obywatelskiej, zaczyna się od siatek z pieniędzmi. Opisał to już Paweł Piskorski. Zanim weszła ustawa o finansowaniu partii, to wszystko było przecież w dużej części w szarej strefie lub całkiem nielegalne. Te słynne siatki z kasą to była codzienność. Utrwaliło się i w przekonaniu polityków, że tak się finansuje politykę, i w przekonaniu opinii publicznej, że są partie, które żyją z reklamówek z kasą, które albo Niemcy dają, albo gangusy z Pruszkowa, albo biznesmeni, którzy chcą sobie coś kupić. Dlatego nie wydaje się to oderwane od rzeczywistości
— podkreślił publicysta „Sieci”.
Drugie pytanie jest takie, że dlaczego o żadnej innej partii w Polsce, np. o Prawie i Sprawiedliwości, nie mówi się w takich kategoriach, że przychodzi ktoś z forsą, żeby coś załatwić, przynosi kasę w siatce. Bo wszyscy wiedzą, kto w ten sposób załatwia sprawy. I to poniekąd uwiarygodnia te zwyczaje. Nie musiało tak być, jak mówił Marcin W., ale to była powszechna praktyka, właśnie w latach 90., kiedy to się kształtowało
— ocenił dziennikarz.
A ponieważ to był już schyłek władzy platformerskiej, koniec drugiej kadencji, to mogło powstać przekonanie: a teraz to już wszystko jedno, bierzemy, co ktoś nam przyniesie, nieważne, czy w workach, czy w siatkach
— powiedział Stanisław Janecki.
Sarzyńska: Gdyby powstała komisja, Tusk zszedłby ze sceny kompletnie pokonany
To było dość oczywiste. Prosisz? Masz. Donald Tusk zdecydował się odkurzyć aferę, która w pamięci Polaków już się jakoś zatarła. Ale jestem zdumiona, że on po to sięgnął, choćby dlatego, że ta afera w elektoracie budziła jednak jak najgorsze skojarzenia. Te wszystkie wulgaryzmy, kolokwializmy, wszystkie te układy, kto z kim, jakim językiem, w jakich okolicznościach i realiach
— przypomniała Anna Sarzyńska z TVP.
Jeżeli ta komisja powstanie, to wszystko to wróci ze zdwojoną siłą. Wszyscy sobie o tym przypomną i jeśli miałoby to zadziałać na korzyść PO, to byłby to już naprawdę wielki paradoks
— dodała.
Moim zdaniem oczywiście ta komisja nie powstanie, a gdyby nawet powstała, to Donald Tusk zszedłby ze sceny kompletnie pokonany
— wskazała dziennikarka.
Jedno zdanie. W Platformie, jak wiem z różnych wewnętrznych rozmów, z utęsknieniem czekają na ujawnienie taśm rozmów Donalda Tuska z Janem Kulczykiem
— zwrócił uwagę redaktor Janecki.
Jest jeszcze mit o jakichś rzekomych nagraniach wideo, które miały tam być. Dużo strachów, dużo mitów wokół tego powstało
— zauważyła Sarzyńska.
Krysztopa: Wiarygodność Marcina W.? Nie w tym tkwi problem
Chyba Zbigniew Ziobro na tej samej konferencji jakoś zdystansował się od słów Marcina W. Paradoks sytuacji Donalda Tuska polega na tym, że on jednocześnie zbudował wiarygodność Marcina W., a z drugiej strony, kilka dni później, mówi, że to absolutnie niewiarygodne
— wskazał Cezary Krysztopa z „Tygodnika Solidarność”.
Nie trzeba wierzyć w zeznania Marcina W. Nie w tym jest problem. Ale Marek Falenta był też chyba badany na wariografie na okoliczność tego, czy nagrania sprzedał Rosjanom
— dodał.
Jeżeli pojawia się możliwość, że polityk na co dzień widywany w garniturze, pod krawatem, gdy mówi bardzo mądre słowa i nagle okazuje się, że może załatwiać bardzo istotne sprawy przy pomocy reklamówki z Biedronki, to też jest śmieszne po prostu
— ocenił rysownik i publicysta.
Semka: Falenta walczy o przetrwanie
W tej sprawie smuci mnie, że bardzo ostry konflikt w Polsce, na linii między opozycją a rządem, uniemożliwia wyjaśnienie wielu spraw. Bo jakakolwiek byłaby sentencja śledztwa prokuratury, gdyby się już zakończyło, opozycja na pewno by je odrzuciła, gdyby nie pasowało do jej wyobrażeń
— zauważył Piotr Semka z „Do Rzeczy”.
Z drugiej strony można postawić ministrowi Ziobrze pytanie, dlaczego ta sprawa nie została jednak do końca wyjaśniona. Wydaje się więc, że sprawa Falenty zostanie w takim stanie nie wiadomo jak zakończonym i oczywiście będzie elementem wzajemnego ciskania na siebie gromów między opozycją a ministrem Ziobrą. A to powoduje, że wielu spraw nie możemy dokończyć i wyjaśnić, ponieważ są sparaliżowane tym sporem polsko-polskim i to jest smutne
— dodał.
Marek Falenta to człowiek, który jednak walczy o przetrwanie. Można zastanawiać się, na ile istotne są te badania wariografem dla oceny całej sprawy, ale Falenta jest jednak człowiekiem, który z całej sprawy chce wyjść cało. I jak dotąd prowadzi tę grę dosyć sprawnie
— podsumował publicysta.
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/619205-janecki-cala-historia-po-zaczyna-sie-od-siatek-z-pieniedzmi