Martwię się poważnie o stan umysłów wśród prominentnych przedstawicieli opozycji. Im bliżej wyborów tym bardziej wzrasta ilość absurdów. W ostatnim tygodniu nastąpił istny wysyp idiotyzmów, którymi stara się nas częstować ekipa już dawno odsunięta od władzy.
Zaczęło się od artykułu w „Financial Times”. Potem leitmotiv tekstu z brytyjskiego dziennika pojawił się w stwierdzeniu rzecznika prasowego Komisji Europejskiej Stefana De Keersmaecker’a. Powiedział on, że Polska jest zagrożona wstrzymaniem Funduszy Regionalnych (Spójności) w wysokości 76,5 mld euro ponieważ „nie wykonuje warunków wynikających z Karty praw podstawowych”. Następnie powielił to dziennik „Rzeczpospolita”, a na koniec za gazetą ruszyła rzesza polityków opozycji, którzy skrytykowali w czambuł rząd za blokowanie pieniędzy dla naszego kraju. Rozpoczął się tak modny ostatnio po stronie przeciwników partii rządzącej jazgot, że to „wszystko jest winą PiS-u”. W chórze grającym na jedną nutę udział wzięli:
– Grzegorz Schetyna KO:
Działania PiS doprowadziły do tego, że Polska nie dostanie ogromnych pieniędzy z UE. (…) To rzeczywiście wygląda na scenariusz napisany cyrylicą. Przeciw własnemu krajowi i przeciw obywatelom.
– Katarzyna Lubnauer też KO:
260 mld zł z KPO i 375 mld zł z Funduszy spójności UE możemy utracić w zamian za prawo do bezkarności polityków PIS. Wreszcie Kamila Gasiuk – Pichowicz KO - Rząd PiS stacza Polskę na dno. Przez brak praworządności już nie tylko KPO jest zablokowane. (…) Oni naprawdę chcą nas wyprowadzić z Unii.
Opowieści Kidawy-Błońskiej
Do tego dodajmy Wandę Nowicką, Kosiniaka Kamysza i innych z tą podobną retoryką. Problem jednak polega na czym innym. Ta cała historia okazuje się manipulacją i ustawką nie mającą na razie pokrycia w rzeczywistości. Podobnie jak ostatni pomysł Donalda Tuska powołania komisji śledczej ds. zbadania afery podsłuchowej „u Sowy i Przyjaciół”. Ale to na początek. Chwilę później uaktywniła się jedna z najtęższych głów opozycji była kandydatka na prezydentkę RP, obecnie posłanka na Sejm RP, także z PO-KO Małgorzata Kidawa-Błońska de domo Grabska. Rzeczona po mieczu jest wnuczką przedwojennego premiera Władysława Jana Grabskiego i Zofii Wojciechowskiej, a także (po kądzieli) prawnuczką prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego i Marii Wojciechowskiej. To ważne w kontekście słów, których użyła spotkaniu z elektoratem przemyskim o odbudowie Pałacu Saskiego.
To ma być odbudowywanie polskiej kultury? Wybudowali to Rosjanie w Warszawie jako nasi zaborcy. Ani to nie było nigdy historycznie związane z Polską
— stwierdziła była wicemarszałek Sejmu.
Przypomnijmy. Pałac Saski został wybudowany w XVIII w. na polecenie króla Polski Augusta II Sasa (zwanego Augustem II Mocnym). Jego budowa zakończyła się w 1724 r. Podczas Powstania Listopadowego w 1830 r. Pałac Saski został mocno zniszczony, a następnie kupiony przez moskiewskiego kupca, który w 1837 zarządził jego rozbiórkę oraz wybudowanie nowego budynku. Co do związków z Polską budowla ta miała ich aż nadto. Pierwsze lata dzieciństwa spędził w niej Fryderyk Chopin wraz z rodziną. W okresie międzywojennym powstał tam w kolumnadzie Grób Nieznanego Żołnierza. W środku natomiast znalazł siedzibę Sztab Główny Wojska Polskiego. Również tam zostały złamane szyfry niemieckiej enigmy. Dzięki tej akcji kapitulacja Niemiec w II Wojnie Światowej przyśpieszyła o miesiące jak nie o lata. Wybitni kryptolodzy: Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski, bo to oni najbardziej się do tego przyczynili, pracowali w Biurze Szyfrów, które mieściło się właśnie w Pałacu Saskim. Gorzej nie można się było pomylić. Chyba, że polityk Platformy wychodziła z założenia, że ciemny lud (czytaj elektorat jej formacji politycznej) to kupi. Ale wygadywanie takich bredni tak czy inaczej nie przystoi zarówno marszałek Sejmu, jak i szlachciance z takim historycznym pochodzeniem.
W co gra Hołownia?
Skoro z Pałacem Saskim nie wyszło szlachciance za temat wziął się człowiek z gminu, białostoczanin Szymon Hołownia. Jego działalność do tej pory koncentrowała się na wygłaszaniu słowotokiem w internecie porannych rozważań, które kompletnie nic nie wnoszą do ogólnopolskiego dyskursu politycznego. Pozostała część działalności lidera Polski 2050 zajmuje w sieci żebractwo, czyli prośby o datki na rozwój jego politycznej kariery. Ostatnio postanowił pójść w ślady Kidawy Błońskiej i zaatakować partię rządzącą wywodami o bezsensie odbudowy Pałacu Saskiego.
Wytłumaczcie mi, po kiego grzyba nam dzisiaj w Polsce Pałac Saski? Czy szykuje się restytucja saskiej monarchii? August III wróci z Saksonii i będzie dzisiaj panował w Polsce? Senat nie ma gdzie się podziać? To niech wynajmie lokal na mieście
— perorował szołmen z tefałenu.
Równie dobrze można by się zapytać „po kiego grzyba” razem z Pałacem Saskim odbudowywać Pałac Brühla, który był przed wojną uznawany za jedną z najpiękniejszych budowli w stolicy. Wielu znawców architektury uznawało go wręcz za obiekt nr 1 wśród warszawskich pałaców. Ponieważ nosił on niemiecką nazwę od nazwiska lokatora i tu sypnę tytułami: pierwszego saskiego tajnego ministra gabinetu i konferencji, rzeczywistego tajnego radcy, ober-szambelana, ober-podkomorzego, prezesa Kamery, naczelnego dyrektora podatkowego, generalnego dyrektora akcyzy, wyższego dyrektora deputacji obrachunkowej, generalnego komisarza do wrót Morza Bałtyckiego, nadinspektora manufaktur porcelanowych, kapitulariusza katedry miśnieńskiej, proboszcza katedry budziszyńskiej, głównodowodzącego saską kawalerią w Polsce, hrabiego na Ocieszynie i Brylewie, starosty lipieńskiego, piaseczyńskiego, bolimowskiego i spiskiego, wójta bydgoskiego, faworyta Augusta III, generała piechoty saskiej, generała artylerii koronnej w latach 1752–1763 i w końcu masona – Henryka Brühla herbu własnego, to czy i jego odbudowa też ma na celu, zdaniem Hołowni, realizację „pisowskiej koncepcji” przywrócenia w Rzeczpospolitej saskiej dynastii Wettynów? A propos grzyba. W Białymstoku oprócz Pałacu Branickich, nomen omen jednej z najlepiej zachowanych rezydencji magnackich epoki saskiej w stylu późnobarokowym, we wschodniej części miasta (dzielnica Skorupy) rośnie las Bagno. Jako dziecko chodziłem tam z babcią na grzyby. Tobie też Szymon polecam. Grzybobranie to również czas dla refleksji. Choć mamy już drugą połowę października coś tam powinieneś jeszcze znaleźć. Jak nie grzyba, to przynajmniej odpowiedź na pytanie po co odbudowuje się zabytki. I w ogóle „po kiego grzyba” w państwie demokratycznym istnieje opozycja?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618861-wysyp-bzdur-wygadywanych-przez-opozycje