Obserwując kolejny wybryk lewicowych młodych aktywistów, można dojść do wniosku, że ludzkość wreszcie dojrzała do zaprowadzenia rządów pajdokracji. Bo jak inaczej nazwać incydent, w którym w obawie przed brakami żywnościowymi na świecie dwoje działaczy ekologicznych z organizacji Just Stop Oil wchodzi do sali National Gallery w Londynie i zupą pomidorową oblewa słynne „Słoneczniki” Vincenta van Gogha? I to w imię czego? Miał to być happening - puszki zupy zmarnowane na próbę (nieudaną!) zniszczenia obrazu wartego ponad 80 milionów dolarów - obrazujący głód i biedę w jednych częściach świata przy punktach bogactwa w innych miejscach globu. Niszczenie kultury, brak rozróżniania dzieł sztuki od niepotrzebnych obrazków, egzaltacja, kontrproduktywne działania, kaprysy, złośliwość i szkodzenie samemu sobie (kobiety przykleiły się do ściany w muzeum) - czyż nie jest to jednocześnie opis i aktywistów znanych nam także z Polski, przyklejających się gdzie się da (brama MEN, wejście do biura przepustek Sejmu RP) ale jednocześnie i rozwydrzonych dzieciaków, wobec których zastosowano bezstresowe wychowanie?
Kobiety zostały zatrzymane, będzie sprawa karna. Ale co z tego? W młodym pokoleniu jest zaszczepiona jakaś histeryczna potrzeba zdobywania rozgłosu i wrzaskliwego domagania się praw - a to dla kobiet, dzieci, zwierząt, roślin, no i oczywiście klimaty. „How dare you?” - wrzeszczy na spotkaniu dla dorosłych Greta Thunberg a świat bije brawo. Zgadzamy się więc na tę pajdokrację (gr. rządy dzieci), dopóki nie łamie ona prawa, jak w przypadku obrazu van Gogha, bo nam te bachory rozpuszczone mogą w innych miejscach już wchodzić na głowę? „Mamo, jestem jednak chłopcem” - i już będzie trzeba biec po receptę na blokery hormonów. „Mamo, jesteśmy biali, to hańba ludzkości” - i już trzeba będzie klękać przed czarnoskórą częścią społeczeństwa. „Mamo, uprawiałam seks jak popadnie, to teraz chcę aborcję” albo „Mamo, po co masz dziecko, skoro produkuje ono dwutlenek węgla” - i tak w kółko lecą nowe zachcianki ludzkości, pomieszanie nauki z kaprysami o szkodliwym wymiarze, jakieś nieroztropne działania, które nawet samym fanatykom nowych pomysłów nie przynoszą nic poza pewnym rozgłosem.
Zatem po latach punktowej i ograniczonej demokracji - ograniczanej płcią, cenzusem majątkowym, narodowością, pochodzeniem i wieloma innymi rzeczami - przechodzimy do fazy, gdy to najgłupsi i najbardziej infantylni będą rządzić, narzucać trendy i szantażować poważniejszą część ludzkości. Pajdokracja w pełnym wymiarze.
Ale w tej pajdokracji jest dno drugie, głębsze niż tylko podirytowanie zdziecinnieniem części społeczeństwa. Już Bolesław Prus („Dzieci”), a później Feliks Koneczny („O pajdokracji”), ostrzegali, że infantylizm pcha człowieka w lewicowość i rewolucyjność. Pisali wręcz więcej - pajdokracja nie wywodzi się wcale ze zdziecinnienia, ona tylko za zdziecinnieniem się chowa.
Błędnem byłoby mniemanie, że młodzież tworzy pajdokrację. Nie. To starsi wywołują ją świadomie i nieświadomie, uczciwie i nieuczciwie.
-pisał Koneczny.
Za prowokowaniem najmłodszych i najmniej życiowo doświadczonych (a w czasach konsumpcjonizmu można być niedoświadczonym życiowo całe życie) stoją więc rewolucjoniści i lobbyści różnej maści, sprawni polityczni hochsztaplerzy. Młodzi hujwejbini w Chinach myśleli, że walcząc z częścią partii oczyszczają komunizm, a tak naprawdę robili czystkę wśród przeciwników Mao Tse Tunga, pokolenie 1968 roku myślało, że walczy o wolną miłość, a topili po prostu zachodnie wartości ku uciesze komunistów całego świata, dziś mamy też społeczne dzieci Marty Lempart i klimatycznych oszołomów, zaś różne niemieckie organizaje ekologiczne sabotują polskie projekty gospodarcze, żeby ocalić interesy Berlina. Młodzi zafascynowani przyrodą - idą w to jak w dym, szkodząc i sobie, i Polsce, ostatecznie i samej przyrodzie.
Ale pamiętajmy, że aktywiści są przede wszystkim ofiarami swoich organizacji - za sznurki pociągają tu ludzie dobrze usytuowani, poważni, mający w swoich społeczeństwach sporo władzy. Puszczają dzieciaki do akcji, by rozbiły kolejną granicę i podeptały kolejną świętość, bo na gruzach społecznego ładu da się wprowadzić ich zideologizowane porządki. To nie dzieciaki od happeningów trzeba potępiać, ale politycznych hochsztaplerów, którzy wystawili ich na pierwszy front walki o ich ideologie i dobrze prosperujące interesy.
ZOBACZ TAKŻE PROGRAM BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/618202-lewacki-aktywizm-jako-przejaw-pajdokracji