Na próżno szukałem dziś w papierowym wydaniu „Gazety Wyborczej” choćby jednego zdjęcia Andrzeja Dudy w Kijowe. Jego wizycie, oprócz JEDNEGO zdania w komentarzu Pawła Wrońskiego, nie poświęcono nawet krótkiej notki, nie mogliśmy dziś przeczytać nawet kilku zdań z jego przemówienia. Ta przemilczana wizyta polskiej głowy państwa w ogarniętej wojną Ukrainie, to znak, że prezydent Polski wykonał wielką robotę dla naszego kraju, dla naszej polsko-ukraińskiej przyjaźni. Tego boi się dziś Adam Michnik i jego polityczne środowisko.
O tym, że „coś” wydarzyło się w Kijowie dowiadujemy się dziś ze zdjęcia na pierwszej stronie papierowego wydania gazety. „Parada rosyjskich wraków” - czytamy. Potem „czołówka” o wstrzymaniu produkcji w „Grupie Azoty”, o liście do sołtysów Henryka Kowalczyka oraz o badaniach naukowych dotyczących testosteronu. Ślad wizyty Andrzeja Dudy znajdujemy dopiero na drugiej stronie gazety, w komentarzu Pawła Wrońskiego. To JEDNO zdanie, z którego dowiadujemy się, iż „dobrze, że prezydent Polski, mimo zagrożenia, był wczoraj w Kijowie”. „Łaskawca” Wroński „zauważył” wizytę, ale na tym kończy się „dobroć” „Gazety Wyborczej”. O ważnych słowach obu prezydentów niczego się z papierowego wydania dziennika nie dowiemy. Jest sporo o „rybach w Odrze”, o wiceministrze Jacku Ozdobie oraz (a jakże!) o tym, że ktoś chce „odstrzelić” Donalda Tuska. Jest jeszcze o seksie gejowskim w Azji.
Czy Adam Michnik i jego pracownicy nie rozumieją, że wczoraj, w Kijowie, ponownie zdarzyło się coś ważnego? Czy istotne słowa obu prezydentów nie zasługują na choćby notkę w papierowym wydaniu tego dziennika i na zdjęcie? Jak rozumieć brak tej treści w „GW”? Oprócz oczywistej złośliwości, widzimy też ewidentny strach. Andrzej Duda „urósł” w oczach światowej opinii publicznej, możnych tego świata oraz w oczach zwykłych Polaków. Od początku konfliktu zachowuje się jak mąż stanu. Sam, wielokrotnie, krytykowałem tego polityka za jego działania względem polskiego sądownictwa, negatywnie oceniałem jego pojednawcze gesty wobec środowisk III RP. Tutaj zdania nie zmieniłem, ale wojna na Ukrainie była testem dla dyplomatycznych zdolności głowy naszego państwa. Jego wyborczy konkurent Rafał Trzaskowski to chłopiec w krótkich spodenkach, a Donald Tusk nie jest nawet partnerem do jakiejkolwiek rozmowy. To symboliczne, że były premier i „król Europy” mógł liczyć na spory materiał ze zdjęciem, a wzruszający widok polskiego i ukraińskiego przywódcy nie „zmieścił” się w dzisiejszym wydaniu „Wyborczej”.
Adam Michnik traktuje dobro polskiej wspólnoty jak ścierkę, którą wyciera kompleksy swojego własnego środowiska. „Nasz” jest tylko ten, kto myśli jak „my”. Reszta to „oszołomy”, „Polexitowcy”, „funkcjonariusze” i tłuszcza, która „żyje z 500 plus” oraz innych programów społecznych. Interes międzynarodowy? Sukcesy polskiego prezydenta? A kogo to na ulicy Czerskiej obchodzi? Dobrze, że chociaż jedno zdanie poświęcili. Przecież mogli napisać, że podróż Andrzeja Dudy do Kijowa, to niepotrzebna prowokacja, która „drażni naród rosyjski”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/611741-dlaczego-michnik-boi-sie-wizyty-prezydenta-dudy-w-kijowie