W 166 numerze Dwumiesięcznika Arcana znakomity historyk i sowietolog, prof. Henryk Głębocki, wskazuje na pewne mechanizmy, które w polskim myśleniu po 1989, a zwłaszcza po 2010 roku, uśpiły czujność państwa polskiego wobec Rosji. W swoim tekście „O Rosji jaka jest. Krótki list (post-) sowietologiczny” uczony zarysowuje oczywiście szeroką panoramę narzędzi, za pomocą których należy rozkodowywać Rosję, o jej nawiązaniach imperialnych, ideologicznych i dopiero potem biznesowych, o jej wzorcach historycznych przenoszonych w spersonifikowanych wehikułach takich jak Iwan Groźny czy Józef Stalin, o wielu innych rzeczach także.
Ale ze szczególną precyzją i goryczą Henryk Głębocki wskazuje środowisko intelektualno-polityczne w Polsce, które dawniej, zwłaszcza w latach 2010-2013 postanowiło za wszelką cenę współpracować z Rosją - „taką jaka ona jest”. Historyk przypomina zatem te słowa-wytrych, które prowadziły polską politykę przez kilka bardzo szkodliwych lat:
Sam Putin oficjalnie zapowiedział już w 2007 r. przed przywódcami Zachodu w Monachium swe cele geopolityczne, a rok później w 2008 r., pokazał jakimi metodami będzie je realizował, najeżdżając Gruzję. To wobec takiego mocarstwa w 2010 r. z sejmowej trybuny kierował swą deklarację ówczesny premier Donald Tusk: „Chcemy dialogu z Rosją, taką, jaką ona jest”.
Wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego kojarzy te słowa z manifestem politycznym innego polityka, zdrajcy sprawy polskiej:
To wtedy, w 1854 r., hr. Adam Gurowski ogłosił w Ameryce, a potem Londynie, jeden z najważniejszych traktatów (pre-) sowietologicznych, pod znajomym tytułem „Russia as it is – Rosja jaka jest”.
Głębocki napisał kiedyś opasłą biografię hrabiego, liczącą ponad 1000 stron, w której poszedł śladami przewrotności polskiej zdrady na pasku Rosji, odnajdującej jakieś globalne (dziś byśmy powiedzieli: geopolityczne) uzasadnienia dla swojej uległości wobec Kremla. Ciekawe że bohater opus magnum Głębockiego przechodził różne koleje losu od wojującej rusofobii do fanatycznej rusofilii. Podobnie, choć w przeciwnym kierunku, przypomina historyk drogę elit liberalnych w Polsce, które w latach 2010-2013 roku ostrzegały Rosjan przed… PiS!
Na własne uszy przyszło mi słyszeć ostrzeżenia kierowane do rosyjskich partnerów, że w polsko-rosyjskim „pojednaniu” przeszkadza tylko istnienie ksenofobicznej i antyrosyjskiej partii („sekty smoleńskiej”), która niepotrzebnie podnosi sprawę już wyjaśnionej sprawy katastrofy w Smoleńsku, śledztwa w sprawie Katynia lub rozbiórki sowieckich pomników ku czci Armii Czerwonej. Przecierałem uszy i oczy ze zdumienia, gdy słyszałem to od przedstawicieli elit intelektualnych kraju, który nie był zdolny wyjaśnić losów wielu rodaków, odnaleźć ich grobów czy upamiętnić ofiar systemu, z którego wprost wyrastali rosyjscy partnerzy takich wynurzeń (lub ich następcy)
Tutaj historyk przypomina jak to do 2013 roku z Prawa i Sprawiedliwości konsekwentnie robiło się w mediach rusofobów i podżegaczy wojennych, wielkich wrogów Rosji, „z którą trzeba się dogadać”, by za przesunięciem niemieckiej wajchy po Majdanie i po wojnie w Donbasie, ten sam PiS w minutę stał się jednak nie wrogiem Kremla, ale jego agentem - oto jak ćwierćinteligencja polska potrafi łyknąć każdą sprzeczność.
Wyrządzamy jednak teraz krzywdę profesorowi Głębockiemu, który w liście (post)sowietologicznym naprawdę enigmatycznie napomykał o aspekcie polskiego politykierstwa, ale chciał zaznaczyć gdzie i którą częścią ciała Polska wdepnęła w niepotrzebne zachwyty nad „Tołstojewskim”, czyli Rosją wyobrażoną, nieprawdziwą, wyidealizowaną i zaprojektowaną w salonach Zachodu. Ale aby poznać co historyk proponuje wobec przebudzenia kremlowskiego diabła, trzeba już sięgnąć do samego Dwumiesięcznika.
ZOBACZ TAKŻE RELACJĘ Z DONBASU:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/609995-glebocki-establishment-iii-rp-ostrzegal-rosje-przed-pisem