Jeżdżący po kraju w poszukiwaniu wyborców, tym razem na spotkaniu w Stargardzie Szczecińskim, Donald Tusk zastosował swoją starą metodę: najpierw kłamstwo, potem oparta na nim teza, która ma obudzić śpiący elektorat oraz zwrócić uwagę mediów. Tym razem ogłosił: „Nie ma innej drogi niż jednoznaczne przeprowadzenie procesu oddzielenia Kościoła od Państwa po wygranych przez PO wyborach… ze wszystkimi tego skutkami”. Otóż, warto zwrócić uwagę, w Polsce od 1993 r. obowiązuje konkordat, który reguluje rozdział Kościoła od Państwa, a zaprzeczanie temu jest właśnie kłamstwem. Z kolei atak na Kościół zawsze wywołuje ożywienie u lewicowych i skrajnie liberalnych wyborców, co można było rzeczywiście zaobserwować.
Od kiedy Platforma Obywatelska przestała udawać, że jest trochę konserwatywna, temat walki z Kościołem stał się sposobem na mobilizację zwolenników. Trzy lata temu, podczas spotkania przedwyborczego na Uniwersytecie Warszawskim, niejaki Leszek Jażdżewski, który poprzedzał wystąpienie Tuska, zaatakował Kościół brutalnymi, kłamliwymi oskarżeniami. I zaraz potem spotkał się - co pokazały kamery - z aprobatywnym poklepywaniem Tuska. Z kolei latem ub. roku poseł PO Sławomir Nitras, znany w Sejmie z chuligańskich ekscesów, zapowiedział publicznie „opiłowywanie” katolików z przywilejów…
Warto tu przypomnieć, że kiedy Donald Tusk w 2005 r. kandydował na prezydenta, przypomniał sobie, że nie ma ślubu kościelnego, więc pospiesznie w kaplicy Kurii Gdańskiej cichego ślubu udzielił mu ks. abp Tadeusz Gocłowski. Pokazano to nawet w telewizji, aby Polacy „wiedzieli”, i aby kandydat mógł skorzystać z „przywileju” bycia wierzącym… Nie tak dawno zaś przypomniał, jak jego „mama stawiała znak krzyża na bochenku chleba”. Po takich atakach na Kościół - jego i partii, którą kieruje - wielu Polaków zastanawia się jednak, który Tusk jest prawdziwy?
My, członkowie Stowarzyszenia „Godność” z Gdańska, dobrze znamy Donalda Tuska jeszcze sprzed lat. Niewiele znaczył w okresie pierwszej „Solidarności” i nie przemęczał się w trudnym okresie opozycyjnego podziemia. Jemu oraz jego prominentnym kolegom z Kongresu Liberałów lekkie podejście do obowiązków pozostało, niestety, aż do czasów, kiedy zaczęli odpowiadać za sprawy wagi państwowej. Dziś były premier i były „król Europy” jest współczesnym, plastikowym politykiem bez właściwości. Słabym też (albo cynicznym) jako historyk, skoro nie pamięta, jaką rolę w Polsce odegrał Kościół katolicki - zarówno przed setkami lat, jak i przed laty czterdziestu.
My wszakże dobrze pamiętamy, kto stanął w obronie naszej i naszych rodzin, kiedy dławiona była „Solidarność” i kiedy tysiące z nas poszły do obozów internowania i więzień. Pamiętamy też, że wśród mordowanych przez Służbę Bezpieczeństwa byli księża, z Jerzym Popiełuszką na czele. Oni zginęli za naszą wolność!
To m.in. dzięki polskiemu Kościołowi i Janowi Pawłowi II komunizm przegrał. W efekcie - Polska mogła wejść do Unii Europejskiej, a Donald Tusk mógł nawet zostać szefem Rady Europejskiej… Tak, tak kolego Tusk! Zamiast więc kłamać i manipulować, zrób rachunek sumienia. Zamiast mącić ludziom w głowach, pojedź na Kaszuby i po mszy posłuchaj ludzi. Dowiesz się, ile Kościół dla nich znaczył i znaczy. I jak ważny jeszcze może być dla Polski dziś, w tak niepewnych czasach. Donald Tusk na zakończenie spotkania w Stargardzie zapowiedział, że tuż po zwycięskich wyborach wprowadzi związki partnerskie. Te postulaty mają zachęcić lewicę do przystąpienia do bloku, którego ma być patronem. Te postulaty mogą się podobać europosłom jego frakcji, różnej maści postkomunistom I lewakom. U Polaków nie mają szans. tylko Donald Tusk o tym nie wie…
Czesław Nowak
Prezes Stowarzyszenia „Godność”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/599950-stowarzyszenie-godnosc-tusk-zastosowal-swoja-stara-metode