„To dla polskiego społeczeństwa ważny sygnał, że nasze relacje mają szanse być oczyszczone” - ocenił w „Salonie Dziennikarskim”, wspólnej audycji publicystycznej Radia Warszawa, tygodnika „Idziemy” i portalu wPolityce.pl, transmitowanej w TVP Info Marek Grabowski, socjolog z Fundacji Mamy i Taty, pytany o uwolnienie lwów na Cmentarzu Orląt Lwowskich.
CZYTAJ TAKŻE:
Romaszewska: Dyskusje o przeszłości będą i muszą być
Oprócz Grabowskiego gośćmi Jacka Karkowskiego byli: Agnieszka Romaszewska- dyrektor TV Biełsat, Piotr Semka - publicysta „Do Rzeczy” i Marek Formela, komentator i publicysta z „Gazety Gdańskiej”.
Pierwszym tematem było odsłonięcie lwów na Cmentarzu Orląt. Czy ten gest ze strony Ukraińców otwiera nową kartę w relacjach z naszym narodem?
Myślę, że całość rzeczywistości otwiera tę nową kartę. Ja bym nie przywiązywała aż tak wielkiej wagi do tego gestu, jednak całość relacji jest szczególnie istotna
— oceniła Agnieszka Romaszewska.
Ukraińcy zdali sobie sprawę, zwłaszcza we Lwowie, że to jest taki delikatny problem, który Polaków niesłychanie męczy. Tam było takie nieporozumienie dotyczące tego, czy je można przywieźć. Jeszcze w czasie negocjacji ws. otwarcia Cmentarza Orląt Lwowskich
— przypomniała dyrektor TV Biełsat.
Tu było takie zadrażnienie, prawdopodobnie musiała to być decyzja mera, ale myślę, że nie bez znaczenia była tutaj całość relacji. A te relacje są moim zdaniem bardzo, ale to bardzo dobre w tej chwili
— dodała.
Pytana, czy w przyszłości mimo wszystko trzeba dotykać trudnych tematów w relacjach polsko-ukraińskich, czy też rozpocząć - jak ujął to prezydent Andrzej Duda - „nowe zaręczenie”, odpowiedziała:
Myślę, że tak czy inaczej nie da się tego uzgodnić do końca, że w samej Polsce mamy problem z uzgodnieniem paru rzeczy, a co dopiero pomiędzy dwoma narodami.
Trzeba zdać sobie sprawę, że na Ukrainie sytuacja między władzą a opozycją wygląda też bardzo szczególnie. Trzeba liczyć się z tym, że w każdej sprawie są tutaj pałki pomiędzy szprychy wkładane
— podkreśliła dziennikarka.
Te dyskusje o przeszłości będą i nie ulega żadnej wątpliwości, że muszą być, uważam, że powinny polegać również na wydaniu odpowiedniej liczby książek po ukraińsku. Nie zmienia to faktu, że do przodu trzeba iść i obie strony zdają sobie z tego sprawę
— dodała Romaszewska.
Semka: Polaków i Ukraińców dzielą dwa wzajemne stereotypy
Z kolei redaktor Piotr Semka zwrócił uwagę na element, który zawsze dzielił Polaków, a mianowicie - wzajemne stereotypy.
Polski o „dzikości” Ukrainy, która łączy się z agresją. A po stronie Ukraińców jest stereotyp „pysznego” Polaka przekonanego o własnej wyższości
— podkreślił.
Przyjęło się uważać, że lwy uznano za symbol polskiego militaryzmu. To nie jest do końca tak. Problem wyniknął z tego, że w 2005 r. otworzono cmentarz i wtedy tych lwów nie było. W 2015 r. jedna z polskich fundacji działających na Kresach odnalazła oryginalne lwy i przywiozła je. Zapytała miejscowego konserwatora zabytków, który powiedział, że cmentarze nie są w ich gestii i fundacja stwierdziła: no to stawiamy
— przypomniał Semka.
Jak wskazał, lwy postawiono bez uzgodnienia, na co redaktor Karnowski odpowiedział, że przynależały do tego miejsca.
Ale Ukraińcy zirytowali się, że jest metoda faktów dokonanych. A zrobił się jeszcze bardziej punkt zapalny, kiedy w 2018 r., kiedy to rada miejska Lwowa oświadczyła, że jest zaniepokojona stawianiem lwów, szczególnie w momencie, gdy niszczeją pomniki ukraińskie, chodziło o pomniki związane z UPA
— podkreślił publicysta „Do Rzeczy”.
Formela: To pierwszy dobry sygnał
Marek Formela przypomniał, że kilka miesięcy wcześniej wspominał, że przy całej empatii, którą Polacy odczuwają wobec napadniętej Ukrainy, warto, aby prezydent Zełenski zwrócił uwagę „na te elementy historii ukraińsko-polskiej, polsko- ukraińskiej, które są przedmiotem głębokich napięć, które często w różnym czasie się ujawniały”.
Zgadzam się z panią redaktor Romaszewską, że to jeden z takich punktów, to taki sygnał pierwszy, moim zdaniem dobry. Nie należy go przeceniać, jest wiele innych trudnych fragmentów w tej historii, miał być stadion Bandery, rok OUN-u
— wskazał redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej”.
Odwołania do Bandery będą, bo to cała genealogia. Jednym z symboli obecnej wojny jest piosenka „Czerwona kalina”. Niektórzy mówią u nas: ale banderowcy też śpiewali „Czerwoną kalinę”, ale trzeba znać historię ukraińską, żeby wiedzieć, że ta pieśń powstała w legionach ukraińskich u boku Austriaków, a później często ci oficerowie Strzelców Siczowych zostawali oficerami UPA. Wszystko to jest powiązane, to trzeba wyjaśnić
— powiedział Piotr Semka.
Grabowski: Ten gest może stanowić nowe otwarcie
W ocenie Marka Grabowskiego z Fundacji Mamy i Taty, to bardzo dobry krok strony ukraińskiej.
To dla polskiego społeczeństwa ważny sygnał, że nasze relacje mają szanse być oczyszczone. Realizowałem kilka programów badawczych, również zahaczających o temat wojny i jednak w naszym społeczeństwie istnieje pewna obawa o to, w którą stronę pójdzie Ukraina. Na Ukrainie nie są co prawda realizowane sondaże od 24 lutego, ale w ostatnim, który został przeprowadzony, partie nacjonalistyczne i ultranacjonalistyczne mają ponad 35 proc. poparcia
— wskazał socjolog.
W ostatnich wyborach parlamentarnych partia Swoboda, najczęściej sięgająca do Bandery, dostała nieco ponad 1 proc.
— odpowiedział publicysta „Do Rzeczy”.
Problem polega na tym, że również na Ukrainie może być opór przed tym, by takie gesty wykonywać. To gest ważny, również dla naszego społeczeństwa i on może stanowić nowe otwarcie w relacjach, które są trudne, one nigdy się pewnie w pełni nie uzgodnią, ale próby muszą być dokonywane i myślę. Że tutaj strona ukraińska zrobiła bardzo dobry krok również w stronę naszego społeczeństwa
— ocenił Grabowski.
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/599382-salon-dziennikarski-o-uwolnieniu-lwow-na-cmentarzu-orlat