Portal wPolityce.pl dotarł do nowych szczegółów sprawy dotyczącej możliwości przyjmowania korzyści majątkowych przez prof. Tomasza Grodzkiego. Chodzi o tajemniczy gabinet w Szczecinie, w którym, jak przekonywał jeden ze świadków w sprawie, miało dojść do przyjęcia korzyści majątkowych. Z naszych informacji wynika, że Grodzki nie miał zrejestrowanej tam praktyki lekarskiej. Tymczasem zeznania świadków jednoznacznie wskazują, że mogło tam dojść do wręczenia korzyści majątkowych.
Niech pan powie dalej: „wręczył w gabinecie prywatnym”. Można w gabinecie też pracować dla idei, ale to nie było w szpitalu –
– tak w grudniu 2019 roku marszałek Grodzki odpowiadał na pytania dziennikarza dotyczące podejrzenia o przyjęciu przez obecnego marszałka Senatu korzyści majątkowej w zamian za leczenie jednego z pacjentów.
Ustalenia śledztwa prokuratury są dla marszałka Senatu wyjątkowo niewygodne. Kolejni świadkowie zeznają, że posiadają wiedzę o przekazywanych Grodzkiemu łapówkach, albo przez nich samych, albo przez osoby im bliskie. W części zeznań pojawia się sprawa tajemniczego gabinetu przy ul. Reduty Ordona w Szczecinie. Świadkowie zeznali, że to właśnie tam prof. Grodzki miał prowadzić swój przestępczy proceder.
Czy tak było w rzeczywistości? Na to pytanie powinien odpowiedzieć sąd, gdyby Senat zgodził się na uchylenie Grodzkiemu immunitetu, a prokuratora faktycznie mogłaby przedstawić mu zarzuty. Tymczasem, jak wynika z danych urzędów skarbowych oraz z Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie, od czerwca 2003 roku do lipca 2016 roku Grodzki nie miał zgłoszonej działalności gospodarczej. W archiwach Izby Lekarskiej w Szczecinie nie ma też śladu po wpisie o prywatnej praktyce szanowanego lekarza.
Z ustaleń, do których dotarł nasz portal wynika, że pod powyższym adresem zarejestrowano trzy różne praktyki lekarskie, ale żadna z nich nie należała do Tomasza Grodzkiego. Czy to oznacza, że obecny marszałek Senatu przyjmował swoich pacjentów (część ze świadków jednoznacznie wskazało, ze to właśnie przy ul. Reduta Ordona w Szczecinie prof. Grodzki miał przyjmować łapówki) na czarno? To sprawa warta wyjaśnienia. Ustalono jednak, że polityk jest jednym z czterech współwłaścicieli tej nieruchomości.
Spójne i jasne zeznania świadków
We wniosku o uchylenie immunitetu marszałkowi Grodzkiemu śledczy zawarli bardzo mocny materiał dowodowy (informowały o tym portal tvp.info.pl oraz Radio Szczecin). Wynika z niego, że tylko do czasu przekazania wniosku, przesłuchano 49 osób, które były pacjentami obecnego marszałka Senatu, albo byli członkami ich rodzin. Wszyscy zeznawali z pełną świadomością odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Aż 20 osób zeznało, że albo oni sami, albo ich krewni wręczyli Tomaszowi Grodzkiemu korzyści majątkowe w postaci pieniędzy w związku z planowanym lub prowadzonym leczeniem w Szpitalu Szczecin-Zdunowo. Z zeznań świadków wynika, że Tomasz Grodzki miał przyjąć łącznie kwotę ponad 24 tysięcy złotych, w okresie od 1996 roku do 2012 roku (wnioskiem objęte są czyny, których miał dokonać Grodzki od 4 grudnia 2004 roku - wcześniejsze przedawniły się).
Wczoraj Senat nie zgodził się na uchylenie Grodzkiemu immunitetu parlamentarnego. Ta sprawa staje się parodią sprawiedliwości, etyki i zasad. Dlaczego? Nie dlatego, że prof. Grodzki jest winny łapówkarstwa. O winie lub niewinności marszałka Senatu może orzec jedynie niezawisły sąd. Fakt, że Grodzki chroni się jednak za swoim immunitetem jest jednak jawnym wprowadzeniem do Senatu „doktryny Neumanna”. Bezkarność i pycha zawsze jednak kroczy przed upadkiem.
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/599163-ujawniamy-nowe-fakty-ws-korupcyjnej-afery-grodzkiego