Odłamki wojny rosyjsko-ukraińskiej uderzyły w „Gazetę Wyborczą”. Konstanty Gebert (Dawid Warszawski) oświadczył, że po 33 latach rozstaje się z „Gazetą” i przestaje publikować w niej swoje artykuły z cyklu „Prognoza pogody”. Powodem tego rozwodu jest brak zgody redakcji na nazywanie pułku (wcześniej batalionu ochotniczego) Azow „neonazistowskim”. Formacji, co trzeba zaznaczyć - bohatersko walczącej w Mariupolu, ale wprost odwołującej się do tradycji ukraińskiego nacjonalizmu. „Azow” już w 2014 roku rozpoczął walkę z rosyjskim separatyzmem. Odwołując się do kojarzonej z nazizmem, a raczej europejską i pogańską Nową Prawicą symboliki.
Jak wyjaśnia Gebert: „Nie zgodziłem się na zastąpienie tego terminu słowami „skrajnie prawicowy” itp., a za niedopuszczalną uznałem samą taką ingerencję” – wyjaśnia publicysta, którego oświadczenie w tej sprawie zostało opublikowane. Zadeklarował też, ze jeśli jego teksty w przyszłości podlegać będą „redakcji jedynie merytorycznej, nie zaś politycznej”, chętnie z tego skorzysta.
Gebert przyznaje, że wojna siłą rzeczy „zawęża swobodę wypowiedzi” więc rozumie intencje cenzorskie, zgodne zapewne z linią polityczną redakcji. Skoro Ukraina walczy z Rosją, a jej trzonem są najbardziej zdeterminowane oddziały, których rodowód sięga ugrupowań nacjonalistów ukraińskich tworzących w 2014 roku tzw. „Prawy sektor”, trudno teraz epatować określeniami zarezerwowanymi dla politycznych przeciwników w Polsce. Szczególnie z prawicy. Zapamiętajmy więc ten makiawelizm.
Bo szastanie tego rodzaju epitetami mającymi na celu dyskredytację politycznego przeciwnika jako „antysemity”, „faszysty”, „neonazisty” to klasyka gatunku. Epitetami można wciąż wymachiwać jak cepem, choć na pewno nie tak skutecznie jak kilkanaście lat temu czy w latach 90. Gdy byli nimi nawet politycy centroprawicy. Dla środowiska politycznego, które stworzyło „Gazetę”, a którego stalinowskiego i KPP-owskie korzenie znane są powszechnie, była to norma.
Od początku tej wojny trwa też wojna propagandowa w której ważnym elementem jest definiowanie i określanie walczących stron. Rosja swoją agresję motywuje propagandowo jako „antynazistowską” wojnę, której celem jest „denazyfikacja” Ukrainy. W domyśle odwołuje się do mitologii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, klucza do tożsamości współczesnych Rosjan, która jest skrzyżowaniem sowieckich i jednocześnie wielkorosyjskich sentymentów. Stąd i czerwone sztandary z sierpem i młotem i „hajlujący” wagnerowcy ze swastykami, a nad wszystkim słynny symbol „Z”. Ukraina choć walczy pod narodową symboliką, to nie sposób ukryć, że głównym motorem ukraińskiego patriotyzmu, rdzeniem tożsamości najtrwalszych obrońców jej niepodległości, jest tradycja OUN, UPA.
Najważniejsze jest jednak to, że dziś rodzą się tam już zupełnie nowi bohaterowie. Oby ostrze tego nacjonalizmu jak najdłużej wymierzone było tylko w rosyjskiego wroga.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/594475-odlamki-wojny-uderzyly-w-gazete-wyborcza