W cieniu napaści rosyjskiej na Ukrainę z ogromną siłą wraca spór fundamentalny dla naszej przyszłości: czy gwarancją bezpieczeństwa dla Polski jest silne własne państwo czy rozpuszczenie się w unijnej federacji, strukturze zdominowanej przez Niemcy i częściowo Francję?
Politycy lewicowo-liberalni i związani z nimi publicyści od pierwszych dni wołają: „a nie mówiliśmy? Trzeba z Niemcami i Brukselą”. Wygodnie przy tym przemilczają własną fundamentalną pomyłkę co do charakteru reżimu putinowskiego, usypianie czujności Polaków przez lata, autoryzowanie promoskiewskiej polityki Merkel i zagłuszanie ostrzeżeń formułowanych przez śp. Lecha Kaczyńskiego i Jarosława Kaczyńskiego.
Nie chcą także widzieć prawdziwych przyczyn, które doprowadziły do masakry ukraińskich dzieci, cywili i śmierci wielu żołnierzy ukraińskich. A były nimi z jednej strony imperialne zapędy dyktatora rodem z KGB a z drugiej pompowanie do jego skarbca niemieckich pieniędzy, które szły przecież na zbrojenia. Szczęście w nieszczęściu, że skorumpowany system rosyjski wiele z nich rozkradł. Musimy pamiętać, że Berlin w swoim cynicznym handlu z Moskwą posunął się aż do zdjęcia geopolitycznego znaczenia Ukrainy. Taki jest przecież sens Nord Stream 1 i Nord Stream 2.
W tej narracji świadomie rozmywa się prawdziwy wniosek z wojny na Ukrainie. Owszem, NATO i UE są strukturami gwarantującymi przynależność do świata bezpieczniejszego. To są te nieprzekraczalne czerwone linie o których mówi prezydent USA Joe Biden i te cale terytorium sojuszniczego których - jak stwierdził w polskim Sejmie Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg - Sojusz będzie bronił zgodnie z zasadą „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Ale zwróćmy uwagę: wszystko, co jest dobrą i skuteczną reakcją na putinowską agresję, wykuwa się w relacjach międzypaństwowych. Bo te zasady i gwarancje działają tylko wtedy, gdy państwo narodowe jest na tyle silne politycznie, by je uruchomić i na tyle sprawne, by zapewnić sojusznikom zaplecze do rozwinięcia akcji pomocowej. Gdybyśmy opierali się na samej Brukseli otrzymalibyśmy niemiecką ostrożność, by nie powiedzieć niemiecki cynizm. Plus francuski brak zainteresowania. Także sankcje unijne musiały być wywalczone także przez polskiego premiera.
NATO w sposób jeszcze bardziej oczywisty pozostaje strukturą w której wszystko decyduje się w relacjach między prezydentami, rządami, ministrami obrony. W sprawie Ukrainy realnie działają głównie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Polska - takie są decyzje polityczne ich władz, a nie jakaś beznarodowa ogólna wola Sojuszu.
Nie dajmy się zatem nabrać na fałszywy wniosek. Bezpieczeństwo gwarantuje nam tylko silne, suwerenne państwo polskie w NATO i UE, a nie fikcja federacji czyli Berlin i Paryż układające się z Moskwą.
Byłoby dramatem gdybyśmy uwierzyli, że odpowiedzią na tragedię Ukrainy ma być mniej państwa polskiego. Jest odwrotnie: silna Rzeczpospolita Polska, jej własna armia (Ukraina też dostała realną pomoc gdy pokazała siłę i wolę walki), jej niezależność polityczna są gwarantami naszego bezpieczeństwa. Oczywiście i zdecydowanie w strukturach unijnych i natowskich, w sojuszach zachodnich, ale tylko w formule wspólnot suwerennych państw.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/589646-silna-polska-w-nato-i-ue-a-nie-fikcja-federacji