Dziennikarka „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska zastanawia się w swoim felietonie, czy Prawo i Sprawiedliwość odbuduje swoją pozycję dzięki działaniom w związku z atakiem putinowskiej Rosji na Ukrainę. Mimo iż z jednej strony przyznaje rację rządowi i prezydentowi w działaniach na rzecz Ukrainy na arenie międzynarodowej i przekonuje, że w tym momencie nie ma sensu atakować polskich władz, jednocześnie uderza w premiera Morawieckiego, prezydenta Dudę i wicepremiera Kaczyńskiego zmanipulowanymi cytatami.
CZYTAJ TAKŻE: Skandaliczny tekst! „GW” roztkliwia się nad… rodzinami żołdaków Putina. „Ani ja, ani moje dziecko nie potrzebujemy tej wojny”
Nastroje w środowisku antyPiS
Na początku Wielowieyska zwraca uwagę na podziały w środowisku antyPiS-u w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainie. Ostatecznie wszystko sprowadza się do tego, czy opozycja powinna w tym czasie konsekwentnie zwalczać PiS, czy poczekać z „rozliczeniami” do momentu, gdy uspokoi się sytuacja za naszą wschodnią granicą. Głos Mariusza Janickiego z „Polityki” Wielowieyska przeciwstawia wypowiedziom m.in. swojego redakcyjnego kolegi Wojciecha Czuchnowskiego czy Leszka Jażdżewskiego z „Liberte!”. Drugi z wymienionych apelował, aby w obecnej sytuacji rząd traktować jako polski, a nie pisowski. Duża część przeciwników obecnych władz nie odebrała tego wezwania pozytywnie.
Takie reakcje jak Mariusza Janickiego czy krytyków Jażdżewskiego nie wynikają z faktu, że rzeczywiście pojawiły się masowe głosy, by PiS-owi wszystko wybaczyć. Ja nie znam takich poważnych analiz: w sprawie praworządności, Pegasusa i wielu innych kwestiach nic się nie zmieniło. I PiS musi być z tego rozliczony
— przekonuje dziennikarka „GW”. Jak dodaje, w środowisku antyPiS-u mamy do czynienia z lękiem o to, że Zjednoczona Prawica odbuduje swoje notowania.
Bo społeczeństwo odruchowo skupia się wokół rządzących, by bronić kraju. A PiS w ostatnim czasie stracił od 10 do 15 punktów w sondażach i teraz mógłby część z tych wyborców odzyskać. Ten lęk zwolenników opozycji jest czymś naturalnym, ale nie musi się ziścić
— zapewnia dziennikarka, odnosząc się w tym kontekście do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.
Można było sądzić, że straszenie migrantami znów pomoże PiS. Jednak tak się nie stało. Być może dlatego, że liderzy opozycji zareagowali wówczas w sposób zniuansowany. Tusk mówił, że trzeba bronić stabilności i porządku na granicy przed ofensywą Łukaszenki. Jednocześnie opozycja krytykowała bezduszność władzy, która brutalnie traktowała osoby usiłujące przedostać się do Polski
— pisze Wielowieyska, nadal rozmywając problem migrantów na granicy i hybrydowej wojny białoruskiego dyktatora.
„Polityczne złoto”
Dziennikarka „GW” przytacza również pochodzące rzekomo z korespondencji premiera Mateusza Morawieckiego z jego zapleczem politycznym (autentyczności maili, które miały rzekomo wyciec ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka do dziś nie potwierdzono, a przedstawiciele rządu mówią tu o cyberataku dokonanym prawdopodobnie przez Rosjan, co jednak nie przeszkadza „GW” i innym mediom opozycyjnym przytaczać cytaty z rzekomych maili jako prawdziwe) słowa o „politycznym złocie”. W ten sposób szef polskiego rządu miał określić protesty po nieuznawanych przez demokratyczny świat wyborach prezydenckich na Białorusi. Dalej brnąc w niepotwierdzony cytat o „politycznym złocie” Wielowieyska ocenia, że to „złoto” działa tylko przez krótki czas, a jeśli opozycja będzie uderzać w PiS bez względu na sytuację w Ukrainie, partia rządząca wyłącznie na tym zyska.
PiS próbuje zbudować mit swojej przewagi moralnej na bazie przekazu, że to ten obóz polityczny przestrzegał Niemcy przed współpracą z Putinem, mówił Europie, że Rosja jest zagrożeniem. I w związku z tym Europa ma teraz przymknąć oko na łamanie zasad praworządności oraz gwałcenie niezawisłości sędziowskiej. To tak rażący absurd, że tylko twardy elektorat mógłby to kupić
— pisze dziennikarka.
Cóż - dokładnie taka jest prawda, to ten obóz polityczny od lat przestrzegał nie tylko Niemcy, ale i świat, przed Putinem. Najważniejszym - choć nie jedynym przykładem - jest przemowa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi, ale też późniejsze działania polityków PiS. Dzisiejsza opozycja i część dziennikarzy, którzy dziś emocjonalnie relacjonują kolejne akty okrucieństwa Putina widoczne w Ukrainie, w sposób dość niewybredny wyśmiewali i krytykowali prezydenta i PiS. Już po katastrofie smoleńskiej, kiedy Jarosław Kaczyński przestrzegał ówczesny rząd przed zbyt bliskimi kontaktami z Rosją i Putinem, szef dyplomacji w rządzie Donalda Tuska Radosław Sikorski szyderczo pytał czy prezes PiS wziął proszki.
O tym Wielowieyska jednak nie pamięta. Przypomina za to odezwę prezesa PiS „do braci Rosjan”.
Poza tym PiS też chwilami chciał się ułożyć z Rosją. W 2010 roku prezydent Lech Kaczyński zamierzał lecieć do Moskwy na zaproszenie Putina, aby świętować Dzień Zwycięstwa. Potwierdził to sam Jarosław Kaczyński, który mówił po katastrofie smoleńskiej w przyjaznym wystąpieniu skierowanym do Rosjan: „Panie i Panowie, przyjaciele Rosjanie, dziś, 9 maja 2010 roku na Placu Czerwonym miał stać mój ukochany brat, prezydent Polski Lech Kaczyński”
— pisze dziennikarka.
Gdyby rzeczywiście PiS tak chciał walczyć z Putinem zawsze i wszędzie, to bracia Kaczyńscy nie prezentowaliby takich opinii dwa lata po wydarzeniach w Gruzji. Kilka miesięcy później Kaczyński zrobił zwrot o 180 stopni, a wystąpienia z kampanii prezydenckiej z 2010 roku tłumaczył tym, że był na proszkach. Dziś PiS atakuje Platformę, choć to nie kto inny, ale właśnie Radek Sikorski dawno temu porównał Nord Stream do paktu Ribbentrop-Mołotow. A Donald Tusk wielokrotnie krytykował Niemcy za ich politykę wobec Rosji
— przypomina.
Rozumiemy, że ma na myśli wypowiedzi Donalda Tuska z ostatnich dni, kiedy po tym, jak premier Mateusz Morawiecki w ostry sposób pozbawiał naszych zachodnich sąsiadów złudzeń wobec Rosji, a żołdacy Putina czynili dzieło zniszczenia na Ukrainie, nagle zdobył się na krytykę pod adresem Niemiec. W tym kontekście, zdaniem Wielowieyskiej, Morawiecki prezentuje „megalomanię” i „przypisuje sobie wszystkie zasługi”, choć jak można inaczej wytłumaczyć fakt, że Niemcy zmieniły swoją postawę tak nagle, krótko po wizycie polskiego premiera w Berlinie i publicznym ośmieszeniu przez niego „pomocy” dla Ukrainy w postaci 5 tys. hełmów?
Zresztą PiS cały czas niszczy wspólnotę narodową w obliczu zagrożenia: bracia Karnowscy wraz z politykami rządzącymi zajmują się atakowaniem opozycji za to, że kiedyś chciała ułożyć poprawne stosunki z Rosją. Choć jednocześnie sami publikują skandaliczny, obrażający Ukrainę wywiad z ambasadorem Rosji
— atakuje Wielowieyska, zapominając, że wspomniany wywiad był utrzymany w duchu polemicznym. Co zaś tyczy się odezwy Jarosława Kaczyńskiego, warto zwrócić uwagę, że zwraca się tam nie do władz Rosji, ale do „braci Rosjan” i wspomina m.in. o prawdzie na temat Zbrodni Katyńskiej, którą Putin od lat zakłamuje.
„Nie ma sensu atakować władz” - pisze Wielowieyska… atakując je
Nie ma sensu atakować władz, jeśli podejmują słuszne decyzje. Ważna jest hierarchia spraw: dziś w tej hierarchii pierwsze miejsce zajmuje rosyjska agresja na Ukrainę, sprawne współdziałanie w NATO i UE bez żadnych „ale” i pomoc uchodźcom. A w tych sprawach panuje polityczny konsensus. Pozostałe kwestie siłą rzeczy muszą zejść na plan dalszy
— przekonuje dziennikarka „GW”, jednocześnie atakując prezydenta zmanipulowanymi cytatami o „wyimaginowanej wspólnocie” i że „nie będą nam w obcych językach mówić, co mamy robić”.
Czy PiS się na wojnie odbuduje? Zawsze są Patryk Jaki, Jacek Kurski, Krystyna Pawłowicz. Oni Polaków nie zawiodą, bo nic nie wskazuje na to, aby zamierzali zmądrzeć. Wszystko, co mówią, jest w rażącej sprzeczności z tą oczywistą prawdą: tylko ścisły sojusz z UE i NATO jest naszą gwarancją bezpieczeństwa
— podsumowuje Wielowieyska.
Nie ma to jak z jednej strony podkreślać bezsens ataków na polskie władze, a z drugiej również te władze atakować, wyciągając zmanipulowane cytaty i ustawiając je pod tezę. Byleby tylko, mimo wszystko, nie przyznać racji PiS w tym, że politycy tej partii od dawna ostrzegali, że Władimir Putin nie jest gołąbkiem pokoju, podczas gdy ówczesny premier, dziś lider największej partii opozycyjnej był nazywany przez kremlowską prasę „naszym człowiekiem w Warszawie”.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/588147-wielowieyska-uderza-w-rzad-zmanipulowanymi-cytatami