Profesor Krystyna Pawłowicz kilkukrotnie w mediach społecznościowych wspominała swój artykuł opublikowany w Kwartalniku Prawa Publicznego w 2002 roku. Sędzia Trybunału Konstytucyjnego stwierdzała, (m.in. TUTAJ ), że jej wątpliwości prawne dotyczące Unii Europejskiej były trafne, mimo ówczesnego bezkrytycyzmu elit wobec wspólnoty.
Zaglądając do numeru 3 Kwartalnika Prawa Publicznego z 2002 roku, wydanego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, odnajdujemy wspomniany tekst: „Organizacja międzynarodowa” i „prawo” przez nią stanowione w świetle zasad Konstytucji RP.
Co była polityk dostrzegała w Brukseli już wtedy?
Tezy profesor Pawłowicz były bardzo kategoryczne - że oto w mętnym ustroju Unii zacierają się granicę pomiędzy władzą ustawodawczą, wykonawczą, a sądowniczą i formuła wspólnoty nie tylko będzie się kłócić z polską konstytucją ale także będzie ewoluować w stronę tłamszenia państw narodowych.
Unia z deficytami demokracji
Wspominając o tym, że funkcjonowanie polskiego państwa i prawa ma się opierać na standardach demokratycznych, trójpodziale władzy, legalizmu ich działania, nadrzędności organu przedstawicielskiego nad władzą wykonawczą, zasadą niepodległości i suwerenności Narodu, Autorka wskazuje rozbieżności takich założeń ze zjednoczoną Europą:
Jeśli zaś chodzi o organizację i funkcjonowanie UE, to w porównaniu z ustrojowymi zasadami państwa polskiego wykazują one poważne różnice, które nie pozwalają twierdzić, iż struktury UE i Polskę łączy „wspólny system wartości uniwersalnych” w stopniu wystarczającym, by przekazać tej „międzynarodowej organizacji” suwerenne kompetencje organów polskich, w tym do stanowienia prawa mogącego obowiązywać w Polsce bezpośrednio i w pierwszeństwie.
Prawniczka przekonywała, że „Unia Europejska oparta jest na nierównomiernym statusie państw członkowskich” oraz że „równe traktowanie” „dotyczy dużych państw członkowskich, średnio zaludnionych zaś i mniejszych dotyczy traktowanie wielkoduszne”.
W tekście czytamy także o deficycie demokracji w UE:
UE zorganizowana jest w oparciu o niedemokratyczne zasady. Zarzuca się jej tzw. zewnętrzny i wewnętrzny „deficyt demokratyczny”. Jedyny wybieralny w wyborach powszechnych organ UE - Parlament - nie posiada głównych cech parlamentu narodowego, tzn. nie wybiera „rządu” UE (KE, RUE), nie nadzoruje władz wykonawczych, nie posiada samodzielnych uprawnień prawotwórczych ani inicjatywy ustawodawczej. Nawet opinie PE nie są wiążące.
Bez trójpodziału władz
Wskazując że Komisja Europejska (już wtedy) pełni funkcje prawodawcze i wykonawcze, Autorka udowadnia, że zaburzony jest tutaj trójpodział władzy, zwłaszcza że skład KE pochodzi z politycznych nominacji a nie z szerokiego mandatu demokratycznego. O unijnych trybunałach pisała, że kreują „niepisane prawo wspólnotowe (tzw. ogólne zasady prawa)”, czym „zamazuje podział władz na prawodawczą i sądową”
Pawłowicz wykazywała, że funkcjonowanie wspólnoty kłóci się z sensem istnienia państw narodowych:
Realizowany przez Unię cel pełnej integracji odrzuca postulaty narodowe i niepodległościowe, fundamentalne dla pokojowej współpracy międzynarodowej. Przejawy narodowej tożsamości i suwerenności są tłumione i rugowane jako sprzeczne z celem UE, szczególnie przez orzecznictwo Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Tekst powstawał na rok przed referendum akcesyjnym w Polsce i na dwa lata przed przystąpieniem naszego kraju do UE, na kilka lat przed negocjacjami wokół Traktatu Lizbońskiego czy mechanizmu z Janiny, przed poszerzeniem Wspólnoty na Wschód i rozszerzeniem Parlamentu Europejskiego o miejsca dla delegatów z nowych państw. I już wtedy prawniczka przewidywała, że sprzeczności pomiędzy Unią a państwami chcącymi zachować swą tożsamość, będą się zwiększać, że ewolucja struktur pójdzie w stronę federalizacji i dojdzie do napięć z członkami Wspólnoty. Pawłowicz twierdzi wręcz, że Bruksela będzie zmuszać państwa członkowskie, wbrew ich woli, do różnych zachowań.
Prawna hybryda
Autorka twierdziła, że Unia jest prawną hybrydą, a w zamęcie jej umyślnie komplikowanych i przenikających się struktur, łatwiej jest silniejszym państwom narzucać swoją wolę.
Nie do przyjęcia w świetle zasad demokratycznych są też poglądy ETS dotyczące „przekazania suwerennych praw przez państwa członkowskie na rzecz Wspólnoty”. Wspólnota Europejska nie jest bowiem „suwerenem” w jakimkolwiek znaczeniu.
Po 20 latach od napisania tego tekstu nie da się zaprzeczyć jego tezom, a wręcz wiele z nich warto by było rozwinąć. Bo oto Autorka ostrzegała:
Kolejne traktaty unijne zmieniają wersje wcześniejsze. Przekształcane są istniejące i powoływane nowe organy Wspólnot, zmieniane ich nazwy i kompetencje. Trudno dziś powiedzieć czym ta „międzynarodowa organizacja” będzie za kilka lat.
Prawniczka, która miała rację
Profesor Krystyna Pawłowicz wiele razy zabierała głos w palących kontrowersjach prawnych. Czyniła to jako wykładowca akademicki, polityk, teraz jako Sędzia Trybunału Konstytucyjnego. Za większość tych opinii spadała na nią bezprecedensowa fala ataków i pogardy, nacisków, szkalowania i ośmieszania.
Czas jednak weryfikuje argumenty. W przypadku prof. Pawłowicz weryfikacja ta wypada jednoznacznie pozytywnie. Może właśnie stąd te obsesyjne ataki na polską prawnik?
Pawłowicz K., Kwartalnik Prawa Publicznego. Rok II. Nr 3/2002, UKSW
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/584548-prawniczka-ktora-miala-racje-pawlowicz-20-lat-temu-o-ue