Najwyraźniej według moskiewskiego rozpoznania przyszedł czas żeby spróbować dostać zapłatę za wysiłki podejmowane przez wiele wcześniejszych lat. Zbiega się to z niemiecką próba skasowania premii za wcześniejsze wysiłki, oni też wybierają się na żniwa. Ich nagrodą ma być owa IV Rzesza
— mówi wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości ,Jarosław Kaczyński w rozmowie z tygodnikiem „Sieci”.
TYGODNIK SIECI: Putin agresywnie i brutalnie gra z Zachodem, napotykając często słaby opór a często gotowość do kapitulacji. Grozi nam nowa Jałta? Nowe Monachium?
PREMIER JAROSŁAW KACZYŃSKI: Niczego oczywiście nie można wykluczyć, ale dziś byłoby to bez porównania trudniejsze niż wtedy, gdy w 1938 roku w kilku stolicach infantylnie radowano się, że uratowano pokój. Pewne podobieństwa są, choć więcej jest chyba różnic. Jesteśmy członkiem NATO, Unii Europejskiej, formalnie sojusznikiem Niemiec. To jednak inna sytuacja niż wtedy, w roku 1938, kiedy obok nas dwa totalitarne, ludobójcze reżimy ostrzyły sobie zęby na podbój świata. Jeśli szukamy porównań historycznych, to lepiej chyba nawiązywać do lat 20., po traktacie sowiecko-niemieckim podpisanym w 1922 roku w Rapallo. Sytuacja jest jednak poważna, o czym świadczy fakt iż Moskwa zdecydowała się położyć na stole ultimatum wobec Zachodu, żądające oddania jej Ukrainy i zredukowania poziomu bezpieczeństwa państw NATO na wschodniej flance.
Jak to należy odczytywać?
Najwyraźniej według moskiewskiego rozpoznania przyszedł czas żeby spróbować dostać zapłatę za wysiłki podejmowane przez wiele wcześniejszych lat: potężną robotę polityczną wykonywaną na Zachodzie, potężne inwestycje w siły zbrojne i udaną współpracę z Niemcami. Warto zresztą zauważyć, że to się zbiega także z niemiecką próba skasowania premii za wcześniejsze wysiłki, oni też wybierają się na żniwa. Ich nagrodą ma być owa IV Rzesza. Na szczęście Niemcy nie mają dziś potęgi z I czy II Wojny Światowej, nie mają też siły militarnej. Wciąż także Stany Zjednoczone, choć osłabione, pozostają najpotężniejszym państwem świata.
Sojusznicy nadal mogą na nie liczyć?
Oceniając każde państwo należy wziąć zawsze pod uwagę trzy elementy. Po pierwsze, jego bezpieczeństwo. Po drugie, jego status– może to być mocarstwo światowe, lokalne, może być państwo zależne, klienckie. Trzeci element to pozycja względem innych, konkurencyjnych podmiotów. O ile status jest czymś zwykle trwałym, trudnym do zmiany, to pozycja jest bardzo zmienna. W przypadku Stanów Zjednoczonych, po wyjściu w wiadomym stylu z Afganistanu i innych wydarzeniach, gwałtownie osłabła i to się rzuca w oczy. Jest to jednak element świadomościowy, możliwy do zmiany w krótkim okresie. Pozycja tego mocarstwa nie raz już spadała, choćby w latach 70., po wojnie w Wietnamie, a potem, wraz z pojawieniem się silnego przywództwa i woli politycznej, rosła, czego byliśmy świadkami w latach 80., za prezydentury Ronalda Reagana. Czasami do takiej zmiany wystarczy jeden pokaz zdecydowanego działania. Gdyby na przykład teraz prezydent Joe Biden umiał wygrać starcie z Putinem, natychmiast nastąpiłaby zmiana pozycji USA.
Z polskiego punktu widzenia propozycja wycofania się USA z Europy i oddania tu pełni władzy Niemcom jest skrajnie niebezpieczne. Jak duże jest takie ryzyko?
Zgoda, że taka bismarckowska polityka, polegająca na dzieleniu się strefami wpływów przez Berlin i Moskwę, jest dla całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej perspektywą najgorszą z możliwych. Wiem, że są w Stanach Zjednoczonych środowiska, które by tego chciały. Naszym zadaniem jest niedopuszczenie do czegoś takiego.
Aktualne jest stwierdzenie, że Polska jest w takim miejscu Europy, że albo będzie wielka albo jej nie będzie?
Nie lubię tromtadracji narodowej, w polityce trzeba twardo trzymać się ziemi. Natomiast bez wątpienia możemy być państwem w tej części Europy silnym, dynamicznie rosnącym gospodarczo, możemy uruchomić oś Północ-Południe, co zmieni geografię polityczną i geopolitykę europejską na naszą korzyść. Już dziś, zwłaszcza dla patrzących z daleka, a więc bez lokalnych emocji i zaszłości, ten wzrost polskiej mocy jest dostrzegalny. Są politycy w Australii, Turcji, Korei Południowej, którzy patrzą na nas jak na lokalne mocarstwo. To pewnie przesada, ale miły wyraz uznania dla naszych ambicji i naszego wysiłku.
mk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/581219-kaczynski-i-rosja-i-niemcy-probuja-skasowac-swoje-premie