Niewiele ponad tydzień trwa wymiana dziennikarskich ciosów między „Dziennikiem Polskim” a portalem Onet. Gazeta z Krakowa właśnie obnażyła szereg niezdrowych mechanizmów, które miały zniszczyć księdza Jacka Stryczka - w tle pojawiają się wielkie pieniądze, a na pierwszym planie - samozwańcze autorytety, którym wolno więcej.
31 grudnia „Dziennik Polski” ujawnił, że podstawy do oskarżenia o mobbing, wystosowane wobec księdza Jacka Stryczka ze Stowarzyszenia Wiosna, były niezweryfikowane, a tekst Janusza Schwertnera z portalu Onet, daleki od rzetelności dziennikarskiej. Zainteresowani sprawą czekali na odpowiedź z portalu Onet, przewidując, że riposta będzie pełna zadęcia i paternalizmu. Tak też się stało.
ZOBACZ WIĘCEJ:
Czekamy aż Onet wytłumaczy się z oskarżeń wobec księdza Stryczka
Niezweryfikowane oskarżenia
Redakcja „Dziennika Polskiego” postąpiła ze swoimi informacjami tak, jakby doskonale wiedziała, że otoczenie Janusza Schwertnera odpowie nie merytorycznie, a poprzez manipulacje i pełne wyższościowego tonu emocje. Krakowska prasa pozwoliła więc najpierw na miałką obronę, by potem ujawnić najmocniejsze fakty. I tak oto Onet bronił się ckliwym wyjaśnieniem, że celem śledztwa sprzed 3 lat:
było wyeliminowanie praktyk opierających się na znęcaniu psychicznym nad pracownikami.
Co się okazało w drugim artykule Dziennika Polskiego? Cztery lata temu redaktor Schwertner dowiedział się o przypadkach psychicznego znęcania się przez innych działaczy „Szlachetnej paczki”, ale o nich już nie napisał - ani wtedy, ani później. Wystarczyły mu oskarżenia wobec księdza Jacka Stryczka i to oskarżenia od tych, którzy sami są podejrzani o ten proceder. Jeśli więc nie zapobieganie mobbingowi było celem Onetu, to co nim mogło być?
Krakowscy redaktorzy, Zastrzeżyński i Mamoń, ujawnili kolejne fakty. Po przejęciu stowarzyszenia „Wiosna” zarząd udzielił pełnomocnictw Grzegorzowi Abramowi z kancelarii adwokackiej Clifford & Chance, powiązanej personalnie z liderami antyrządowych protestów. Sylwia Grzegorczyk-Abram, pracownica Clifford & Chance, jest aktywistką społeczną sprzeciwiającą się reformie sądownictwa, działaczką feministycznych ruchów i obrończynią LGBT - była też okładkową bohaterką „Newsweeka”.
Kiedyś podobne akcje nazywano „wrogim przejęciem”, dziś jest to „eliminowanie praktyk opierających się na znęcaniu psychicznym”. Z dodatkowymi informacjami o przypadkach mobbingu w „Wiośnie” Janusz Schwertner nic nie zrobił. Tylko ksiądz pasował do ideowej linii redakcji i do realizacji większych celów - zwłaszcza, że duchowny miał załatwić na społeczne cele stowarzyszenia aż 20 milionów złotych. Nasłanie kilku rozdelikaconych działaczy stowarzyszenia do dziennikarza, który chętnie podejmuje się takich tematów, jest banalną i często spotykaną zagrywką.
Onet celuje poniżej pasa
Gros Onetowej odpowiedzi w ogóle nie dotyczyło tematu i stanowi ataki personalne na Pawła Zastrzeżyńskiego, autora z „Dziennika Polskiego”. Januszowi Schwertnerowi nie podobają się jakieś dawne teksty dziennikarza, nieodpowiednie porównania w tematach pandemii zaś podczas zbierania informacji Zastrzeżyński miał stosować niewłaściwy ton a ujawnienie niektórych wypowiedzi miało być złamaniem prawa. Szkoda, że Onet nie wyciągnął autorowi innych przypadłości - może pije herbatę z kiczowatych filiżanek? Może nie wymiótł kurzu spod kanapy albo kocha się w zamężnej sąsiadce? A może składa PIT ostatniego dnia przed terminem? Miałoby to tyle wspólnego ze sprawą księdza Stryczka co i odpowiedź Janusza Schwertnera.
Odpowiedź ma charakter szumu informacyjnego, mnóstwo tam informacji zbędnych, chaotycznie poukładanych, jakby najważniejsze miało wybrzmieć jak najciszej, po uprzednim zdeprecjonowaniu Zastrzeżyńskiego. W dalszych odsłonach obrony Onet się tłumaczy raczej mniej wyrobionym czytelnikom swoich mediów, podkreślając że to Orlen i TVP INFO są szpicą tego rzekomo niesprawiedliwego ataku, więc nie trzeba tego brać na poważnie. Jeden z dziennikarzy wstawiających się za Januszem Schwertnerem powiązał uznanie dla tekstu Pawła Zastrzeżyńskiego z… brakiem szacunku do ofiar Holokaustu. Szantaże emocjonalne, próby deprecjonowania rozmówców poprzez określanie ich „pisowcami” to w sumie dla nich potężna salwa argumentacyjna, skoro nie są w stanie tematowi sprostać merytorycznie.
Cui bono?
Tymczasem na pytanie kto zyskał na zmarginalizowaniu księdza Stryczka można śmiało odpowiedzieć: na pewno prawnicy zaangażowani w lewicową agendę. Ciekawszym jednak jest pytanie - kto stracił? Na pewno uboższe rodziny, do których Szlachetna Paczka już nie dotrze, skoro stowarzyszenie straciło charyzmatycznego i bezprecedensowo skutecznego lidera. Czy stracił sam ksiądz Jacek Stryczek?
Odsunięty od stowarzyszenia „Wiosna” zorganizował inne ogólnopolskie przedsięwzięcie - Ekstremalna Droga Krzyżowa to coroczne całonocne wyzwania modlitewne, w których ludzie z całej Polski pokonują nawet do 50 kilometrów, odbywając w ten sposób swój katolicki obowiązek w pełnym poświęcenia wysiłku.
STRONĘ INTERNETOWĄ EKSTREMALNEJ DROGI KRZYŻOWEJ MOŻNA ZOBACZYĆ TUTAJ.
Samogonny Mefisto z niemieckim kapitałem może więc być sobie tą siłą, która wiecznie zła pragnąc, potrafi zaatakowanych ludzi pchnąć do innych wielkich misji. Ekstremalna Droga Krzyżowa będzie jednak celem trudniejszym do zaatakowania - tam udzielają się ludzie, którzy przygotowują się właśnie na dźwiganie niesprawiedliwości. Bo to właśnie spotkało Stowarzyszenie „Wiosna” i dobroczynną akcję „Szlachetna Paczka” ze strony nieuczciwych oskarżycieli.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/581034-probowano-zniszczyc-ksiedza-stryczka-kto-na-tym-zyskal