Przyjęcie przez obóz III RP tezy o własnej wyższości moralnej - datujące się jeszcze na lata 80. - nie ma solidnych podstaw ale ma potężne konsekwencje. Polityka w tym ujęciu nie jest nigdy tylko sztuką dobrego rządzenia w trosce o państwo i społeczeństwo, a rywalizacja nie może być po prostu starciem na programy i propozycje. Już Mazowiecki i Michnik grali „etosem”, który sami definiowali. Tusk pierwszy „powstrzymywał” czarne sotnie prawicy. A Tusk drugi ma przynieść nadzieję i fajność przeciwstawione podłym rzekomo ludziom.
To dychotomiczne ujęcie jest z pozoru bardzo atrakcyjne. Przy tej przewadze medialnej opozycji (jest wciąż potężna) dające obfitość tanich kalorii. Bez specjalnego wysiłku, bez pisania poważnych, sprawdzalnych programów, można w ten sposób utuczyć się do rozmiarów wielkiej partii politycznej. Ale takie fast foody mają także złe konsekwencje, znaczące skutki uboczne.
Skoro wszystko oparte jest na dogmacie wyższości moralnej i budowanych na tym emocji, to wrzenie odbiorców musi być utrzymywane non-stop. Polityka szybko przeradza się w psychodramę.
Stąd właśnie dominująca w mediach III RP ciągła gra w zapowiadanie ostatecznej klęski PiS, słynnego „końca PiS”, które ogłaszano nawet w książkach. To najszybszy sposób na wywołanie skoku napięcia. Weteran takich tekstów, Tomasz Lis, nie poddaje się, i pomimo sześciu lat opóźnienia w spełnieniu tej prognozy, postanowił ją ponowić.
Ale ostrożnie z radością. Ta agonia łagodna nie będzie. Strach wywoła desperację, desperacja chaos, a w tym chaosie tonący będą zadawać ciosy na oślep. Zanim nastąpi dobra zmiana, musi nastąpić rozkład, bo ciała polityczne właściwie zawsze rozkładają się jeszcze przed śmiercią
— zastrzega się.
Ten opis jest właściwie idealny także na kolejne lata: zawsze można dowodzić, że Jarosław Kaczyński wprawdzie nadal rządzi, ale trwa proces rozkładu.
Schizofrenia bezobjawowa. I dobry tytuł tegoż felietoniku pana Lisa: „Smród i nadzieja”.
Redaktor Lis wie, że nikt nigdy nikomu nie powie „sprawdzam”. Kto choćby pamięta prognozy błyskotliwego Ludwika Dorna dowodzącego przed laty, że powstanie KOD to koniec Kaczyńskiego, bo opozycja dorobiła się właśnie sprawnej, gotowej do poświęceń kadrówki? Skutek KOD był chyba jednak nieco inny.
Dlatego teraz „Polityka” pociesza czytelników bardziej ostrożnie.
„Przełom tuż - tuż?”
— zastanawia się publikując serię sondaży. Dziwi ta ostrożność, bo pamiętam mocne przepowiednie, że Andrzej Duda nigdy już wyborów nie wygra, a PiS właśnie zrobił ostateczny krok ku przepaści.
W „Przeglądzie” Tomasz Jastrun nie ma wątpliwości, że tym razem przełom jest bliżej niż „tuż-tuż”. Ten prawdziwy inteligent z dziada pradziada znalazł na to dwa dowody.
Tuż przed Wigilią szambiarz pan Krzyś ratował nas swoją wielką ssawką przed katastrofą; żegnając się, uzgadniamy, że PiS gorsze od covidu
— relacjonuje Poeta dowód pierwszy.
Drugim jest papier toaletowy z wizerunkiem lidera nielubianej partii, na który natknął się w zaprzyjaźnionym domu, równie inteligenckim.
Znamienne, że wcale nie wydało mi się to niesmaczne
— stwierdza. To prawda, znamienne.
Ciekawe, że dumnym z własnej rzekomej racjonalności ludziom mediów III RP te dwie sprawy - nielubiane rządy i pandemia - zlewają się w jedno dość często.
Trzeba mieć nadzieję, że rok nadchodzący będzie rokiem rokiem przełamania i choroby, i zarazy politycznej
— życzyli czytelnikom na Święta Jarosław Kurski i Adam Michnik. Ale przecież wiemy, że najbardziej ucieszyliby się z przegonienia zarządu Agory.
Kto wie, może ten zarząd znajdzie swoje miejsce w karnych procesach pisowców, które u Lisa zapowiada Roman Giertych? Jak obliczył, dla ukarania pisowców
„wystarczy trzystu prokuratorów”
bo
„wszystkie złodziejstwa są przecież ze sobą powiązane”.
I tak to się toczy, dzień po dniu, na łamach prasy „demokratycznej”.
Nawet w sondażach nie wygrywają, a już smakują zemstę i grzeszą pychą. Zniknęły z analiz twarde dane, wyniki kolejnych wyborów, wyniki gospodarcze, porażki i sukcesy obozu rządowego. Zostały zastąpione przez medialne gusła.
Zjednoczona Prawica, PiS, Jarosław Kaczyński mogą wygrać, mogą przegrać kolejne wybory. Nic nie jest rozstrzygnięte, tak jak nie było przed żadnymi z poprzednich głosowań. Często decyduje końcówka kampanii, łut szczęścia, błąd przeciwnika. Ale stan umysłów ludzi ważnych przecież w obozie opozycji, jasno wskazuje, jakie półtora roku przed nami.
Proszę państwa, to nie jest polityka, to psychodrama.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580439-to-nie-polityka-to-psychodrama