Taśmy Michnik-Jaruzelski wyciekły przez zachłanność i amatorstwo, ale to przypomina mało znany i żenująco smutny proceder - wyprzedawania akt i dokumentów przez tych, którzy je różnymi sposobami zdobywali.
Nakradli materiałów tajnych służb i zmonetyzowali je na kilka sposobów. Najpierw, przez lata, mieli haki na donosicieli, tajnych współpracowników czy kolegów-funkcjonariuszy. Na tej podstawie łatwiej było robić interesy, awansować, zbudować sieć kontaktów i nieoficjalnych zależności.
Szafa z „teczkami” była też wyróżnikiem w tym gronie, świadczyła o przynależności do tych lepszych eSBeków, tych bardziej cwanych, wyżej postawionych. Oprócz więc hierarchicznej struktury klientelistycznej, dawała też powiązania poziome - między nimi samymi.
„Szafa” dawała też wiedzę tajemną - nie tylko o nazwiskach i przekrętach, o słabościach, zdradach małżeńskich i defraudacjach, ale też o prawdziwym mechanizmie działania polityki. My oglądaliśmy kampanie wyborcze czy dymisję ministra, a oni widzieli kto jakie aktywa uruchamiał, po którą „teczkę” schodził do piwnicy.
Kto to kupuje?
Na koniec zyskują na tych materiałach poprzez zwykłą ordynarną sprzedaż. Jak powiedział Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia, skupują to czasem organizacje i instytucje zagraniczne, które uzupełniają swoje archiwa i mogą takie dokumenty wykorzystać na inne sposoby. Tego procederu zabrania polskie prawo, dlatego pokaźne paczki na lotnisku Okęcie w sierpniu 2020 roku wzbudziły podejrzenia służb - tak zatrzymano materiały zmarłej niedawno Teresy Torańskiej. Ona sama wiele z tych materiałów sporządziła sama, ale też wiemy, że miała dostęp do potężnych sekretów PRL i III RP, którymi nie dzieliła się z czytelnikami i widzami swoich wywiadów. Ona przecież przez dwa miesiące prowadziła dyskretne rozmowy z Jakubem Bermanem czy Edwardem Ochabem, najlepiej poinformowanymi stalinowcami wprowadzającymi totalitarny ustrój po II wojnie światowej!
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jak Torańska kryła przeszłość i przyszłość Adama Michnika
Zatruta Polska
I oto ludzie, którzy zarządzali PRL, handlują bezcennymi źródłami historycznymi, niczym podstarzali wyłudzacze pamiątek na postsowieckich terenach. Jak na targowiskach Kijowa, Moskwy czy Kiszyniowa można pokupować liczne ordery Lenina czy Czerwonego Sztandaru, jak nieogolone cwaniaki oddają te blaszki za kilkadziesiąt rubli czy lei, tak emeryci ze Służby Bezpieczeństwa czy PZPR decydują się w sekrecie przekazać dokumenty wysłannikom z Zachodu. Polska traci w ten sposób informacje o sowieckiej agenturze, grabieży dóbr narodowych, instalowaniu wśród elit zdegenerowanych i zadaniowanych intelektualistów, intoksykowaniu nauki, wydawnictw, kultury czy uniwersytetów (na Uniwersytecie Jagiellońskim do późnych lat PRL wykładała historyczka, która chwaliła się, że jako dziewczynka siedziała na kolanach Stalina).
Siedzimy sobie w naszym kraju nad Wisłą, odkrywamy dzięki badaczom poszczególne uwikłania - Lecha Wałęsy, Wojciecha Jaruzelskiego czy Tadeusza Mazowieckiego, a fakty o Michniku, Kuroniu czy Czarzastym leżą gdzieś w zakurzonych kartonach na strychach uwłaszczonej nomenklatury. Wyjątkiem były nieroztropna żona generała Kiszczaka, która myślała, że na tej samej zasadzie 50 kilogramów akt po jej mężu weźmie IPN oraz czujne służby na Okęciu, które uniemożliwiły wywózkę archiwum Torańskiej.
Wania i Sierioża
Ale to wciąż mało, to wciąż wierzchołek góry lodowej, to wciąż społeczna degeneracja, gdzie polityczni spadkobiercy przywiezionych na sowieckich czołgach Iwanów i Siergiejów, rozmontowują kolejny segment życia publicznego - wiedzę i tożsamość. Ludzi sowieckich, raz przywiezionych na tankach, nie odesłaliśmy nigdy.
CZYTAJ O TYM W TYGODNIKU SIECI:
TYGODNIK SIECI - Tajemnice Michnika i Jaruzelskiego. O czym nam mówią ujawnione taśmy?
OGLĄDAJ TAKŻE: KTO SPRZEDAJE eSBeckie TECZKI?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580079-raz-przywiezionych-na-tankach-nie-odeslalismy-nigdy