Przeglądając kronikę ostatniego sześciolecia trudno trwać przy przekonaniu, że jest jakiś jeden Zachód. Przecież wszyscy teoretycy cywilizacji, od Spenglera, przez Toynbeego po Huntingtona, zgodnie twierdzili, że tę największą ze wspólnot muszą łączyć bliskie wartości i wyobrażenia o świecie. Czy konserwatywny katolik z Podlasia ma coś wspólnego z transpłciowym mężczyzną z Berlina, która każe się nazywać „osobą z macicą”?
Takie pytanie uporczywie powraca podczas lektury ostatniej książki znakomitej publicystki i znawczyni spraw anglosaskich - Elżbiety Królikowskiej-Avis. Blisko 200 tekstów pisanych przez sześć lat i zawartych w pracy „Cywilizacja zachodu na rozdrożach wartości” stało się właśnie chronologią zachodniego szaleństwa, które przybiera lewicowe barwy i już nie tyle rozbija zachodnią cywilizację, tylko jest po prostu inną cywilizacją.
Castro - bohater czy opresor?
Nawet tak jednoznaczne wydarzenia i postacie, wywołują skrajnie odmienne reakcje. Autorka przytacza opinie światowych przywódców po śmierci kubańskiego dyktatora Fidela Castro.
Donald Trump: „Zmarł dyktator Fidel Castro. Przez 49 lat był opresorem własnego narodu”. A ówczesny prezydent Francois Hollande: „Fidel Castro uosabiał kubańską rewolucję w jej nadziejach i rozczarowaniach oraz dumę z odrzuconej dominacji”.
Jeśli członkowie tego samego porozumienia NATO tego samego człowieka oceniają jako dyktatora z sowieckiej nominacji, a drudzy jako wyzwoliciela od tych pierwszych, to przecież trudno tu mówić o sojuszu! Równie skrajnie odmienne wizerunki mają Tony Blair, Ho Chi Minh czy arcybiskup Desmond Tutu. Jedni podziwiają generała Franco, a inni Karola Marksa i nie jest to różnica kosmetyczna, gust dotyczący wystroju gabinetu, ale wybór fundamentalnych wartości tak jak pomiędzy protestantyzmem a islamem. Przecież w tej samej cywilizacji różnych ludzi musi coś łączyć, muszą mieć coś wspólnego.
Dziś można tęsknić za Trumpem
Czytelnik „Na rozdrożach wartości” szybko przypomni sobie atmosferę czterolecia Donalda Trumpa, tak przecież niedoskonałego, ale na tle lewicowych oszołomów, bliższego normalności. Jego doradca, Rudy Giuliani, występujący w TVN BiŚ emanował narodową dumą, wprawiając prezenterkę w zakłopotanie, a prezydent USA samym cieniem płoszył Władimira Putina, zaś w Polsce, na obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego współgrał z nami duchem wolności a nie agendą progresywistów. Królikowska-Avis przypomina wiele rozwiązań ustrojowych na Zachodzie, na których zastosowanie nie chce się pozwolić w Polsce - pod tym względem książka jest kopalnią argumentów do sporów światopoglądowych. Demaskuje też wiele kłamstw polskiej opozycji i tutejszych mediów lewicowo-liberalnych - np. rzekomo szumna krytyka rządu RP w angielskiej prasie okazuje się być umieszczana jedynie na drugorzędnych podstronach w internecie, redakcje z Londynu nie poświęcą ani grama papierowego wydania na antyPiSowskie brednie.
Resztki świata anglosaskiego
Jako że publicystka przez długie lata mieszkała w Wielkiej Brytanii, to adekwatnie więcej miejsca poświęca sprawom angielskim. Przypominając wspaniały pogrzeb Winstona Churchilla, opisuje cześć i chwałę premiera, z niepamięci wyciąga Lady Sue Ryder, wolontariuszkę wielkiego formatu, która po zetknięciu się z polskimi żołnierzami w czasie II wojny światowej, została wierną przyjaciółki naszego kraju, nakreśla też wzajemny szacunek pomiędzy wyspiarskimi instytucjami, nawet gdy ich przywódcy się ze sobą nie zgadzają - jak muzułmański burmistrz Londynu Sadiq Khan i rząd konserwatystów.
Autorka pozostaje brytyjska nie tylko w treści tekstów, ale i w swojej własnej estetyce. Kilkukrotnie wytyka ekologicznym rozwiązaniom, już nie tyle koszta, nie tyle ideologiczne uzasadnienia, ale po prostu… brzydotę. Z iście angielskim niesmakiem ogląda szpecenie miast:
Szaleństwo zbierania śmieci. Wiadomo, Wielka Brytania - demokracją domów. jednorodzinnych, a przed każdym kilka kolorowych kontenerów, na skutek czego ulice przemieniły się w śmietniki, nad którymi fruwają muchy, a dookoła uwijają się szczury.
Zresztą to poczucie smaku staje się kolejnym wyróżnikiem tych dwóch „Zachodów”, jednego opartego o klasyczne piękno, subtelność i takt, a drugie z krzykliwą seksualnością i polityczną poprawnością. W książce można wyczuć więc wiele intelektualnych i duchowych podobieństw do prac nieodżałowanego śp. Rogera Scrutona.
Nowy lewicowy świat
Królikowska-Avis notuje też wybryki światowej lewicy, choć
nie ma już ratunku dla lewicy w tradycyjnej formule, równości i sprawiedliwości społecznej oraz wyrównywania historycznych szans.
Autorka śledzi te szaleństwa, które aż trudno nazwać przypadłościami Zachodu, bo przecież nie z europejskich korzeni wyrastają, i podsumowuje to z rzeczywistością wręcz postapokaliptyczną:
Są to cyniczny manipulatorzy z misją formowania świata według własnego pomysłu, często bez zgody zainteresowanych społeczeństw, zarządzający mediami, wymiarem sprawiedliwości i edukacją, przeszłością i przyszłością, gotowi za wszelką cenę budować swój nowy wspaniały porządek. Politycy, jak Jean-Claude Juncker i Martin Schulz, Angela Merkel i Francois Hollande, czy ideolodzy, u nas Adam Michnik i Aleksander Smolar. Są nieudacznicy próbujący przy okazji robić swoje małe kariery jak Ryszard Petru czy Mateusz Kijowski.
-wylicza publicystka i wskazuje też swoje typy lewicowców ideowych:
Tacy jak Piotr Ikonowicz, Adrian Zandberg czy Jeremy Cobryn to głosy z epoki predyluwialnej, które już w istocie nikogo nie obchodzą. Bo oto na naszych oczach zrodził się nowy lewicowy świat, już po potopie, z nowym Noem i nowymi mieszkańcami arki.
Przytoczenie wątku z Pisma Świętego doskonale wpisuje się w istotę rzeczy - połowa „Zachodu” już tej metafory po prostu nie zrozumie.
CZYTAJ TAKŻE:
Toynbee już 70 lat temu opisał jak upada społeczeństwo. Dziś wygląda to aż nazbyt podobnie
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/578329-czy-mozna-jeszcze-mowic-o-jednej-zachodniej-cywilizacji