Jeśli ktoś z Was, Drodzy Państwo, zapyta, czym jest lewactwo, to zapoznajcie go z grudniową historią walki skłotów w Warszawie.
Bo można oczywiście wykazać zbrodniczy wymiar torii walki klas, teorii rewolucji i dialektyki marksistowskiej, albo wskazać na chore postulaty Herberta Marcuse’go w 1968 roku lub też tłumaczyć patologiczne z zasady idee gender i queer - ale, jak mawiał Seneka, „długa droga przez wykłady, krótka droga przez przykłady”.
A tu przykład mamy wzorcowy.
Dawniej bowiem skłoty nazywano melinami - nielegalne pomieszkiwania, alkohol, narkotyki, wolna miłość, pochwała sexworkingu (dawniej to się inaczej nazywało), własne nazwy, kody subkulturowe i obyczaje są dyskretną naturą takich wspólnot.
Lewactwo więc patologie pudruje słodkimi hasłami. Oficjalnie skłoty są nazywane „autonomicznymi centrami społecznymi, a Gazeta Wyborcza przekonuje, że panują tam surowe zasady i wierność poglądom.
Skłoty które się pobiły w Warszawie - jeden o nazwie „Syrena”, a drugi o nazwie „Przychodnia” zajmują różne pustostany, mieszkania komunalne czy prywatne. Taka „Syrena” chwali się na wikipedii, że przejęła kamienicę na Wilczej 30, bo po tym jak w 2006 roku przeszła w ręce prywatne i tak nikt się nią nie zajmował.
Lewactwo więc to brak poszanowania własności, a de facto - kradzież.
Skłoty 5 grudnia pobiły się i eksmitowały samowolnie z tego powodu, że niejaki Dima z Białorusi źle się w „Syrenie” zachowywał. Neobolszewicy wyrzucili go z meliny, a on poszedł do sąsiedniego falansteru, „Przychodni”. Ci się wkurzyli i z jakąś ekipą ruszyli egzekwować sprawiedliwość.
Lewactwo więc to burdy i anarchia.
Najlepsze dopiero przed nami. Po „bitwie pod Syreną” wybuchła - jak na Sowietów przystało - wojna propagandowa. Oba „autonomiczne centra społeczne” obwiniały się o… dyskryminację. „Przychodnia” orzekła, że „Syrena” dyskryminuje ze względu na pochodzenie (Dima jest Białorusinem), a „Syrena” - wezwawszy na pomoc kolektyw „Stop bzdurom” pod dowództwem słynnego Michała Szutowicza, ps.„Margot”, wymyśliła inną narrację. Koalicja tęczowa orzekła, że nie chodziło o dyskryminację Białorusina tylko o cisseksualny patriarchat - czyli, że faceci pobili gejów, lesbijki i wszystko co pomiędzy.
Lewactwo więc to ideologiczne sprzeczności i paranoiczna egzaltacja.
Na koniec warto dodać, że wszystkie te „centra” tęczowo, queerowo-komunistyczne to często dzieci z zamożnych zblazowanych rodzin, agresywni egoiści, atakujący policję, działaczy pro-life i normalnych ludzi. W Warszawie mają się dobrze - Trzaskowski na to przyzwala, znajduje też dla nich pieniądze na różnego rodzaju hostele, szkolenia czy tęczowe imprezy.
Bo lewactwo to narzędzie do przejmowania władzy przez starych cyników.
ZOBACZ KONIECZNIE JAK SPIERAJĄ SIĘ O TO KOALICJA OBYWATELSKA I SOLIDARNA POLSKA:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577016-bitwa-sklotow-w-warszawie-czyli-lewactwo-w-pigulce