Od tajemniczej i niezwykle okrutnej śmierci Jolanty Brzeskiej upłynęła już dekada, sprawa w dalszym ciągu pozostaje niewyjaśniona i nic nie wskazuje, by rodzina zmarłej doczekała się sprawiedliwości. Czytelnikom „Sieci” tę niezwykłą postać i jej tragiczną historię przypomina Maja Narbutt.
Jolanta Brzeska była działaczką społeczną, która walczyła z reprywatyzacją kamienic w Warszawie. Kiedy w 2006 r. straciła mieszkanie na rzecz Marka M., znanego jako „Kamienicznika” albo „Kolekcjonera Kamienic”, podjęła nierówną walkę o swoje prawa.
Bezpowrotnie straciła poczucie bezpieczeństwa, ale to zmobilizowało ją do walki. Chciała pokazać, że znalazła się w sytuacji bez wyjścia nie ze swojej winy. – Właściwie założyła archiwum warszawskiej dzikiej prywatyzacji. Gromadziła wszelkie dokumenty, miała je pedantycznie poukładane, włożone w plastikowe koszulki i skoroszyty. Opisana była każda przejmowana kamienica, jej stan prawny, wszystkie incydenty związane z eksmisją lokatorów – opowiada Ewa Andruszkiewicz, znajoma Brzeskiej. Jak wspomina, pasją Brzeskiej stało się studiowanie Kodeksu postępowania administracyjnego, wgłębiała się w przepisy, starając przewidzieć, co może zrobić przeciwnik i jaka powinna być reakcja
— pisze Maja Narbutt.
Kilka lat później działaczkę zamordowano. 1 marca 2011 roku w Lesie Kabackim znaleziono zwęglone zwłoki kobiety, jak się później okazało, Jolanty Brzeskiej. Przyczyną zgonu był wstrząs termiczny. Kobietę oblano naftą i podpalono.
Tamtego fatalnego dnia Jolantę Brzeską widziano podobno w towarzystwie dwóch mężczyzn, wsiadła z nimi do samochodu, w którym siedział trzeci mężczyzna. To była trzecia po południu, mogło ją widzieć dużo ludzi, choć mieszkańcy kamienicy nie kwapili się do zeznań. A może raczej prokuraturze specjalnie na tych zeznaniach nie zależało. – Sądzę, że Jolę usiłowano zastraszyć, ale sprawy wymknęły się spod kontroli. Może straciła przytomność w samochodzie, uderzyła się w głowę i postanowiono pozbyć się zwłok – zastanawia się Janusz Baranek. Problem polega na tym, że Brzeska spłonęła żywcem, w jej płucach znaleziono dym. Jest jeszcze jedna sprawa, która dziwi znajomych Brzeskiej – dlaczego w ogóle poszła z tymi mężczyznami. Jak to się stało, że wpuściła ich za próg czy też wyszła do nich na klatkę schodową
— podkreśla publicystka.
Śmierć Brzeskiej wstrząsnęła mieszkańcami kamienic i osobami, które wraz z nią próbowały walczyć z reprywatyzacją. Zbrodni do dziś nie wyjaśniono, a sprawców nie ukarano.
Kiedy zginęła Jolanta Brzeska, sporo osób poczuło się zagrożonych. Działacze lokatorscy dzwonili do siebie codziennie, upewniali wzajemnie, że nic się im nie stało. Wszystko wydawało się możliwe. Makabryczny charakter zbrodni wstrząsnął nimi do głębi. A działania policji i prokuratury nie budziły zaufania. Miejsce zbrodni przeszukano niedbale, postronni ludzie przynosili potem strzępy odzieży Jolanty Brzeskiej. Nikt nie był szczególnie zainteresowany zdjęciami, które tuż po odnalezieniu zwłok zrobił chłopak, który natknął się na nie podczas spaceru w Lesie Kabackim. Najdziwniejsze było jednak to, że tak długo o nic nie pytano Marka M. Kiedy prokuratura w końcu go wezwała, okazało się, że nie ma już samochodu, którym jeździł w czasie, gdy zginęła Brzeska, i nie można go już znaleźć
— pisze Narbutt.
Więcej na temat niewyjaśnionej dotąd sprawy śmierci Jolanty Brzeskiej w nowym numerze tygodnika „Sieci” dostępnym w sprzedaży od 29 listopada br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Od poniedziałku wraz z tygodnikiem „Sieci” kalendarz ścienny w prezencie. Kalendarz zachwyca pełnymi dynamiki fotografiami, ale przydatnymi informacjami – przypomni o imieninach, świętach i dniach wolnych od pracy oraz o niedzielach handlowych.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576322-narbutt-w-sieci-rog-brzeskiej-i-niesprawiedliwosci