„Jedna lista opozycji zbawi demokrację, tylko jeżeli zyska społeczny mandat w opozycyjnych powszechnych prawyborach, jak na Węgrzech” - przekonuje na łamach „Gazety Wyborczej” Jacek Żakowski. Skąd to przekonanie? Publicysta przeciwstawia partyjnym „kocurom” takie uliczne postaci jak Marta Lempart czy Paweł Kasprzak. Bo wygraliby prawybory przy pomocy krzyku i radykalizmu?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ależ nawymyślał! Żakowski przyznaje, że „Tusk to za mało”: „Jest źle”. Ale ma plan! „PO (…) może rozmawiać z PiS o ‘wielkiej koalicji’”
Żakowski na „wspólnej liście” widzi Lempart, Kasprzaka i Frasyniuka
Wynik zależy od tego, ile głupot ta władza jeszcze zrobi i jak demokratyczna będzie demokratyczna lista. Myślicie, że zatrzymamy faszyzm i zbudujemy na nowo naszą demokrację, kiedy tłuste koty – faceci po sześćdziesiątce z facetem pod pięćdziesiątkę – ustalą, kto ma gdzie dostać parlamentarny mandat? Nie mam takich złudzeń
— grzmi Żakowski.
Publicysta przeciwstawia się partyjnym parytetom, promując za to takich awanturników jak Lempart, Kasprzak czy Frasyniuk.
Znów zabraknie miejsc dla ludzi, którzy faktycznie, a nie nominalnie (z mocy różnych urzędów) stoją na czele oporu przeciw zamachowi na demokrację, wolności i dobre rządy. Dla takich jak Marta Lempart czy Paweł Kasprzak, dla których dwa lata temu zabrakło miejsc na opozycyjnych listach. Takich jak Władysław Frasyniuk, Robert Hojda lub Agnieszka Holland, którzy pewnie nie myśleli o kandydowaniu i nikt ich na to nie namówił. Czy takich jak Michał Wawrykiewicz, któremu Koalicja Europejska dała piąte miejsce w Wielkopolsce, gdzie dwa miejsca biorące przyznano Ewie Kopacz i Leszkowi Millerowi – byłym premierom, w walce z PiS mającym nikłe znaczenia i niewstrząsającym Brukselą
— czytamy.
Publicysta twierdzi, że jedna lista opozycji „zbawi demokrację, tylko jeżeli będzie rzeczywiście wspólna”.
Gdy za swoją uznają ją nie tylko liderzy, ale też wyborcy. Jeśli – jak na Węgrzech – zyska społeczny mandat opozycyjnych powszechnych prawyborów
— dodał.
„Zakorzenia kandydatów w lokalnych elektoratach, odsiewa tchórzy, pieszczochów i leni”
Skąd to przekonanie? Zdaniem Żakowskiego tacy dziennikarze walcząc o miejsca na listach wychodziliby ze skóry, by przekonać do siebie jak największą liczbę wyborców.
To jednych i drugich aktywizuje i nawzajem wiąże. Zakorzenia kandydatów w lokalnych elektoratach, odsiewa tchórzy, pieszczochów i leni, pozwala wyłowić przywódcze talenty i wprowadzić je do wielkiej polityki – więc tworzy silną reprezentację. A wielomiesięczna kampania prawyborcza skupia na opozycyjnych politykach, tematach, pomysłach uwagę, więc niweluje medialną nadreprezentację władzy
— stwierdza.
Jeżeli demokratyczni liderzy chcą, by demokracja trwale w Polsce wygrała, muszą w nią uwierzyć, oddać jej część autorytarnej władzy, jaką mają w partiach i pozwolić mechanizmom demokracji działać. Bez demokratycznych partii demokracja nie wygra
— puentuje Żakowski.
Skoro Żakowski wskazuje jako wybitnych kandydatów takie postaci jak Lempart, Kasprzak czy Frasyniuk, to można by się spodziewać, że jego pomysł nie wyglądałby jak prawybory do wspólnej listy opozycji, a raczej walka do współczesnych, lewackich na wskroś „rad”.
olnk/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/575543-zakowski-chce-jednej-listy-opozycji-z-lempart-i-kasprzakiem