Dobrze, że Cezary Michalski istnieje, dobrze, że z taką szaleńczą wręcz pasją uprawia publicystykę i jak wszystko wskazuje, co tylko usłyszy lub wymyśli, przelewa na łamy. Dzięki temu co jakiś czas dociera do opinii publicznej istota tego, co chodzi po głowach medialnych liderów środowisk opozycyjnych, a co z dużym wysiłkiem skrywają. Oni produkują tysiące artykułów o niezależności dziennikarskiej, dodatki o wolności słowa, zbierają światowe granty na ten cel, a pan Michalski w kilku zdaniach odsłania, jak jest naprawdę.
Kaczyńskiego osłaniają bowiem szczelnym murem media Kurskiego, Kani, Sakiewicza i braci Karnowskich. Stworzone wyłącznie po to, aby likwidować różnicę pomiędzy rzeczywistością i fikcją. Naprzeciw nich mamy media niepisowskie, od dawno „znudzone” Platformą, a Tuskiem też „nudzące się” szybko.
Jeśli tak będzie wyglądał stosunek sił w polskich mediach – gdzie po jednej stronie mamy karną armię osłaniającą swoich liderów, choćby za cenę autokompromitacji i samoośmieszenia postdziennikarskich kaprali i szeregowców, a po drugiej stronie zblazowaną bohemę śmiertelnie znudzoną własną reprezentacją polityczną – wówczas „liberalna Polska” nie wygra żadnych wyborów. Nawet jeśli nie będą sfałszowane
— napisał Michalski w swoim tekście na portalu wiadomo.co.
Dowiadujemy się tu kilku ważnych rzeczy.
Po pierwsze - że są media, które uważają iż mają własną reprezentację polityczną.
Po drugie, że według Michalskiego dziennikarze ci nie zachowują odpowiedniego poziomu bojowości.
Po trzecie, że media „Kurskiego, Kani, Sakiewicza i braci Karnowskich” coś jednak znaczą, mają społeczną siłę, która może o czymś rozstrzygać. Choć oczywiście opis jakiegoś muru, które te media mają tworzyć, jest obrzydliwym pomówieniem i kłamstwem. Troska o Polskę, to dla polskich dziennikarzy nie żadnym powodem do wstydu, ale obowiązkiem. Media, które tworzymy, są uczciwe, obiektywne i niezależne.
Odkładając to zastrzeżenie na bok i biorąc pod uwagę, że tysiąc razy ogłaszano ostateczny odpływ widzów od TVP, uwzględniając wściekłe, codzienne ataki na nasze media, rzucanie nam kłód pod nogi na każdym kroku, to imponująca recenzja.
Tym bardziej, że znajmy proporcje: TVN notuje rocznie czysty zysk na poziomie pół miliarda złotych, imperium Adama Michnika debatuje o miliardowych inwestycjach, niemieckie media dla Polaków kąpią się w pieniądzach. Nasz roczny budżet, na wszystko, licząc z papierem, lokalem, opłatami, podatkami, kosztami kolportażu i skromnymi płacami to nieco ponad 20 milionów złotych!
Na medialnym morzu jesteśmy małą łódeczką. A jednak, zdaniem Michalskiego, nie tylko znaczymy, ale i o czymś rozstrzygamy.
To miłe, ale mimo wszystko słowa Michalskiego zasmucają. Są bowiem wezwaniem do odrzucenia nawet tych niewielkich resztek uczciwości i hipokryzji, która w mediach obozu III RP jeszcze istnieje. To niewielkie szczeliny. Już nawet „Rzeczpospolitą” nie potrafię często odróżnić od Wyborczej, a samej GW od pisemek Urbana. Medialny obóz kibicujący opozycji przyjął totalność swoich mocodawców i patronów.** Nawet w sprawach tak fundamentalnych jak obrona granicy i walka z pandemią wiele redakcji działa zgodnie z zasadą, im gorzej, tym lepiej. Maleją opory przed powielaniem kłamstw, fałszywych informacji i propagandy wrogów Polski, także wschodnich.
Czytajcie zatem Michalskiego, a zrozumiecie prawdziwe cele i sposoby działania naszych medialnych „demokratów”. Może niektórzy z nich zamiast piór powinni nosić w marynarkach małe pejcze? Widzimy, że chcą obrażać i batożyć, wyzywać od „propagandystów” nie tylko polemistów, ale już i niedostatecznie rozpalonych żarem nienawiści wobec rządu aktywistów z własnych szeregów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/572956-zamiast-pior-powinni-nosic-w-marynarkach-male-pejcze