To prawda, że „miejsce dzieci nie jest w lesie”. Ale akcja byłych prezydentowych pod hasłem „matki na granice” jest grą czysto polityczną, obliczoną na wzbudzenie negatywnych emocji wobec rządu i obrońców granic. Gdyby chciały realnego działania i realnej pomocy, podjęłyby zupełnie inne działania. Jako byłe Pierwsze Damy doskonale wiedzą jakie.
CZYTAJ TAKŻE: Kwaśniewska i Komorowska jadą na granicę z Białorusią! „Chcę wyrazić niezgodę na to, jak polskie władze traktują uchodźców”
Białoruska wojna imigrantami
To rzeczywiście mocny przekaz – zmarznięte, głodne dzieci, słaniające się na nogach w wyczerpującej podróży po lepsze życie, wypchnięte z granicy białorusko-polskiej przez nasze wojsko. Nikt nie pozostanie na taki komunikat obojętny. To budzi oczywiste oburzenie i chęć niesienia pomocy. Tyle tylko, że ta pomoc osobom potrzebującym jest przez Straż Graniczną udzielana każdego dnia. Patrole SG mają ze sobą ciepłe napoje, jedzenie, koce – wszystko co potrzebne, pomóc na miejscu. Ludzie chorzy i wymagający interwencji są zabierani do szpitali. Część trafia do ośrodków dla uchodźców, gdzie często okazuje się, że nie chcą zostać objęci procedurą ochrony międzynarodowej, ponieważ ich celem są Niemcy.
Szturm na polskie granice jest celową strategią wywołania kryzysu migracyjnego w Europie i został precyzyjnie przygotowany przez Białoruś. Od miesięcy trwa proceder sprowadzania ludzi z Bliskiego Wschodu, którzy za obiecany dobrobyt w Niemczech płacą nawet kilkanaście tysięcy dolarów. Nie dziwi więc determinacja w forsowaniu polskiej granicy, gdy po przebyciu tak długiej drogi z Iraku czy innych państw arabskich, ludzie odstawiani są przez białoruskie służby do nadgranicznych lasów z informacją, że nie mają prawa powrotu na Białoruś. Narastająca agresja jest w tej sytuacji tylko kwestią czasu.
CZYTAK TAKŻE: — Agresywny szturm imigrantów na granicy! Dwóch żołnierzy trafiło do szpitala. „Cudzoziemcy używali kijów i rzucali kamieniami”
Umieszczanie pośród grup imigrantów kobiet i dzieci jest także elementem białoruskiej strategii. Ma na celu wywołanie emocji i takie zagranie opinią publiczną, by pojawiła się presja na rząd w kwestii otwarcia granic dla migrantów. I choć zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby migranci udali się na przejścia graniczne lub do placówek dyplomatycznych z prośbą o objęcie ich procedurą ochrony międzynarodowej, rozwiązanie takie nie realizowałoby założeń rosyjsko-białoruskiego planu. Plan ten możliwy jest do przeprowadzenia także dzięki działaniom polityków opozycji, którzy wyczuwając w kryzysie migracyjnym potencjał do osłabienia rządu PiS, wolą stanąć po stronie Łukaszenki, niż przyznać rację rządowi w kwestii konieczności obrony granic.
„Matki” po stronie dzieci czy przeciwko Polsce?
W scenariusz ten wpisują się też byłe Pierwsze Damy: Jolanta Kwaśniewska, Anna Komorowska i Danuta Wałęsowa.
Chcemy dziś wyrazić nasz sprzeciw wobec niehumanitarnemu traktowaniu i odzieraniu z godności uchodźców w strefie przygranicznej polsko-białoruskiej i wspólnie zaapelować, by rząd który sam nie pomaga, pozwolił na udzielanie pomocy medycznej i prawnej organizacjom humanitarnym i społecznym
— ogłosiła Jolanta Kwaśniewska w swoim manifeście na granicy z Białorusią, gdzie stawiała się wraz Jolantą Kwaśniewską, mając również duchowe –zdalne- wsparcie Danuty Wałęsy.
Szczególnie nie zgadzamy się na nieludzkie traktowanie dzieci. Nie zgadzamy się na stawianie nas, polskich kobiet i matek w roli obserwatorek rozgrywającego się na naszych oczach dramatu. Społeczeństwo polskie ma wystarczająco dużo instrumentów, by oddzielić tych, którzy niosą zagrożenie od tych, którzy potrzebują pomocy. Nie zgadzamy się na stygmatyzowanie uchodźców i wykorzystywanie ich tragedii do bieżących celów politycznych
— podkreślała Anna Komorowska.
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Kulisy spotkania b. prezydentowych z funkcjonariuszami Straży Granicznej. „Wykazały zrozumienie dla naszej pracy”
I można by nawet w tę troskę byłych prezydentowych uwierzyć, gdyby nie fakt, że jako byłe Pierwsze Damy doskonale wiedzą gdzie załatwia się takie sprawy, rozumieją na czym polega konflikt z Białorusią, mają świadomość, że kryzys migracyjny zagraża bezpieczeństwu Polski i całej Unii Europejskiej, a polscy żołnierze i funkcjonariusze SG mają obowiązek strzeżenia granic UE. Dlaczego nie poruszą swoich międzynarodowych kontaktów i nie uderzą z odezwą do Łukaszenki? Dlaczego nie zorganizują pikiety pod ambasadą Białorusi? Dlaczego nie wykorzystają swojej pozycji i nie znajdą realnego rozwiązania do powstrzymania skandalicznego procederu wypychania przez Białoruś kobiet i dzieci do lasów i na bagna? Odpowiedź jest niestety banalnie prosta i mocno rozczarowująca. Najwyraźniej nie o rozwiązanie problemu tutaj chodzi. Bo o ile w obecnej sytuacji należałoby znaleźć jakieś ekstraordynaryjne rozwiązanie dla udzielania pomocy migrantom, jeśli są jakieś luki w tej kwestii, to oskarżanie funkcjonariuszy SG i żołnierzy o brak ludzkiego oblicza w chwili, gdy strzegą oni naszego bezpieczeństwa, jest potwarzą, która uderza w nich i w ich rodziny.
Kwaśniewska u Lisa
Prawdziwy cel sobotniej akcji widać wyraźnie w wywiadzie, którego Jolanta Kwaśniewska udzieliła tygodnikowi Tomasza Lisa. Rozemocjonowany atak na rząd jest w nim jednym wielkim apelem, by społeczeństwo „obudziło się z letargu”. Kwaśniewska na jednym oddechu piętnuje PiS za to, że nie zezwala na aborcję na żądanie oraz oświadcza, że ludzkie życie wymaga ochrony, nawet, jeśli są to migranci na granicy. Obwinia rząd o śmierć Piotra Szczęsnego, który dokonał samospalenia i absurdalnie oskarża Kościół o „tolerowanie i wspieranie faszyzujących organizacji”.
Jak niewiarygodnymi uczyniono słowa Bóg, honor i ojczyzna poprzez szafowanie nimi przez obecną władzę? Czym są te spędy organizowane na Jasnej Górze, w czasie których przyjmowani są nowi członkowie faszyzujących organizacji, których wita się hajlowaniem? Dokąd myśmy zabrnęli? Jesteśmy my i oni. I rów mariański, który został wykopany. Nie widzę już jednej sytuacji, w której moglibyśmy powiedzieć, żeśmy się dogadali. Nie jesteśmy już w stanie usiąść przy okrągłym stole, wysłuchać argumentów i znaleźć się gdzieś pośrodku. Tak jak wypracowywaliśmy polską transformację. Tak jak wchodziliśmy do UE
— ubolewa Jolanta Kwaśniewska, snując smutne wizje o Polexicie. Przypomina przy tym, że to jej mąż wprowadził Polskę do UE i miał w tej sprawie mocne wsparcie papieża Jana Pawła II. Nie pamięta jednak, że św. Jan Paweł II mówił o chrześcijańskiej Europie i o wspólnocie ojczyzn. Kwestia suwerenności zresztą najwyraźniej jest Kwaśniewskiej endemicznie obca.
Podpisaliśmy określone traktaty i one nas obowiązują. Byliśmy na świecie prymusami w klasie. Gdziekolwiek się pojawialiśmy, wszyscy mówili: „Aleksander, Jolanta – gratulujemy. Polska jest przykładem dla Europy”. Teraz mąż wrócił z Madrytu i mówi: „Usłyszałem: »You are troublemakers«”.
— przyznaje z ubolewaniem Kwaśniewska.
Cóż, są ludzie, którzy za zdobycie odznaki prymusa zrobią wszystko. Przyjmą obce prawo, narzucone zasady, zrezygnują z suwerenności. Komuniści i neokomuniści są w tym służalczym sznycie doskonale wyćwiczeni. I choć trudno spodziewać się po Jolancie Kwaśniewskiej innej postawy, mimo wszystko wstrząsający jest fakt, że w tak przełomowym momencie, w obliczu zagrożenia kryzysem migracyjnym i wojną hybrydową, nie próbuje nawet ukryć celów, jakie realizuje pod płaszczykiem ckliwej akcji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/571730-czy-bylym-pierwszym-damom-na-pewno-chodzi-o-dzieci