Mimo jego pisarskiej aktywności, niezliczonych wywiadów a nawet biografii jemu poświęconych, kilka - być może kluczowych - kart jego życiorysu pozostaje zakryte. I chyba już tak z Adamem Michnikiem zostanie.
Białych plam nie wypełniła sześćsetpięćdziesięciostronicowa biografia autorstwa Romana Graczyka, pt. „Demiurg”. Autor stara się zdystansować od naczelnego Wyborczej, nie wychwalać i nie potępiać tego architekta III RP.
A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że niektóre tematy autor świadomie jedynie muska, dziennikarska dociekliwość go nagle opuszcza.
Razi to już przy opisywaniu młodości bohatera biografii. W 1964 roku Michnik, zaraz po maturze, dostaje paszport i wyjeżdża na Zachód.
Była to pierwsza porcja sterydów w karierze dzisiejszego jubilata - bo kto z późniejszych opozycjonistów mógł po maturze objechać sobie Wiedeń, Monachium i Paryż? Michnik nabiera obycia, poznaje największych tuzów Polonii (Jerzy Giedroyc, Bór-Komorowski, Zbigniew Brzeziński). Ogląda świat bez socrealistycznych okularów. Nabiera przewagi nad swoją późniejszą konkurencją polityczną.
Już sam fakt, że Michnik dostał paszport, tak skuteczne rekomendacje (brat był stalinowskim sędzią, a on plotkuje swobodnie na salonach u Giedroycia), a nawet środki finansowe na intelektualną turystykę, powinien zastanowić tych, którzy choć odrobinę znają dzieje PRL.
Ten dziwny przywilej zastanawia także Romana Graczyka, ale dziennikarz ledwie omiótł wzrokiem tę zagadkę. Autor przyznaje, że ludzi z politycznych rodzin skłóconych z dominującą w PZPR frakcją i z krewnymi na Zachodzie, nie puszczano z kraju - a tu jednak tak się stało.
Młody Michnik miał oba te rodzaje defektów, a mimo to dostał paszport. Może ciągle jeszcze działały wpływy rodziców i bliższych czy dalszych znajomych w aparacie władzy?
Graczyk wcześniej zaznaczył, że rodzice Michnika już po wojnie byli na marginesie partii komunistycznej, raczej sceptyczni wobec dominującej linii PZPR. I tutaj pojawia się zagadka, za którą stoi przełom w życie nastolatka doby Gomułki, a nikt nie pyta o genezę tej wyjątkowej sytuacji.
Mniejszą zagadką, ale jednak ciekawostką jest fakt w jaki sposób Michnik przekazał Radiu Wolna Europa w listopadzie 1966 roku list 15 pisarzy KC PZPR, który wzburzył partyjne elity wokół sprawy ataku na profesora Leszka Kołakowskiego. Zwłaszcza że wcześniej to Michnik tę sprawę wywołuje - wymyślając wykład z okazji dziesięciolecia „Października”. Po raz drugi młodziutki człowiek (tutaj ma 20 lat) okazuje się rozgrywającym środowisko intelektualne Warszawy. Czy jest taki genialny czy ktoś mu pomaga? Tego też się chyba nie dowiemy.
Michnik nie był założycielem KOR, bo przebywał wówczas we Francji. Po powrocie ruszył z kampanią forsującą decentralizację tej struktury opozycyjnej, a nawet sugerował jej rozwiązanie. Z podobnym postulatem decentralizacji otoczenie Michnika występowało wobec „Solidarności”. O konsekwencjach rozbijania jednolitej struktury opozycji w państwie policyjnym można by pisać długo. Skąd taka koncepcja się w ogóle wzięła?
W książkach o „Salonie” Waldemar Łysiak pytał kilkukrotnie jak to możliwe, że Adam Michnik mógł w więzieniach swobodnie czytać książki i pisać swoje eseje. Jeśli miał lepsze warunki niż inni, to warto odpowiedzieć na pytanie: dlaczego.
Również II połowa lat 80-tych nasuwa wielkie pytanie - w co dokładnie grał Michnik? Dlaczego tak wiele z jego tez było zbieżne z planami Michaiła Gorbaczowa i jego Pieriestrojki? Wypromowanie tzw. „konstruktywnej opozycji”, dalej polityka kompromisu z partią, wreszcie porozumienie co do tego, że opozycja będzie partycypować we władzy. Wiemy też, że Michnik rozmawia z przedstawicielami władz sowieckich - także w samej Moskwie, w 1989 roku.
Najwięcej w tej kwestii naświetlił Henryk Głębocki, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, w głośnym tekście „Jak znaleźć numer telefonu na Kreml”, który ukazał się w Dwumiesięczniku ARCANA w 2009 roku.
Dzięki coraz liczniejszym pracom nad Pieriestrojką wiemy, że Kreml i Łubianka potrzebowały stworzyć spolegliwą opozycję w krajach satelickich, które mogłyby zrzucić ideologiczny sztandar komunizmu, zachowując jednak quasiwasalną pozycję wobec rosyjskiej macierzy. Czy Michnik był faworytem architektów komunistycznej przebudowy?
Biografia Michnika autorstwa Romana Graczyka jest najpoważniejszą próbą opisania naczelnego „Gazety Wyborczej”, długo poczekamy na lepszą propozycję. A jednak nie ma w niej odpowiedzi na najistotniejsze pytania. 12 kwietnia dziennikarz przyjął zaproszenie do rozmowy w telewizji wPolsce.pl, ale niecałą godzinę przed programem odwołał swój udział.. Dwie strony zainteresowanych Adamem Michnikiem nie mogą się spotkać.
Na Michnikowe zagadki doby komunizmu możemy nie znaleźć odpowiedzi, bo ich świadkowie przeważnie nie żyją, a dokumenty mogą leżeć w mocno zasznurowanych teczkach, tysiące kilometrów na wschód od Warszawy. Może jeszcze uda się wyświetlić kulisy afery Rywina - Graczyk podsumowuje ją właściwie jako „kłopot wizerunkowy” i „nadwątlenie obrazu środowiska” Adama Michnika. Może jeszcze powiązania z dzisiejszą liberalną międzynarodówką i europejskimi elitami spod znaku 1968 roku (Daniela Cohn Bendita Michnik zna od dawna), będą przedmiotem skutecznych badań, jednak dalsza przeszłość jest oddzielona, cóż, grubą kreską.
Tymczasem wpływowy człowiek, który ustanawiał ministrów i premierów, a do dziś obdarza prestiżem establishment III RP, pozostaje postacią z zacienioną przeszłością. W demokracjach, gdzie biografie mniej ważnych postaci są przedmiotem śledztw i wygrzebywania tajemnic młodości, jest to zjawisko niesłychane. Ale też bardzo wymowne.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/570357-czego-o-michniku-sie-nie-dowiemy-pytania-na-75-urodziny