Dzieci, kobiety, głód, chłód i wygnanie – kogo nie wzruszą takie obrazy i takie historie? Nie dziwi więc, że właśnie takim przekazem jesteśmy bombardowani w opowieściach o „uchodźcach” napierających na polską granicę. I choć odruch niesienia pomocy jest jak najbardziej właściwy i pożądany, nie wolno zapominać, że żyjemy w stanie wojny hybrydowej, że mamy do czynienia z przemyślaną strategią, wyreżyserowaną operacją i zaplanowanym szantażem. Białoruś próbuje zmusić Polskę do zaplanowanych przez siebie działań.
Wojna hybrydowa przybiera na sile. Jesteśmy poddani precyzyjnym działaniom właściwym wojnie informacyjnej, połączonym ze wzmożeniem nacisków siłowych. Rosnąca presja Białorusi na Polskę, wsparta jest pomocą putinowskiej Rosji. Mamy niewyobrażalny zalew manipulacji, dezinformacji i kłamliwej propagandy. Polityczna sytuacja wewnętrzna Polski, w której opozycja gotowa jest poprzeć każdy fałsz, byle tylko uderzyć w rząd, sprawia że antypolska, wroga narracja niesie się świetnie. Nie potrzeba nawet specjalnych zabiegów. „Gazeta Wyborcza” sama przepisuje białoruskie fake newsy. Podobnie jak inne sprzyjające opozycji media.
Operacja „Śluza”
Rzecz jednak w tym, że sprawa jest wyjątkowo poważna, a jej konsekwencje będą nieodwracalne. Operacja „Śluza”, której celem jest wywołanie kryzysu migracyjnego w Europie i udrożnienie kanału przerzutowego z krajów Arabskich do Niemiec przez Polskę, zaczyna przybierać coraz bardziej niepokojące rozmiary. Wobec stanowczej reakcji polskich służb na napór nielegalnych imigrantów, Białoruś szuka sposobu na sforsowanie granicy. Wykorzystuje do tego dzieci, które krążąc po zimnych, bagnistych lasach, wzbudzą współczucie, a Polska ulegając presji mediów i opinii publicznej, złamie zasady. I choć ludziom w potrzebie należy pomóc, a dzieci i kobiety objąć troskliwą opieką, należy pamiętać że to jednak gra. Jeśli Polska ulegnie, pojawią się kolejne, jeszcze większe grupy migrantów. Już dziś widać, że uruchomiona przez Białoruś „linia turystyczna” kwitnie. Telewizja Biełsat donosi, że migranci przybywają z Bliskiego Wschodu do Mińska samolotami ze Stambułu, Dubaju i Damaszku. Do niedawna organizowane były też loty z Bagdadu, Basry, Erbilu czy Sulejmanii, które zlikwidowano dopiero po interwencji Litwy i Komisji Europejskiej. Z publikowanych w mediach społecznościowych zdjęć wynika, że grupy są zorganizowane, mają przewodników, w Mińsku czekają na nich koordynatorzy realizujący przerzut na granicę. Łukaszenka rozluźnia jednocześnie politykę wizową, która już umożliwia szeroki szturm granic, a niebawem sprawi, że będzie przemieszczanie się z Bliskiego Wschodu będzie niemal bezproblemowe. 17 października wejdzie w życie dekret Alaksandra Łukaszenki, który umożliwia ruch bezwizowy przez lotniska w miastach obwodowych – Grodnie, Brześciu, Witebsku, Homlu, Mohylewie. Będą mogli z niego skorzystać obywatele nowych krajów, w tym Pakistanu, Jordanii, Iranu i Egiptu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tak reżim Łukaszenki przemyca imigrantów! Wstrząsający raport: Chaos na mińskim lotnisku specjalni przewodnicy, nagrania w sieci
Szturmowanie granic pod osłoną manipulacji
Ochrona granic jest naszym oczywistym obowiązkiem. Wymóg ten spoczywa na polskim rządzie nie tylko z tytułu odpowiedzialności za bezpieczeństwo państwa, ale także z uwagi na konieczność pilnowania granic Unii Europejskiej. O tym, że mamy do czynienia z działaniami stanowiącymi element wojny hybrydowej wiemy od dawna. W podobnej sytuacji jest Litwa i Łotwa, choć UE przyznaje, że szturm na Polskę jest najsilniejszy. Jeśli ulegniemy presji, przyjmując kilkuset migrantów, za moment napłyną kolejne tysiące. Kluczowe jest jednak to, że Polska nie może pozwolić sobie na to, by reżimowy dyktator, którego prezydenturę trudno uznać za legalną, szantażem zmuszał nas do wchodzenia w białorusko-rosyjską grę.
Musimy o tym pamiętać nawet w chwili, gdy gra się tak emocjonalnymi obrazkami jak „dzieci z Michałowa”. Okazuje się bowiem, że ich rodzice wraz z którymi przebywały w ośrodku, nie życzyli sobie uruchomienia procedury azylowej w Polsce. W takiej sytuacji prawo nie daje możliwości zatrzymania ich, dlatego zostali odwiezieni na linię granicy. I choć sytuacja wygląda dramatycznie, musimy poruszać się w granicach prawa. Problem polega jednak na tym, że większość migrantów chce dostać się do Niemiec. Zaledwie 44 proc. przebywających w polskich ośrodkach dla uchodźców złożyło wnioski o ochronę międzynarodową. Pozostali otrzymali w swoich krajach informację, że wyruszają w tracę do Niemiec, gdzie czeka na nich bogate zaplecze socjalne i właśnie tam chcą zostać dowiezieni. O losie dzieci decydują więc rodzice. W sytuacji, gdy Straż Graniczna znajduje dzieci pozbawione opieki, otrzymują one kuratora i zostają skierowane do ośrodków lub domów dziecka.
Bezpieczeństwo polskich obywateli
Pamiętać także należy o mieszkańcach terenów przygranicznych, których duża część jest przerażona szturmem granic. Widać to nawet w reportażu Onetu, którego reporter za wszelką cenę próbuje przeforsować własne tezy, ale jego komentarz nie ma odzwierciedlenia w tym, co mówią mieszkańcy i co widać na miejscu. Pokazując na przykład opuszczone koczowiska, mówi że migranci cierpią głód i chłód. Tymczasem w obrazku widzimy porzucone obuwie, odzież i żywność. Mówi też o dyskomforcie mieszkańców w związku z objęciem ich miejscowości stanem wyjątkowym, lecz oni sami twierdzą, że boją się napierających grup, które plądrują opuszczone domy.
Państwo polskie ma obowiązek w pierwszej kolejności zatroszczyć się o bezpieczeństwo własnych obywateli. Warto o tym przypomnieć wszystkim politykom opozycji, którzy dotąd domagali się świeckiego państwa i eliminacji Kościoła z życia publicznego, a teraz prześcigają się w cytowaniu Ewangelii z mównicy sejmowej. W odpowiedzi na tę pseudoneoficką hucpę, dedykuję im słowa wnoś w. Jana Pawła II, jak i bł. Prymasa Tysiąclecia, którzy apelowali by w takich spornych sytuacjach stosować „ordo cariatatis” – porządek miłowania.
Ład w miłowaniu (ordo caritatis) wymaga, aby człowiek, który staje na czele jakiejś grupy społecznej i przyjmuje na siebie odpowiedzialność za nią, pamiętał najpierw o obowiązkach wobec dzieci swego Narodu, a dopiero w miarę zaspokajania i nasycania najpilniejszych, podstawowych potrzeb własnych obywateli, rozszerzał dążenie do niesienia pomocy na inne ludy i narody, na całą rodzinę ludzką
— mówił kard. Stefan Wyszyński, przestrzegając, że Polska musi zająć się w pierwszej kolejności „własnymi dziećmi”.
Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. Chciejmy patrzeć w ziemię ojczystą, na której wspierając się, patrzymy ku niebu. Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie – aby nie ulec pokusie „zbawiania świata” kosztem własnej Ojczyzny
— mówił.
Czy uda się sparaliżować Polskę?
Rosja doskonale wie jak paraliżować podbijane kraje. Mieliśmy już do czynienia z „zielonymi ludzikami” na Ukrainie. Wiemy jak się to zakończyło. Teraz „zielone ludziki” są już na granicy białorusko-polskiej, a zdjęcia, na których widać irackich migrantów przebranych w białoruskie mundury przerażają. Niepokoją także prowokacje białoruskich pograniczników wobec polskiej Straży Granicznej.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jeśli szantaż emocjonalny z dziećmi i kobietami zadziała, takich prób będzie coraz więcej. Najsłabsi będą bezdusznie wykorzystywani przez białoruski reżim w bezwzględnej wojnie hybrydowej. Konieczna jest więc nieustępliwość, skuteczna ochrona granic, trzymanie się procedur, przy jednoczesnej mądrej komunikacji i przejrzystej polityce informacyjnej. Bo przecież pod niewiadomą można podpiąć dowolną treść. Stąd to potężne pole do dezinformacji i manipulacji. Pani rzecznik Straży Granicznej ppor. Anna Michalska kompetentnie i rzeczowo wywiązuje się ze swoich obowiązków, ale może należałoby rozważyć dopuszczenie wąskiego grona akredytowanych dziennikarzy do strefy objętej stanem wyjątkowym?
W sytuacji zagrożenia, najważniejszym czynnikiem obronnym jest jedność wewnętrzna. Przynajmniej w sprawie, której dotyczy atak. Niestety, opozycja jest tak dalece zdeterminowana do przejęcia władzy, że wykorzysta amunicję podrzucaną przez wroga, by toczyć wewnętrzną walkę. Gotowa jest zastawić podmiotowość kraju, byle tylko osłabić działania PiS i powrócić na utracone pozycje. Ma w tym względzie pomoc dużej części mediów. Prowadzenie wojny hybrydowej w tym układzie sił jest nawet dla najsłabszego wroga, wyjątkowo proste. Jedyne co można w takiej sytuacji zrobić, to zachować szczególną ostrożność, prowadzić skuteczną politykę informacyjną (wymagającą jednak mocnego dopracowania) i szukanie mocnych sojuszników do realizowania działań obronnych państwa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/569029-prowokacje-manipulacje-i-szantaz-maja-sparalizowac-polske