Próbuje się zmieniać znaczenie słów. Złodziej staje się osobą zapobiegliwą, cwaniak – kimś kreatywnym. Nie kupuję tego. Solidarność, jaką ja pamiętam, o którą mama walczyła i którą współzakładała, polegała na czymś innym, niż dziś nam wmawiają – mówi Janusz Walentynowicz. Z synem Anny „Solidarność” o podmianie wartości, konflikcie z Brukselą i obawach w sprawie raportu końcowego podkomisji smoleńskiej, rozmawiają na łamach tygodnika „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło.
Dziennikarze przypominają, że wybitna działaczka opozycyjna z czasów PRL została upamiętniona pomnikiem w jednej z dzielnic Gdańska. Jak czytamy, jej syn dorastał w okolicy, gdzie znajduje się monument i doskonale pamięta wspólne chwile spędzone z mamą. Janusz Walentynowicz dzieli się również osobistymi emocjami, które doświadczył po odejściu ukochanej osoby.
Brakuje mi mamy. Bardzo. Ale wydaje się, że nie tylko mnie. Gdyby nie katastrofa, byłaby już bardzo wiekowa i być może niewielu liczyłoby się z jej głosem. Ale myślę, że byłby to mądry głos, jeżeli chodzi np. o te dziwactwa, które wyprawia z nami Unia Europejska, o zachowania kobiet w tych wszystkich strajkach, które rzekomo mają dotyczyć ich praw. Na pewno stanowczo potępiłaby takie postawy. Zawsze miała prosty i trzeźwy osąd. Nie komplikowała rzeczy prostych
— stwierdza.
Syn legendy „Solidarności” analizuje również, jak bardzo próbuje się obecnie zmieniać definicje podstawowych wartości i zniekształca się obraz szlachetnej postawy związanej z troską o innych.
Solidarność, jaką ja pamiętam, o którą mama walczyła i którą współzakładała, polegała na wzajemnym wspieraniu się, konstruktywnym dyskutowaniu nad jakimś problemem i znajdowaniu optymalnego rozwiązania, które w miarę zadowalałoby wszystkich. A dziś za solidarnego ma uchodzić pan Sterczewski, który biega z siatką przy granicy? A czy on zdaje sobie sprawę, że gdyby udało mu się przejść na drugą stronę, to któryś z nerwowych Białorusinów mógłby go postrzelić albo zastrzelić? Czy on w ogóle o tym pomyślał? To nie ma nic wspólnego z solidarnością. Solidarnie zachował się rząd, który wysłał pomoc humanitarną przez legalne przejście graniczne, lecz niestety Białoruś jej nie wpuściła.
Janusz Walentynowicz dzieli się także swoją opinią na temat prac zmierzających do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.
Nie czuję, by traktowano tę sprawę, jak to kiedyś mówiono, jak „najważniejsze śledztwo w Polsce”. Widzę, że w tym wszystkim jest polityka. Badania zostały przeprowadzone w zagranicznych laboratoriach, od jakiegoś czasu wiemy na pewno, że na wraku tupolewa znaleziono trotyl i heksogen i co? Nic z tego nie wynika. Jest jakaś blokada. Teraz nie, za chwilę nie, potem też nie. Można się zniechęcić, mnie też to dotyka. Czasem mam lepsze, czasem gorsze momenty. Oczywiście, że wciąż mam nadzieję, że ta sprawa zostanie wyjaśniona, ale coraz bardziej boję się, że to będzie za późno. Dla mnie za późno. Że umrę i tego nie doczekam
— podsumowuje.
Więcej w nowym numerze tygodnika „Sieci” dostępnym w sprzedaży od 27 września br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/568193-janusz-walentynowicz-w-sieci-nie-falszujcie-solidarnosci