200 lat mija dziś od narodzin Cypriana Kamila Norwida. I choć nie dane mu było doświadczyć za życia pełni sławy, kolejne pokolenia niosą jego myśl utkaną w wiersze jak żagiew w mrocznej walce. Znał ból porażki, emigracji, zmagania i niesławy. Rozumiał jak ważna jest wierność i prawda, odwaga, niezłomność i mężna miłość, także do Ojczyzny, zwłaszcza w chwili, gdy jest rozszarpana i zniewolona przez wrogów. Ostrzegał przed mentalnością niewolniczą, której przejawy pojawiające się na przestrzeni wieków, gubiły Polskę. Co powiedziałby dziś? Dwa wieki później mierzymy się z tymi samymi zagrożeniami i tą samą małością, przed którą Norwid ostrzegał sobie współczesnych.
CZYTAJ TAKŻE: 200 lat temu urodził się Cyprian Kamil Norwid, patron roku 2021. „Wykraczał poza swoją generację pokoleniową”
Wiele jest w twórczości Norwida mocnych, gorzkich, zdecydowanych i pełnych potępienia słów pod adresem zdrajców, mentalnych słabeuszy i kłamców, których małoduszne motywacje niszczą Polskę. Kupczenie dobrem wspólnym i szukanie obcych sprzymierzeńców, szkodzących własnej ojczyźnie były dla niego zjawiskiem niedopuszczalnym. I choć jego wiersze tętnią żarem do Polski i nadzieją na odzyskanie pełni wolności, nie szczędzą ciosów wymierzonych w mentalnych niewolników. Norwid jasno sygnalizuje, że choć winy zaborców są oczywiste, to jednak sami jesteśmy także odpowiedzialni za swoje położenie i za to, że nie potrafimy się spod zaborów wyzwolić. Zwraca też uwagę na to, że nigdy nie ma aż tak wszechogarniającej niewoli, by nie można w niej znaleźć jakiejś przestrzeni wolności i nadziei dającej ujście wyzwoleńczym działaniom. W liście do Adama Czartoryskiego podkreśla: „Biada zwyciężonym! Bo już siebie zwyciężać nie umieją. Niewola jad sączy”. Wskazując na lawinowe skutki poddania się mentalnej, duchowej służalczości, pisze: „Za mord proroczego słowa, za grzech przeciw duchowi dobremu giną społeczeństwa!”.
Nie rozebrały i nie rozbierają Polski mnogie bataliony zaborców, jedno raczej: upijanie się nieoświeconym patriotyzmem – i brakiem odwagi cywilnej
– alarmował w liście do Józefa Bohdana Zaleskiego. Z kolei w „Listach o emigracji” z całą mocą podkreślał, że niewola zadawana przez zaborców nie jest wszechogarniająca i nie może być wieczna:
Ręka, która przyciska obszar kraju naszego nie rozrosła się nigdy tak szeroko, ani rozrość może kiedykolwiek, by przykryła cieniem niejawności wszystkie Polski oblicze. Zawsze będzie klin między palcami ręki onej, którym się słońca blask przeciśnie. Tym sposobem uczy nas Opatrzność uszanowania woli dobrej i dorabiania się na małym.
Ostrzegał, że „niedostatek myślenia – chcemy czy nie chcemy – sprowadza zniewolenie”, że trzeba się przed nim bronić znajomością prawdy i odwagą w jej głoszeniu. Z bólem jednak kontestował postawę tych, którzy do rozpoznania prawdy nie są już zdolni.
Niewolnicy wszędzie i zawsze będą niewolnikami - daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami
— pisał w liście do Michała Kleczkowskiego w 1856. Metaforę tę umieścił też w tekście „Do Spartakusa”:
„O! niewolnicy, o! ilotowie smętni: zaiste, gdyby któremu z was skrzydła Cherubinowe zarosły w ramiona… poszlibyście skrzydłami tymi ulice zamiatać. Albowiem ktokolwiek jest niewolnikiem, ten niewolnikiem pozostawa, choćby siedemkroć uskrzydliła go ludzkości prawda, jej przyszłość i cel.
A dziś? Jak głęboko i prawdziwie leżą słowa Czwartego Wieszcza w codziennych sytuacjach naszej teraźniejszości. Momentami można odnieść wrażenie, że choć z tak potężnym trudem wyrwaliśmy się z zaborczych szponów, skolonizowana mentalność u części polskiego społeczeństwa obecna jest tak samo żywo jak kiedyś. A przecież – jak pisał Norwid – „Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek” i realizując go „nie trzeba kłaniać się Okolicznościom, a Prawdom kazać, by za drzwiami stały”. Do tego jednak potrzeba mądrości i odwagi, zdolności rozpoznania prawdy i heroicznej jej obrony. Także tej codziennej.
Heroizm nie jest w samych bitwach, ale na wszystkich polach życia i nieustannie. Owszem bitwy dlatego tylko bywają, iż heroizm nie bywa pierwej na polach życia praktykowany
— przypomina Poeta.
Mamy tych pól życia, w których należałoby wykazać się heroizmem, w nadmiarze. I dotyczy to wszystkich, na każdym poziomie życia społeczno-politycznego. To prawda, że pułapki współczesności coraz paskudniej ingerują w naszą naturę. Zaślepieni doraźnością, zatraciliśmy cnotę długomyślności. Nie stać nas na obronę godności nie tylko narodowej, ale i własnej. Pozwalamy się unieszkodliwić najbanalniejszym argumentem zaściankowości. Są tacy, którzy za mandat „postępowców” porwą się na największą błazenadę, a nawet zdradę polskiego interesu. A nasza sytuacja geopolityczna nie zmieniła się ani trochę. Czasy są inne, zagrożenia odmienne, lecz wciąż zmagamy się z uzurpacyjnymi apetytami naszych silnych sąsiadów. I wciąż naszym największym wrogiem jest niewolnicza mentalność tych, którzy gotowi są oddać polską sprawę, polską suwerenność i polską odrębność kulturową pod obce wpływy. Norwidowskie wezwanie powinno więc w te 200. urodziny Wieszcza wybrzmieć wyjątkowo mocno i dotrzeć na nowo także do tych, którzy pozornie je rozumieją. Zbyt wiele jest zewnętrznych ingerencji w nasze sprawy wewnętrzne i zbyt wiele zapada decyzji, których skutki będą nieodwracalne. Niech ta myśl Norwida doda odwagi milczącym:
Naród, który się oburza, ma prawo do nadziei, ale biada temu, który gnije w milczeniu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/567569-pozostaniemy-glusi-na-wolanie-norwida-biada-narodowi