Nie ma już żadnych wątpliwości, że cele rewolucji kulturowej zostały osiągnięte. Europarlament wprowadza najbardziej destrukcyjne społecznie rozwiązania i siłą próbuje je narzucić wszystkim krajom UE. Zatwierdzona dziś rezolucja przewiduje, że „małżeństwa” jednopłciowe i związki partnerskie powinny być uznawane w całej Unii. Tylko czekać, kiedy powstanie przymus oddawania im dzieci do adopcji. Jakie będą skutki?
Rezolucja Parlamentu Europejskiego stwierdza, że tęczowe „małżeństwa” lub zarejestrowane związki partnerskie zawarte w jednym państwie członkowskim powinny być uznawane we wszystkich państwach członkowskich w jednolity sposób, a „małżonkowie” i partnerzy tej samej płci powinni być traktowani tak samo jak ich odpowiednicy przeciwnej płci. Rezolucja wzywa również wszystkie kraje UE do uznania osób dorosłych wymienionych w akcie urodzenia dziecka za jego prawnych rodziców. Posłowie chcą, by „tęczowe rodziny” miały takie samo prawo do łączenia rodzin, jak pary przeciwnej płci i ich rodziny.
Jak głosowali Polacy?
Rezolucja została przyjęta 387 głosami do 161, przy 123 wstrzymujących się. Posłowie Zjednoczonej Prawicy głosowali za jej odrzuceniem. Za jej przyjęciem głos oddało troje eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej: Bartosz Arłukowicz, Danuta Huebner i Janina Ochojska, a także przedstawiciele SLD i Wiosny: Marek Balt, Marek Belka, Robert Biedroń, Włodzimierz Cimoszewicz, Łukasz Kohut, Bogusław Liberadzki i Leszek Miller. „Za” były również Sylwia Spurek i Róża Thun. Od głosu wstrzymali się: Magdalena Adamowicz, Jerzy Buzek, Jarosław Duda, Tomasz Frankowski, Andrzej Halicki, Ewa Kopacz, Janusz Lewandowski, Elżbieta Łukacijewska, Jan Olbrycht i Radosław Sikorski.
Jak daleko może pójść tęczowy dyktat?
Zrównanie praw związków partnerskich i tzw. tęczowych „małżeństw” z podstawowymi prawami i przywilejami, z których mogą korzystać małżeństwa i rodziny jest pojęciem niezwykle szerokim, otwierającym drzwi do skrajnie niebezpiecznych rozwiązań. Adopcja dzieci jest jednym z nich. I choć światowe badania wskazują na negatywne skutki dla zdrowia psychicznego i funkcjonowania w społeczeństwie, coraz silniejsze lobby LGBT zabrania o tym mówić.
Prof. Mark Regnerus z uniwersytetu w Teksasie jest przez światowe siły LGBTQ wyklęty i ogłoszony niewiarygodnym oszołomem. Wszystko dlatego, że przebadawszy grupę 3 tysięcy dorosłych Amerykanów w wieku 19-39 lat, zmiażdżył tęczową narrację. Socjolog badał wpływ rodzaju rodziny (homoseksualnej i heteroseksualnej) na wychowanie dzieci, analizując 40 kategorii zachowań emocjonalnych i społecznych. Wyniki raportu opublikowanego w 2012 roku są szokujące.
Co grozi dzieciom wychowanym przez homoseksualistów?
Z badań prof. Regnerusa wynika, że dorosłe dzieci pochodzące z tęczowych domów częściej myślą o popełnieniu samobójstwa, częściej mają problemy z prawem, chętniej sięgają po narkotyki, mają problemy z budowaniem trwałych związków, nie radzą sobie z dochowaniem wierności swoim partnerom i częściej korzystają z pomocy psychoterapeutów.
Statystyki dotyczące przedwczesnej inicjacji seksualnej i molestowania szokują jeszcze bardziej. Aż 31 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę i 25 proc. wychowanych przez ojca geja zostało zmuszonych do seksu wbrew ich woli. Sytuacja ta dotyczy 8 proc. dzieci z pełnych rodzin biologicznych. Co więcej, aż 23 proc. dzieci wychowanych przez matkę lesbijkę twierdzi, że było „dotykanych seksualnie” przez nią lub jej partnerkę. Do takich doświadczeń przyznawało się 6 proc. dzieci wychowywanych przez ojca geja. Odsetek ten w przypadku pełnej rodziny biologicznej wyniósł 2 proc. Dodatkowo aż 20 proc. osób wychowywanych przez matkę lesbijkę i 25 proc. przez ojca geja podawało, że nabawiło się infekcji przenoszonych drogą płciową.
Niepokojąco wyglądają też statystyki wskazujące na brak dojrzałości emocjonalnej i psychicznej dorosłych dzieci wychowanych przez pary homoseksualne. Aż 40 proc. posiadających matkę lesbijkę i 25 proc. ojca geja miało romans w czasie małżeństwa lub wspólnego mieszkania z partnerem. Do tego typu sytuacji przyznało się 13 proc. osób wychowanych w rodzinach tradycyjnych.
Sposób wychowania nie pozostaje również bez wpływu na właściwe rozpoznanie własnej tożsamości dzieci. Tylko 61 proc. wychowanych przez matkę lesbijkę i 71 proc. wychowanych przez ojca geja określało siebie jako „całkowicie heteroseksualnych”. Do takiej tożsamości przyznawało się natomiast 90 proc. osób wychowanych w pełnej biologicznej rodzinie.
O ile oddanie dzieci na wychowanie parze gejów budzi wyraźny opór społeczny, o tyle stosunkowo łatwo można go przełamać w przypadku pary lesbijek. Jednak, jak pokazują badania, to właśnie w domach lesbijskich częściej dochodzi do molestowania dzieci. Statystyki dowodzą też, że aż 90 proc. lesbijek i 75–85 proc. gejów było w dzieciństwie wykorzystanych seksualnie.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na potężny biznes adopcyjny LGBT. W Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii młodociane matki napędzają biznes adopcyjny świadczący usługi homoseksualistom. Z badań University of California w Los Angeles wynika, że w 2009 roku aż 19 proc. par homoseksualnych miało przynajmniej jedno dziecko. W 2000 roku było ich tylko 8 proc. Mimo że edukacja seksualna przekroczyła tam wszelkie możliwe granice, a środki antykoncepcyjne są na wyciągnięcie ręki, nastolatki nadal zachodzą w przedwczesne ciąże. Wiele z nich oddaje dzieci do adopcji, a korzystają z tego środowiska gejowskie.
Tęczowy dyktat
Rezolucja Parlamentu Europejskiego jest kolejnym, drastycznym krokiem, którego celem będzie dławienie wolności krajów konserwatywnych i zmuszanie ich do zmiany prawa. Mamy z tym do czynienia od lat, a ostatnie groźby i szantaże wobec Polski pokazują, że nie będzie w tej kwestii żadnych ustępstw. Unijni decydenci nie mają potrzeby konfrontowania podrzucanych jej doniesień z rzeczywistością. Wystarczą im fake-newsy opozycji i aktywistów LGBT+. Podczas debaty przed głosowaniem kolejny raz uznano, że „społeczności LGBTIQ” w Polsce i na Węgrzech doświadczają dyskryminacji. Zostaliśmy więc ponownie wezwaniu przez UE do wszczęcia postępowań w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, zastosowania środków sądowych i narzędzi budżetowych przeciwko Warszawie i Budapesztowi.
I tak oto rośnie mit o polskiej dyktaturze, o państwie bezprawia, o łamanej demokracji, przy jednoczesnym potężnym nacisku i szantażu finansowym. Jeśli nie zrezygnujemy z własnej wolności, z własnego prawa, jeśli nie sprzeniewierzymy się konserwatywnym wartościom, zostaniemy pozbawieni unijnych funduszy. W imię rzekomej wolności, Unia narzuca nam dyktatorską ręką skrajnie destrukcyjne rozwiązania, których skutki będą dla Polski nieodwracalne. Nie wolno nam nawet mówić o tym, że seksualizacja życia społecznego jest destrukcyjna, że uprzywilejowanie jakichkolwiek środowisk tylko i wyłącznie z uwagi na ich orientację seksualną jest zjawiskiem absurdalnym. Każde słowo negacji rozwiązłości jest uznawane za homofobię. Ta presja będzie rosnąć jeszcze bardziej. Ale pewne jest jedno: nie wolno jej ulec.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/566257-dyktatura-ue-zmusi-polske-do-legalizacji-teczowych-rodzin