Ma rację Jacek Karnowski, że Polska musi znaleźć sposób na odsunięcie opozycyjnego cyrku od granicy z Białorusią. Być może trzeba odizolować większy obszar?.
Ale to tylko wycinek problemu. Istotą zderzenia, które obserwujemy w ostatnich tygodniach nie jest bowiem ani stosunek do uchodźców, ani do wojny w Afganistanie ani nawet do sytuacji na Białorusi. Istotą tych wydarzeń jest stosunek do państwa polskiego.
Ten podział istniał od początku niepodległości, a jak mówił kiedyś na łamach „Sieci” poeta Jarosław Marek Rymkiewicz, nurty zdrady i służby obcym wpisane jest w nasze dzieje od ponad 300 lat. Były momenty, gdy ten spór przygasał. Ale dziś wybucha z nową siłą, podsycany nienawiścią opozycji do rządów Zjednoczonej Prawicy oraz radykalnymi lewicowymi ideologiami, ogarniającymi umysły jak kiedyś bolszewizm.
Z tymi postawami pole dyskusji jest bardzo ograniczone. Jeżeli ktoś podziwia zaborców za rzekomy postęp jaki nam przynieśli, jeśli uważa iż mamy stać się najwyżej regionem kulturowym niemiecko-unijnej federacji, najlepiej ubogaconym masową imigracją z krajów dalekich kulturowo, a na dodatek odrzuca zasadę ochrony granic państwa (i Unii), to trudno o kompromis. I nazwijmy rzecz po imieniu: nikt taki nie zagłosował nigdy na rządy Zjednoczonej Prawicy, nigdy też tego nie zrobi.
Na szczęście są miliony Polaków ceniących nasze państwo. Na szczęście potrafią oni od 2015 roku bronić elementarnych zasad. Na szczęście wciąż jest to większość - krucha, ale jednak.
Ta większość stanie murem za rządem, który nie pozwoli na przebicie przez Polskę korytarza dla okrutnych handlarzy żywym towarem, bo taki charakter ma próba wepchnięcia do nas pierwszej grupy wycieczkowiczów zwiezionych przez władze w Mińsku. Ta większość zrozumie konieczność - coraz bardziej widoczną - zwiększenia poziomu kontroli sytuacji przez Polskę w pasie granicznym. Nie jest prawem rozwścieczonych posłów opozycji skakać po głowach strażnikom granicznym.
A jeśli procedury tego rodzaju zagrożenia, przekładającego się na medialne strzelanie w plecy ludziom chroniącym granice, do tej pory nie uwzględniały, to najwyższy czas je skorygować.
Wspomniana wyżej większość, opowiadająca się za normalnością, nie rozumie tych ciągłych dyskusji ze zwykłymi szaleńcami, którzy uznali iż mają prawo zmusić państwo polskie do rezygnacji z obrony własnej suwerenności, w imię marzenia o implementowaniu także tutaj skrajnej wersji multi-kulti.
Podkreślam: nie ma to nic wspólnego z kryzysem humanitarnym i uchodźcami. Jeśli taki problem rzeczywiście pojawi się na Białorusi, Polska może zaoferować jeszcze więcej pomocy humanitarnej, finansowej, może rozpatrywać podania o wizy humanitarne na miejscu. Ale wątpię. Przez granice białoruskie bez zgody władz mysz się nie prześlizgnie, co dopiero mówić o uchodźcach.
Dlatego histeryczne graniczne rajdy posłów są problemem tylko z dwóch powodów: pokazują niedostateczną ochronę strefy hybrydowego ataku na polską granicę i są dowodem jak łatwo emocjonalnie szantażować rząd. Czas z tym skończyć.
Trzeba się wyrwać z tej strefy absurdu. Z relacji telewizyjnych wynika bowiem, że opozycja przejęła władzę w okolicach Kuźnicy. Nie zauważyłem, by to miało miejsce w rzeczywistości. To wrażenie jest jednak dowodem, że coś poszło nie tak.
Rząd za dużo tłumaczy się lewicowym radykałom, za dużo ogląda wrogiej propagandy i za mało zdecydowanie używa siły państwa.
PS. Jeżeli cenią Państwo nasz portal, to najlepszą pomocą będzie dla nas e-prenumerata tygodnika „Sieci”. Z góry dziękuję!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/563848-rzad-za-duzo-tlumaczy-sie-lewicowym-radykalom