A to się narobiło: podobno w obronie TVN prezydent USA nie zaprosi nas na konferencję online o demokracji, nie sprzeda nam czołgów, zabierze żołnierzy i uzna naszego prezydenta, cały polski rząd i Bóg wie jeszcze kogo za osoby niepożądane, Izrael nie przyśle do nas swego ambasadora, Niemcy, którzy otwarcie wspierają antyrządową rewoltę w Polsce, naciskają na Brukselę, aby zrobiła u nas porządek, kanclerz Merkel leci do prezydenta Putina na… konsultacje i po drodze nie zatrzyma się w Warszawie…
Czyż nie dramat? Tośmy się doczekali, jak żyć, no, jak żyć…? Opozycja już smaruje wrotki, bo pewnie najpóźniej na jesieni ma coś gruchnąć i wróci na rządowe posady. A ja się pytam, czy ta opozycja to jeszcze polska opozycja?
Czyż to nie ironia losu - Amis, którzy tworzyli swoje państwo polskimi szablami, którzy podle zdradzili nas w 1945 roku, że o zatajaniu przez nich wiedzy o Auschwitz nie wspomnę, chcą nas, Polaków, uczyć pojęć wolności i demokracji… Nowy prezydent Joe Biden ślini się w stronę Rosji i Niemiec nie tylko w sprawie gazociągu NordStream 2, zabiera w dalekiej Azji kontyngent US Army, u boku której poległo kilkudziesięciu polskich żołnierzy, i właściwie po co? Niemcy, kraj, który wywołał dwie światowe wojny, z ponurą przeszłością ludobójstwa, jedno z najmłodszych państw Europy z wymuszoną na nim strukturą federalistyczną i podporządkowanym politykom systemem sądowniczym, usiłuje pouczać Polskę, państwo z najstarszą konstytucją i tradycją parlamentaryzmu w Europie jak stanowi się prawo i usiłuje decydować, co nam wolno, a co nie…
Mnie akurat wszystko to nie dziwi, bo znam polską historię. Dziwi mnie jedynie postawa opozycji, która powinna wiedzieć, czym zawsze kończyło się dla nas opieranie się na „przyjaźniach” i cudzych „gwarancjach”. Doświadczają tego właśnie Ukraińcy z zagwarantowaną im przez zagranicę integralnością terytorialną… Czy rozprawianie przez niemieckich polityków z wielkiej koalicji chadecko-lewicowej o przyjaźni i partnerstwie w kontekście gazowej okrężnicy, ustawiczne ingerencje w nasze wewnętrzne sprawy i próby pacyfikacji polskiej gospodarki pod różnorakimi pretekstami, nie brzmi jak szyderstwo? Gdzie w ogóle podziali się ci „przyjaciele” i „sojusznicy” z zagranicy, czy któryś z nich uzależnił zawarcie jakiegoś kontraktu z Rosją od zwrotu wraku polskiego samolotu po podsmoleńskiej tragedii?
Zastanawiam się, czy platformiana opozycja, która kpiła z „robienia laski” Amerykanom, która złożyła „hołd berliński”, która po utracie władzy drwiła z proamerykańskiego kursu rządu PiS, a dziś leje krokodyle łzy, że nowelizacja ustawy medialnej czy przepisów dotyczących reprywatyzacji jakoby rujnuje relacje z tym „naszym strategicznym sojusznikiem”, czy ta opozycja, to jeszcze polska opozycja?
Znajdujemy się obecnie w najtrudniejszej, kluczowej fazie od chwili wyzwolenia się własnymi siłami od komunizmu i oswobodzenia się z sowieckiej kurateli, w fazie, która przesądzi na przyszłość, czy pozostaniemy państwem „atrapą”, podwykonawcą, o którego istnieniu i funkcjonowaniu będą decydować w innych stolicach, czy będziemy krajem zdolnym do obrony własnych interesów, z którym inne stolice będą musiały się liczyć. Albo osłabiona Polska będzie jak dziad proszalny, zdany na łaskę i niełaskę rzekomych sojuszników, albo wypracujemy sobie silną pozycję. Dla silnej Polski sojusznicy sami się znajdą, sami będą zabiegali o nasze partnerstwo i przyjaźń.
Co to oznacza w praktyce? Tu mała dygresja, czy były jakieś retorsje ze strony USA na pospolite ruszenie w Niemczech i uniemożliwienie zakupu niskonakładowej gazety „Berliner Zeitung” przez amerykańskiego kontrahenta? Czy są jakieś restrykcje wobec Francji, która nie dopuszcza zagranicznych koncernów do swego rynku medialnego? Ktoś chce czytać niemiecką czy amerykańską prasę lub oglądać telewizję, voilà, niech czyta i ogląda w oryginale, żaden zagraniczny wydawca nie będzie mieszał we francuskiej zupie. Czy sprawa nowelizacji ustawy medialnej, notabene znacznie łagodniejsza niż we Francji, może przyczynić się do zerwania przez USA sojuszu z Polską? Co za brednie!
Utrzymanie dobrych stosunków z naszym krajem leży także w interesie USA i to z wielu powodów, nie tylko biorąc pod uwagę historię i strategię wojskową. Pułaski czy Kościuszko volksdeutschami nie byli, pewne bariery i dla Amis są nie do przekroczenia - nie wycofają się z Polski, bo najlepiej mieć front z daleka od własnego obszaru, a do Niemiec, niezależnie od ich doraźnych korzyści, mają wielce ograniczone zaufanie. Prezydent Biden powinien usłyszeć z polskiej strony, weź ty wsadź sobie w… te wasze abramsy, z którymi i tak nie wiesz co zrobić, a za które możecie dostać od nas miliardy zielonych, nie od was, to kupimy uzbrojenie od innych partnerów z NATO, a w najgorszym razie choćby i na dalekim Wschodzie, rzecz jasna, powinien to usłyszeć w języku bardziej dyplomatycznym.
Izraelski kłamca i polonofob Yair Lapid, który stwierdził właśnie, że Polska przyjęła „antysemickie i niemoralne prawo”, więc nie przyśle do Warszawy ambasadora, powinien dostać jasny komunikat: o pieniądze proszę zwracać się do niemieckiego rządu - spadkobierców wymyślonego w Berlinie holokaustu i realizowanego na skalę przemysłową w okupowanych krajach przez III Rzeszę. Ani kroku wstecz. W tym kontekście, kanclerz Angela Merkel, niemiecki rząd, powinni oficjalnie usłyszeć i zobaczyć czarno na białym, niech słyszy i zobaczy to cały świat, jakiego spustoszenia dokonali ich ojcowie w naszym kraju, jakich gigantycznych zniszczeń i rabunku, że żadne inne państwo świata nie doznało takich cierpień i strat jak Polska. Niech także niemiecka młodzież, ucząca się historii z seriali telewizyjnych w rodzaju „Nasze matki, nasi ojcowie”, z wojną zapoczątkowaną od napaści na Rosję i niecywilizowanymi polskimi bandytami-akowcami w rolach antysemitów, dowie się, jak wygląda prawda o dziele ich dziadków i babć… Tak, należy o tym mówić, należy przedłożyć Niemcom ten rachunek krzywd w liczbach wymiernych, na co jeszcze rząd PiS czeka, aż Niemcy zrealizują swój cel i dopomogą w zmianie władz w Polsce na uległe wobec Berlina?
Więc jeszcze raz powtórzę: czy polska opozycja jest polska? Jak do tej pory największym i niezaprzeczalnym dorobkiem tej „polskiej” opozycji jest kompletne zrujnowanie wizerunku Polski w świecie. W czyim interesie bije pianę?
Polski rząd w żadnym razie nie może ugiąć się pod naciskami ani w kwestii reprywatyzacji (Kodeksu Postępowania Administracyjnego), ani „lex TVN”. To jest egzamin dla niepodległego państwa, nikt z zewnątrz nie ma prawa majstrować przy naszym ustawodawstwie, jeśli opozycji coś się nie podoba, niech wygra demokratyczne wybory i zmienia legislację na swoją modłę, teraz jednak, jeżeli jest polską opozycją, musi zareagować analogicznie jak politycy zjednoczonych Niemiec na presję zza oceanu w sprawie uczestnictwa u boku USA w interwencji zbrojnej w Zatoce Perskiej: „o niemieckiej polityce decyduje się w Berlinie, a nie w Waszyngtonie”.
O polskiej polityce decyduje się w Warszawie i nigdzie indziej, czy opozycję w naszym kraju stać na repolonizację własnej postawy…?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/562552-polska-opozycja-do-repolonizacji-dziwi-mnie-ten-lament