Chyba jedynie w Polsce, oskarżenie o prorosyjskie sympatie jest oskarżeniem poważnym - przerzucają się nim wszystkie główne obozy polityczne. W mniejszym stopniu czyni to PSL, zawsze promujący ciche interesy z Moskwą, oraz Konfederacja, której polityk potrafił nawet przyznać, że Sputnik, który jest realizatorem rosyjskiej dezinformacji, jest lepszy niż zachodnie media.
ZOBACZ TAKŻE:
Tymczasem Koalicja Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość nawzajem ostrzeliwują się zarzutem o prowadzenie polityki prorosyjskiej. Liberałowie robią to za pomocą łopatologicznych przekazów dla przygłupów, odmieniając przez wszystkie przypadki frazę, że PiS dołączył do Putinowskiej międzynarodówki w Unii Europejskiej. Faktycznie, część konserwatystów w Europie, nie rozumie Rosji i widzi w niej szansę na opór przeciw rozpadowi tradycyjnego świata - PiS ma tu zadanie do wykonania, musi tutaj prostować naiwne wyobrażenia prawicowych partnerów.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Międzynarodówka narodów. Idea nabiera rozpędu
Ale żaden z poważnych ekspertów od Rosji, żaden uznany autor od spraw wschodnich, nie jest w stanie polskiej prawicy przypisać prorosyjskości. Uniemożliwiają to projekt Trójmorza (antyniemiecki i antyrosyjski), przekop Mierzei Wiślanej, kończenie gazociągu Baltic Pipe, dywersyfikującego pozyskiwanie energii, kategoryczne wzmacnianie obecności amerykańskiej armii w Polsce - a to tylko najbardziej znane przykłady.
Przy podobnych oskarżeniach wobec Platformy robi się jeden, nieznaczny błąd. Polscy liberałowie nie są prorosyjsci z natury. Ich polityka pokrywa się jedynie z interesem niemieckim, a więc póki Niemcy jawnie współpracowały z Rosją - do czasu jej agresji na Ukrainę w 2014 roku - to i Tusk był „człowiekiem Rosji w Warszawie”. Potem Berlin musiał zwinąć ze sztandarów sympatię do Putina i wtedy w Polsce także przesunięto wajchę. Trudno zapomnieć o groteskowej narracji, w której Antoni Macierewicz był do 2014 roku wichrzycielem, skłócającym nas z Rosją (Kaczyński także - w specjalnym liście ostrzegał Brukselę przed Kremlem), a po 2014 - gdy Niemcy zmieniły kurs, Macierewicz i Kaczyński stali się nagle w tej narracji przyjaciółmi Moskwy. Wystarczyły pierwsze sygnały ochłodzenia na linii Merkel-Putin, by w tępej propagandzie TVN-ów i Newsweeków, Rosja z sojusznika stała się zagrożeniem.
CZYTAJ TAKŻE:
Tuska gra na Rosję. Tygodnik Sieci przypomina
Nie sięgajmy daleko
Można mieć tutaj żal do TVP INFO, że w udowadnianiu życzliwości Tuska dla Moskwy sięga do starych przykładów - z 2009 roku, z czasów Smoleńska czy niewiele późniejszych. Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk później był również - w swej proniemieckości - prorosyjski. Kiedy za prezydentury Donalda Trumpa trwała rywalizacja amerykańsko-rosyjska o obecność w Europie Tusk, w demonstracyjny sposób, torpedował wpływy Waszyngtonu - nie Moskwy. Czy widzowie TVN tak łatwo zapomnieli, jak były lider PO celował w plecy Trumpa z wyimaginowanego pistoletu złożonego z dwóch palców? Z drwiny, rzekomo żony Tuska, że „jeden Donald wystarczy”? Z deprecjonowania Waszyngtonu w chórze lewicowo-liberalnej krytyki? W czasie gdy republikanin zasiadł w Białym Domu istniała realna szansa na ograniczenie przyjaźni niemiecko-rosyjskiej, jedynie skromne głosy z Trójmorza wzmacniały te tendencje. To nie władze Polski czy Rumunii szusowały na kolanach do Putina, gdy Trump nakładał sankcję na Nord Stream 2 - to Angela Merkel obiecywała prezydentowi Rosji pokrycie kosztów amerykańskich ograniczeń.
W tym ordynarnym kursie na wprowadzanie ekspułkownika KGB do Europy Tusk milczał. Platforma milczała. Ich mocodawcy w mediach także. Gdy domyka się najgroźniejszy od półwiecza rosyjski projekt, polscy liberałowie nie wskażą na Berlin, ale obwiniają polską dyplomację, prezydenta, rząd. „Sami sobie winni” - unosi się przekaz tej kuriozalnej propagandy. Ale my to znamy - sami sobie winni byliśmy w 1945 roku, w 1939, w XVIII wieku. W toku agresji sąsiadów zawsze pojawiała się grupa polityków, którzy przepraszali za Rzeczpospolitą, a wieszali się u klamki silniejszych.
Obrzydliwe, ale prawdziwe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/559607-aby-udowodnic-prorosyjskosc-tuska-nie-trzeba-siegac-daleko