Lewicowa rewolucja odkryła nowy problem. Jest nim gramatyka języka polskiego.
Od kilku dni wiemy już jak mówić i pisać w sposób niedyskryminujący, empatyczny i wolny od stereotypów o kobietach, osobach LGBT, uchodźcach, Żydach i Afrykanach. Zalecenia w tej sprawie wydała w specjalnym poradniku agencja FleishmanHillard. Za krzywdzące słowa uznano m.in.: „homoseksualista”, „Murzyn”, „mniejszości seksualne” czy „migranci ekonomiczni”. Publikację patronatem merytorycznym objęła Rada Języka Polskiego, a honorowym patronem został Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
W publikacji zapisano m.in., że niewskazane jest słowo „homoseksualista”, zamiast którego należy mówić „osoba homoseksualna”. Omijać należy także termin „mniejszości seksualne”, z uwagi na to, że pomija cechy inne niż seksualność. I tu muszę przyznać, że w lewicowej rewolucji nieco się zagubiłam, gdyż wydawało mi się, że właśnie głównie o seksualność tu chodzi. Mroki mojego zagubienia próbował rozwiać poseł Lewicy Maciej Gdula w wywiadzie, który publikujemy w aktualnym numerze tygodnika „Sieci”:
Wiele procesów emancypacyjnych wymaga od nas dobrej woli i wrażliwości. Ja też się uczę emancypacji, a najlepsza droga to zrozumienie i wysłuchanie doświadczenia innych ludzi. Sprowadzanie wszystkiego do seksualności jest zawężające, bo przecież osoby trans mogą być różnej orientacji to znaczy np. kobiety trans mogą być lesbijkami. Jest wiele osób, które nie czują identyfikacji z żadną płcią. Wydaje nam się to dziwne, bo rodzi pytanie: kim oni są? Ale istnieje takie doświadczenie
-tłumaczył Gdula.
Wróćmy jednak do poradnika. W rozdziale na temat kobiet znajdujemy instrukcję, by stosować żeńskie formy gramatyczne „prestiżowych funkcji i zawodów” – m.in., by do nauczycielek akademickich zwracać się „pani profesoro”.
I tu trzeba zauważyć, że rewolucja gubi się we własnych meandrach. Okazuje się bowiem, że feminatywy, nie są już największym problemem lewicy. Teraz są nim neutratywy, czyli słowa ukute na nijakie wersje słów nacechowanych płciowo, analogicznie do feminatywów, czyli wersji żeńskich. A już prawdziwą zmorą gramatyki mają być zaimki. Dowodzą tego twórcy strony zaimki.pl.
Polska gramatyka jest skomplikowana i silnie zgenderyzowana. Nie oznacza to jednak, że niemożliwe jest używanie innych form niż „on” i „ona”.
Autorzy strony tłumaczą dlaczego zaimki są takie ważne:
Bo zwracanie się do kogoś tak, jak sobie życzy, jest podstawą relacji społecznych. Nie powiesz do Ani „Franku”, nie powiesz „na ty” do osoby, z którą jesteś „na pan”, itp. A są osoby, które nie chcą, by im mówić „on” ani „ona”. Czy to uszanujesz, świadczy wyłącznie o Tobie.
Jak więc zdaniem twórców strony należy się zwracać do osób niebinarnych? Należy korzystać z form postpłciowych. Jak one brzmią?
onu/jenu – Rodzaj postpłciowy, dukaizmy
onu/jejo – Rodzaj postpłciowy z łączonymi formami męskimi i żeńskimi
ne/nego – Rodzaj postpłciowy z neozaimkami ne/nego
-dowiadujemy się ze strony zaimki.pl.
Gdyby ktoś nie nadążał, twórcy strony podają przykłady użycia zaimków w zdaniach:
Myślę, że onu jest bardzo miłu, przyjacielsku i urzekającu. Tęsknię za jenu śmiechem. Napiszę do nienu później. Powiedziałum wu, że nu lubię. Chciałubyś pójść do kina?
Kto jest autorem strony zaimki.pl? Kolektyw „Rada Języka Neutralnego”, rzecz jasna. Podpowiadam jednak lewicowej rewolucji kolejny problem. Trzeba teraz stworzyć całą etykietę ustalania, jak osoba, do której chcemy się zwrócić się identyfikuje. No bo przecież samo pytanie może być obraźliwe i wykluczające.
Nie wie już czy się śmiać czy płakać. Obawiam się, że to lewicowe szaleństwo nie ma końca lub gdzieś tam przy granicach absurdu będzie musiała czyhać policja myśli, bo inaczej nie da się nad tym zapanować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/543316-feminatywy-sa-juz-passe-problemem-lewicy-sa-neutratywy