W tygodniku „Do Rzeczy” ukazał się wywiad, który dodatkowo redakcja wzięła na okładkę, opatrując zdaniem przyprawionym nutą rozżalenia: „Jestem niczyja”. Z wywiadami tak jest, że można robić z każdym i o wszystkim, pytanie tylko: po co?
Skrupułów przy krytyce tego tekstu można mieć mnóstwo. Raz że zaprzyjaźnione, dobre, konserwatywne pismo, z którego redakcji zna się prawych i ciekawych autorów - pewnie mieli w tym jakiś sens. Dwa że Rafał Ziemkiewicz, publicysta, którego teksty jeszcze w liceum przerabiałem ze swoim historykiem, autor wybitny, którego „Żywina” czy „Zgred” wstrząsały mną, inspirowały, pomagały przetrwać Tuskowszczyznę i - właśnie - Michnikowszczyznę - wiele można i trzeba wybaczyć. Trzy że Monika Jaruzelska, kobieta wysokiej kultury, inteligencji, z którą raz miałem możliwość porozmawiać, gdy właśnie o jej starcie w wyborach do senatu pisałem tekst, też przecież nie ponosi winy za straszliwie antypolskie posunięcia ojca. Właśnie. W wywiadzie o tym ani słowa, a w tym co redakcja szumnie nazwała „przepytywaniem” jest słodkie gwarzenie dwojga znajomych ze szkolnej klasy, którzy utyskują na polityczną poprawność i skostniałość Lewicy, a także na smutny los jej samej. Doprawdy? Taki tekst?
Po co?
Ja rozumiem sprzedaż, okładki są ważne, odpoczynek od politycznej bieżączki może być też zrozumiały, towarzyski imperatyw Rafała Ziemkiewicza nie jest bez znaczenia, może promocja videobloga Moniki Jaruzelskiej też się komuś tu przyda przy okazji, a jednak…
Po co?
A nie da się życiorysu córki dyktatora omawiać bez wątków rodzinnych. Bo choćby nie wiem jak inteligentna by była pani Jaruzelska, to jej kariera dziennikarki modowej, jeszcze w tych parszywych latach 90-tych, nie byłaby udana gdyby nazywała się Kowalska, Macierewicz, czy gdyby nosiła Twoje, Czytelniku, nazwisko. Od dekad prawica walczy z tym ocieplaniem wizerunku PRL, ze śmiesznostkowymi wspomnieniami jak za komuny było fajnie, z politykami współpracującymi ongiś z bezpieką, z sędziami z PZPRowskich i UBeckich rodzin, resortowymi dziećmi w biznesie i mediach, obrońcami WSI czy esbeskich dodatków do emerytur, więc kiedy prawica zaprasza do rozmowy córkę sowieckiego namiestnika, by porozmawiać z nią o tym jak to wojna polsko-polska jest straszna i nie zapytać jej o najważniejsze, historyczne sprawy, to jedno mam tylko pytanie:
Po co?
Pani Jaruzelska prowadzi wywiady w serwisie Youtube, nieźle oglądane, zaprasza do nich a to Leszka Millera, a to Grzegorza Brauna, a to Marcina Rolę, wszędzie tak miło i słodko i nikt nie zapyta, nie skorzysta z okazji, czy aby córka nie chciała się odciąć - nie, nie od ojca, rodziców należy kochać i czcić (jak mówi IV przykazanie) - ale od jego błędów. Wolno chyba powiedzieć: kocham mojego ojca, brata, wuja, ale źle zrobił z tym, źle zrozumiał, czasy były inne, nie sprostał. Kocham, ale się nie zgadzam. Zrobił tak, jako jeden z niewielu, Antoni Zambrowski, syn jednego z najbardziej wpływowych aparatczyków Bolesława Bieruta, ojca kochał, w jednych sprawach bronił, ale od komunizmu się odciął. Nie mówił, że mu było tak ciężko, że żył tak skromnie, że on właściwie jest ofiarą. A Monika Jaruzelska tak pisała wielokrotnie, mówiła też tak tygodnikowi „Sieci”:
„Mam tutaj swoje przekonania i wiem jak ta sytuacja wyglądała od środka” – mówi tygodnikowi „Sieci” Monika Jaruzelska. „Miałam okazję, we wcześniejszych latach, obserwować z bliska, jaki np. stosunek mieli radzieccy generałowie do pomysłu wyemancypowania Polski z Układu Warszawskiego. Akurat mój ojciec nie kwestię interwencji radzieckiej stawiał jako powód wprowadzenia stanu wojennego, bo główną sprawa były problemy gospodarcze” – tłumaczy, choć wiedząc, że stan wojenny gospodarce nie pomógł, trudno zapomnieć o innych motywach wyprowadzenia wojska na ulicę. „Wiadomo że ja, córka generała, mogę się wydawać niewiarygodna w roli jego adwokata, bo obowiązkiem dzieci jest bronić rodziców” – mówi z empatią.
-pisaliśmy we wrześniu 2019 roku. A teraz co? Prawica ma zapomnieć? Więcej - współczuć? Bo pani Jaruzelska żali się, że po śmierci Generała teraz z niej robi się ikonę stanu wojennego, prawica jej nie chce, Lewica jej nie chce, no słowem: polityczna sierota, nad którą można się zachwycić, zapłakać i oddać na nią głos albo włączyć program przez nią prowadzony?
Co więcej, Monika Jaruzelska nazywa się w rozmowie „niezależnym dziennikarzem”. Wolno jej. Jednak nie ma niezależności bez rozliczeń z własnymi powiązaniami - i o to tylko chodzi. Nie o ostracyzm, ale o twarde spojrzenie w oczy faktom, może historykom, może świadkom komunistycznych represji, może znawcom archiwów w otwartej debacie, gdzie ktoś kto zna historię powiedziałby coś więcej niż historyjki z dzieciństwa, że stan wojenny był wprowadzony nie pod presją Sowietów, ale z inicjatywy Jaruzelskiego , za którego rządów mordowano księży katolickich, internowano tysiące ludzi, gospodarka narodowa cofnęła się o przynajmniej dekadę, a potem te układy Jaruzelskiego trwały sobie w najlepsze przynajmniej półtorej dekady po upadku komunizmu dając lepszy start miernotom, złodziejom i cwaniakom. Monika Jaruzelska w wielu rozmowach, także i w tej z Rafałem Ziemkiewiczem, mówi jak niesprawiedliwie łączy się ją z decyzjami ojca. Być może. Ale pani Jaruzelska od nich nigdy się nie odcięła, broniła ich i nadal broni. Publikowanie z nią rozmowy i utyskiwanie nad jej niedolą (sic!) - jest dozwolone i można to robić. Tylko…
…po co?
Ojciec zmarł, pochowany z honorami. Mamy zapomnieć. Polubić następstwa. Nie rozliczać, nie pytać, może i ocieplić wizerunek dyktatora. Wkrótce zobojętniejemy, „to było dawno”, „co ona winna”, argumenty z Gazety Wyborczej po trzech dekadach przeciekają i do prawicy. Niedouczona młodzież i tak nie będzie rozumieć, więc starzy mogą pójść na kompromisy. Tak wyglądał „koniec świata szwoleżerów”.
Czy tak plasterek po plasterku prawica ma zapomnieć, nie pytać, machnąć ręką? Na końcu tego krojenia polskiej pamięci, plasterek po plasterku, jest uroczystość przemianowania jakiejś warszawskiej ulicy na ulicę Jaruzelskiego. A ulicy Lecha Kaczyńskiego nadal jeszcze wtedy nie będzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/539335-nie-plakalem-podczas-lektury-wywiadu-z-jaruzelska