Gdyby ktoś przechodził właśnie obok cmentarza Norra Begravningsplatsen w Sztokholmie niech nasłuchuje przy grobie Alfreda Nobla, czy aby wielki wynalazca i filantrop nie obraca się w trumnie.
Nominowanie Ruchu Black Lives Matter do pokojowej nagrody jego imienia, jest nie tylko głupie i sprzeczne z intencjami przemysłowca, ale też okraszone nielogicznym uzasadnieniem. Takim, które pasowałoby także do innych ekstremistycznych organizacji takich jak ISIS czy Al Kaida.
Słowotok sloganów
Ruch BLM do Pokojowej Nagrody Nobla zgłosił lewicowy, socjalistyczny polityk norweski Petter Eide, znany zresztą z antyamerykańskich poglądów. Nic więc dziwnego, że wytypował takiego kandydata, który tradycyjną amerykańskość niszczy - i to dosłownie, także poprzez zamieszki i podpalenia. Zresztą nie ma co się dziwić Komitetowi Noblowskiemu, skoro już w czerwcu 2020 r. na jego stronie protesty w miastach USA nazwano „dobrymi wiadomościami””
Dobra wiadomość tygodnia: Tysiące ludzi na całym świecie jest zaangażowanych w walkę o prawa człowieka i walkę przeciwko rasizmowi. Fala protestów, która rozpoczęła się w Minneapolis, dotarła do ponad 600 miast w USA i ponad 50 krajów na świecie.
Dziennik The Guardian przytacza słowa Eide’a, w których uzasadnia on tę nominację. Zamknięte w politpoprawnej nowomowie, lewicowe z ducha, ogólnikowe, pasują do dowolnej organizacji, która dla górnolotnych pokojowych haseł rozpętuje konflikty. Eide twierdzi, że to BLM zmusił ludzi na szczytach władzy do walki z rasizmem.
Uważam, że jednym z kluczowych wyzwań, jakie stoją przed Ameryką, Europą i Azją jest narastający konflikt oparty na nierównościach. (…) Black Lives Matter stał się bardzo ważnym ruchem światowym zwalczającym niesprawiedliwość rasową.
Norweski socjalista zapewnia też, że BLM
dokonał ogromnych osiągnięć w globalnej świadomości na temat niesprawiedliwości rasowej.
Polityk jest przekonany, że działacze ruchu
byli w stanie zmobilizować ludzi ze wszystkich grup społecznych, nie tylko Afroamerykanów, nie tylko ludzi uciskanych, ale szersze masy, co uczyniło ten ruch inny niż poprzednie.
Ideologiczne slogany padały już w przypadku uzasadnienia Pokojowej Nagrody Nobla dla Baracka Obamy (2009) czy Ala Gore’a (2007), a jednak reszta nominowanych działaczy i organizacji naprawdę mogła się wylegitymować konkretnymi osiągnięciami - premier Etiopii Abiy Ahmed Ali, choć i nagroda dla niego znajdowała sporo krytyki, próbował pokojowych rozwiązań w sporze z Erytreą, w innych przypadkach lekarze czy liderzy organizacji humanitrarnych wyciągali ludność z biedy i represji w krajach afrykańskich czy azjatyckich.
Pokojowe protesty, tylko kilkaset zadym!
Ale Black Lives Matter? Za to, że się rozprzestrzenił i za to, że walczy z rasizmem? Rozprzestrzeniała się też Al-Kaida i rozprzestrzeniało się też Państwo Islamskie, a ci to dopiero walczyli z rasizmem, z białymi ludźmi, lepiej niż ograbianiem amerykańskich marketów, z większą determinacją niż klęczący przed czarnoskórymi obywatelami politycy Partii Demokratycznej.
Lewicowi komentatorzy z dumą podkreślają, że aż 93% protestów BLM przeszło pokojowo. Pomijając już fakt, że raport, który o tym stanowi zawiera szereg nieścisłości a za część napięć obwinia policję (skąd my to znamy), to nawet jeśli przyznamy, że „jedynie” na dwustu demonstracjach dochodziło do walk, rozbojów i pożarów, to, zdaje się, średnio pasuje do Noblowskiej idei Pokojowej Nagrody jako kroku do zbliżenia pomiędzy narodami, rozbrojenia i krzewienia idei pokojowych.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Krytycy Trumpa zapominają o przemocy podczas demonstracji Black Lives Matter?
Trump a sprawa Nobla
Ale problem widać jeszcze gdzie indziej. Do Pokojowej Nagrody Nobla norweski polityk konserwatywny Christian Tybring-Gjedde zgłosił także… Donalda Trumpa. Nie ma takiej siły, która by powstrzymała logikę od połączenia tych dwóch propozycji. Kuriozalne wyróżnienie dla lewackich zadymiarzy i odrzucenie prezydenta USA, który zmniejszył napięcia militarne na Bliskich Wschodzie czy w Korei, nie wywołał żadnej nowej wojny, jest po prostu demonstracją progresywnego nowego wspaniałego świata.
Nieustannie w imię ideologii, w imię mieniących się socjalistyczną czerwienią wolności, kosztem prawdy, dobra i sprawiedliwości, establishment lewicowo-liberalny nie spuszcza z tonu pogardy i lekceważenia dla ruchów konserwatywnych, narodowych i chrześcijańskich. Jednak społeczne wahadło nie tkwi po jednej stronie przez wieczność - tyle że przechył w drugą stronę może okazać się dużo bardziej stanowczy niż prezydentura Donalda Trumpa, którego jeszcze niejeden liberał będzie wspominał jako „gołąbka pokoju”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/537216-blm-powinien-dostac-tego-nobla-a-za-rok-panstwo-islamskie